Tag: Wino musujące

Jak mysz pod miotłą, aż nagle bum!

Wydawało mi się, że rozwój polskiego winiarstwa śledzę bacznie. Uszu nadstawiam, gdzie się da, by wiedzieć, co w trawie piszczy, gdzie idzie nowe, jak tam w kolejnym roczniku lub czyje pét-nat brylują w social mediach. Okazuje się jednak, że najciemniej jest zawsze pod latarnią i niespodzianka czekała tuż pod moim nosem.

Czytaj więcej

Do trzech razy sztuka z Bisolem

Ilość win przez nas spróbowanych ma się nijak do ilości etykiet, które w luźnym wpisie trafiają na Facebooka. Ta z kolei niewiele ma wspólnego z tym, co publikujemy na blogu. Patrząc po ilości wpisów możnaby podejrzewać, że w ciągu ostatniego roku w ogóle nie piliśmy wina, a nasze zainteresowanie domowym piwowarstwem staje się ku temu dobrą wymówką. Nic bardziej mylnego! Brak nam jednak (niestety?) dziennikarskiego drygu profesjonalnego degustatora — do większości butelek zabrakło albo dobrej historii, albo zdjęcia, albo notatek, albo wszystkiego na raz.

Bisol Crede Prosecco di Valdobbiadene Brut też był skazany na instagramową fotkę i ugrzęźnięcie w czeluściach internetu bezrefleksyjnie ilustrowanego bez użycia słów. Tyle tylko, że mu nie wyszło, bo się dopraszał. Dopraszał się tak, że aż się doprosił.

Czytaj więcej

Zaklinanie lata różowymi bąbelkami

Wczoraj w Warszawie kompletem Winnych Przygód mieliśmy przyjemność zatopić smutki deszczowej aury w płynnym złocie dzięki degustacji Tokaj Reneszánsz, ale o tym niebawem. Mam nadzieję, że wśród promyków słońca, które dzis spróbujemy zakląć. Zaklinanie wiosny pijąc verde nam się udało, może uda się i tym razem.

Jakiś czas temu Krzysiek pisał o pewnych różowych, słodkich bąblach, zapowiadając powrócenie do nich w ciepły i słoneczny dzień. Przypomniało mi się o jego obietnicy, gdy zobaczyłem na półce w sklepie tą butelkę. Kupiliśmy, z nadzieją szybkiego wypicia… ale pogoda dała nam w kość i popsuła się jeszcze tego samego dnia. Bąbelki przestały w lodówce dobry tydzień, ale w końcu dobry moment nadszedł. Choć może nie był to szczyt naszych marzeń, było ciepło i słonecznie. Sięgnęliśmy więc do lodówki, a jakże.

Bohaterem dnia jest słodkie, różowe, włoskie Moscato z Veneto — Tosti Rosato Spumante NV. Krzysiek był wobec niego dość entuzjastyczny, ja nieco mniej. Nos intensywnie owocowy — truskawki, maliny — niestety mocno wpadający w landrynkowy charakter i gumę Turbo. Bądź co bądź, nie były to aromaty nieprzyjemne, ale spodziewałem się więcej. W ustach dużo słodyczy, nieco chamskiej i agresywnej, za to całkiem ładnie podkreślonej delikatną kwasowością, która pomagała orzeźwić to wino. Drugi kieliszek też dał radę. Bąbelki intensywne, ale dość ulotne. Zdecydowanie pomogło mu mocne schłodzenie, ale szału nie było. Słoneczny dzień miał te bąble uskrzydlić, ale trochę nie wyszło.

Czy warte swojej ceny? Jak ktoś lubi słodkie ulepki i chce zmieścić się w trzech dychach — tak, i tylko wtedy tak. W przeciwnym wypadku w tej cenie zdecydowanie wolałbym wytrawne i przyzwoite Crémant d’Alsace Brut Rosé z Lidla (29.99zł). Do słodyczy natomiast warto dorzucić do choćby Saracco Moscato d’Asti (49.60zł, Mielżyński). Wiem, że się z tą butelką powtarzam, ale Saracco jest winem fantastycznym, figlarnym, eleganckim i rześkim — ma w sobie wszystko, a nawet więcej. Zamiast dwóch butelek Tosti, wolałbym jedną Saracco i zostanie jeszcze na pączki do niego.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (28zł, Kondrat Wina Wybrane Łódź)

Bąble na dobry początek

Zaklinanie wiosny z Tysią udało nam się wybornie. Jednego dnia skończyliśmy ostatnią butelkę Porto, drugiego wypiliśmy pierwsze Vinho Verde, trzeciego obudziliśmy się przy śpiewie ptaków, niebieskim niebie i temperaturze pozwalającej na wyjście z domu bez płaszcza. To, jak i parę innych powodów, okazało się świetną okazją do otwarcia bąbli. No dobra… nie oszukujmy się, każda okazja do otwarcia bąbli jest dobra, a ja tylko szukam usprawiedliwienia.

Francuskie bąbelki kojarzą się głównie z szampanami, i — od niedawna coraz bardziej, choć nadal tylko nieco — z alzackimi Crémant d’Alsace. Wina musujące produkuje się jedak we Francji w wielu innych miejscach. Jednym z nich jest langwedockie Limoux, gdzie w apelacjach Crémant de Limoux i Blanquette de Limoux wytwarza się wina musujące (w większości) metodą tradycyjną.

Winne Wtorki #19 — Asti na słodko

Pierwsze winnowtorkowe wino w nowym roku stoi pod znakiem bąbelków. Taki wybór padł za sprawą Gabriela z dotrzechdych.pl, co mnie osobiście bardzo się spodobało. Połączywszy to z wiadomą okazją do świętowania, bąbelki stanęły u mnie niewiele po północy, lecz nie bez przygód.

Wybór, a dokładniej brak wyboru, bo za późno się obudziłem, padł na słodkiego włoskiego muskata. Głównie z chęcią dopasowania się do pozostałych pijących. Okazja to taka, że przyjemność z bąbelków powinna być, a to, że ja w towarzystwie bym najchętniej się mocno mineralnego francuza napił to nie znaczy, że inni też.

Wyboru o tyle ryzykownego, że importowanego przez TiM, a o ichniejszych winach już swego czasu w ramach winnych wtorków pewną dyskusję mieliśmy. Niemniej, pacjentem na stole stała się Sant’Orsola Asti NV.

Czytaj więcej