Jak mysz pod miotłą, aż nagle bum!
Wydawało mi się, że rozwój polskiego winiarstwa śledzę bacznie. Uszu nadstawiam, gdzie się da, by wiedzieć, co w trawie piszczy, gdzie idzie nowe, jak tam w kolejnym roczniku lub czyje pét-nat brylują w social mediach. Okazuje się jednak, że najciemniej jest zawsze pod latarnią i niespodzianka czekała tuż pod moim nosem.
Czytaj więcej