Jak mysz pod miotłą, aż nagle bum!

Wydawało mi się, że rozwój polskiego winiarstwa śledzę bacznie. Uszu nadstawiam, gdzie się da, by wiedzieć, co w trawie piszczy, gdzie idzie nowe, jak tam w kolejnym roczniku lub czyje pét-nat brylują w social mediach. Okazuje się jednak, że najciemniej jest zawsze pod latarnią i niespodzianka czekała tuż pod moim nosem.

Czytaj więcej

Oberhofer & Petri na świąteczny stół

Gdyby dwie butelki, będące tematem tego wpisu, były dostępne do kupienia w Polsce — z pewnością polecilibyśmy je Wam na święta. Wina niemieckie fantastycznie odnajdują się przy wigilijnym stole i są często naszym pierwszym wyborem.

Czytaj więcej

Internetowa twarz Święta Młodego Wina 2020 w Sandomierzu

Obiecywaliśmy sobie, że w tym roku wycieczka do Sandomierza na Święto Młodego Wina będzie obowiązkowym punktem kalendarza. Tak jak w ubiegłych latach szyki krzyżowały nam rzeczy w dużym stopniu od nas zależne, tak teraz powód zgoła inny, acz rezultat taki sam — do Sandomierza nie pojechaliśmy. Różnica jednak taka, że nie tylko my. Mało brakowało, a zwyczajowy, w tym roku już ósmy, festiwal w ogóle by się nie odbył.

Czytaj więcej

Tetramythos: Grecja od TERROIRystów

Jak sięgnę pamięcią, Grecja zawsze była krajem winiarskim, który wywoływał u mnie szybsze bicia serca. Napięte i słone assyrtiko z Santorini, zwiewne, ale i chwytające zadziorną taniną xinomavro z Naoussy, czy kwiatowe i miękkie moschofilero z Mantinii można wymienić jednym tchem, a to raptem mikroskopijny wycinek winiarskiego krajobrazu kreślonego przez ponad 300 endemicznych szczepów, trudnych w uprawie, ale odwdzięczających się efektami terenów i ambitnych, eksperymentujących winiarzy.

Z punktu widzenia tradycji i historii Grecja jest owiana legendą. Wszak to kolebka winiarskiej kultury i ojczyzna Dionizosa, gdzie winorośl uprawiana była już kilka tysięcy lat temu. Z bardziej praktycznego punktu widzenia codziennego winomana — jest przede wszystkim tajemnicza i niedostępna.

Czytaj więcej

Wine Me — Spotify, Netflix… wino?

Czasy mleczarzy, którzy dbali o to, by nikomu nie zabrakło w domu mleka już pewnie nie wrócą. Zostaje nam oglądanie z sentymentem początkowych scen „Nie lubię poniedziałku”. Ostatnio złapałem się na tym, że nie pamiętam, kiedy ostatni raz odebrałem domofon z propozycją skitrania do piwnicy kilku worków ziemniaków na zimę, a co całkiem niedawno było na porządku dziennym. A co, gdyby zamiast butelki mleka na wycieraczce znajdować wino?

Abonamenty miesięczne, które stały się dla nas codziennością w świecie cyfrowym (Spotify, Netflix… pewnie nie byłbym w stanie wymienić z głowy wszystkich swoich subskrypcji), w świecie namacalnych towarów nie są w Polsce jeszcze tak popularne. Subskrypcje wina, czy mocnych alkoholi, tak popularne w Stanach czy w Wielkiej Brytanii (Wam też reklamy Flaviar niemal wychodzą z lodówki?), w Polsce nigdy się jakoś wybitnie nie zakorzeniły, mimo kilku różnych prób na przestrzeni ostatnich lat. Wine Me podniosło rękawicę, by to zmienić. Warto wspomnieć, że w podobnym czasie temat subskrypcji podjęła też ekipa z Krakowa, Winerua. Czyżbyśmy mieli na horyzoncie rozkwit takich propozycji?

Czytaj więcej