Internetowa twarz Święta Młodego Wina 2020 w Sandomierzu
Obiecywaliśmy sobie, że w tym roku wycieczka do Sandomierza na Święto Młodego Wina będzie obowiązkowym punktem kalendarza. Tak jak w ubiegłych latach szyki krzyżowały nam rzeczy w dużym stopniu od nas zależne, tak teraz powód zgoła inny, acz rezultat taki sam — do Sandomierza nie pojechaliśmy. Różnica jednak taka, że nie tylko my. Mało brakowało, a zwyczajowy, w tym roku już ósmy, festiwal w ogóle by się nie odbył.
Do przenoszenia wszystkiego do świata wirtualnego od wiosny zdążyliśmy już się przyzwyczaić, a degustacje prowadzone przed kamerkami internetowymi nie budzą już zdumienia. Co innego jednak komentowane spotkanie z kilkoma winami, a co innego radosny festiwal, który zawsze na rynku w Sandomierzu przy muzyce na żywo i niespiesznej, radosnej atmosferze gromadził na świeżym powietrzu winiarzy i miłośników wina. Jak taką imprezę przenieść z powodzeniem do internetu? Sandomierskie Stowarzyszenie Winiarzy pokazało, że diabeł tkwi w szczegółach i zorganizowało imprezę inną niż wszystkie, ale zasługującą na ogromne oklaski dla organizatorów i wszystkich zaangażowanych w jej przygotowanie.
Wszyscy chętni do wzięcia udziału w festiwalu mogli na specjalnie przygotowanej do tego celu stronie internetowej zamówić festiwalowe pakiety 7 młodych win z sandomierskich winnic w małych butelkach opatrzonych żartobliwymi, pandemicznymi etykietami. Każde wino opatrzone było kontretykietą ze szczegółowymi informacjami o winach, a całość uzupełniała świetnie przygotowana broszura o wszystkich młodych winach, wraz z ofertą zakupu wcześniejszych roczników win w festiwalowych cenach.
Logistyka udała się wzorowo — proces zamówienia był banalnie prosty, a świetnie zapakowana i zabezpieczona paczka z winami tego samego tygodnia przyjechała do nas kurierem wraz z zaproszeniem na degustację online transmitowaną na YouTube. Tutaj nie byliśmy pewni, jakiej formuły się spodziewać — czy winiarze będą „się wdzwaniać” ze swoich domów? Czy będą przygotowane wcześniej nagrania, czy spotkanie będzie prowadzone na żywo?
Transmisja zbliżała do Sandomierza, do festiwalu i do ludzi, z którymi nie mogliśmy się spotkać na żywo, dużo bardziej niż się spodziewaliśmy. Organizatorzy zorganizowali w wieży sandomierskiego zamku studio nagrań, w którym Maciek Nowicki (Ferment & Winicjatywa) prowadził na żywo spotkania z uczestniczącymi w festiwalu winiarzami. Z Krakowa wtórował mu Mariusz Kapczyński (Vinisfera), widoczny w studio na dużym ekranie. Spotkania na żywo, przy winie, o zupełnie innej dynamice, żywsze i prawdziwsze niż typowe nagrania z kamerek internetowych przeplatane były migawkami z Sandomierskiego Szlaku Winiarskiego i samego Sandomierza — a jakże, z muzyką!
W festiwalu udział brały Winica Nadwiślańska, Nobilis, Płochockich, Nad Jarem, Na Rozdrożu, Modła, Św. Jakuba, Kędrów i Winnica z Gór Pieprzowych, najmłodsza spośród wymienionych, która swój pierwszy rocznik dopiero zaprezentuje.
Obok samych win i komentarzy dotyczących bieżącego rocznika, najczęściej poruszanym tematem była szeroko zakrojona enoturystyka — fantastycznie przygotowany Sandomierski Szlak Winiarski, ale też z roku na rok bardzo rozbudowująca się oferta poszczególnych winiarni, pełna atrakcji i dla wędrowców i dla całych rodzin. Zdecydowanie warto o tym pamiętać planując w przyszłym roku majówkę, czy wakacyjne wyjazdy. Widoczne było również rosnące zainteresowane ekologiczną uprawą — z certyfikatem, lub nie. Marcin Płochocki z Winnicy Płochockich podkreślał, że „Nie musi być już szybko. Nie musi być już dużo. Teraz zależy nam na tym, żeby budować harmonię roślin, gleby, nas w tym wszystkim. Nie tylko winnica jest ekologiczna, również nasz ogródek jest ekologiczny.” — winnica jest w trakcie certyfikacji. Inni wybierają drogę mniej formalną, jak np. Winnica Modła — jak mówi Tomasz Stola „robimy wino przede wszystkim również dla siebie, dla znajomych. Musimy to robić w taki sposób, żeby być zgodni ze sobą. W związku z tym ograniczamy do absolutnego minimum chemiczną ingerencję. Jest to uprawa niecertyfikowana — to wynika trochę z takiego mojego anarchistycznego podejścia (…)”. Nie brakło też dyskusji o planach na przyszłość, a tych jest wiele. Ja np. już nie mogę się doczekać St. Laurenta z Winnicy Płochockich, którego premiery możemy spodziewać się na wiosnę.
Młode wina to radosne, szczebioczące podlotki — sandomierski festiwal to idealny klimat na ich pokazanie, bo tymi winami w pierwszej kolejności trzeba się cieszyć i radować. Po to są! Wysnuwanie na ich podstawie daleko idących ocen i osądów to zupełnie jak próbowanie ciasta nim wyjdzie z piekarnika. Z jednej strony nie chcę się bawić we wróżbitę, z drugiej — w myśl idei festiwalu, nie skupiałem się w degustacji na skrupulatnym notowaniu. Trudno jednak nie pokusić się o słowo komentarza — wszystkie próbowane wina były niezwykle równe, dobrze zrobione i wiele obiecujące na przyszłość i już teraz dające bardzo dużo przyjemności z picia, może być więc tylko lepiej. Niezależnie od wytrawności (niektórzy pokazali wina zupełnie wytrawne, jak Winnica Nadwiślańska czy Winnica Nobilis, inni postawili na mniejszą lub większą zawartość cukru) pierwsze skrzypce w każdym winie grała dojrzałość owocu, żywa kwasowość i dobrze uchwycony balans. Ponowny przegląd rocznika, jak już dojrzeje, traktuję za pozycję obowiązkową.
Nagranie z tego wyjątkowego, ale jakże fantastycznie zrealizowanego festiwalu można obejrzeć na YouTube, do czego zdecydowanie zachęcam.
Wspominając tą nietypową edycję festiwalu już teraz ponownie obiecuję sobie w kolejnym roku odwiedzić Sandomierz i okolice. Mam oczywiście nadzieję, że kolejny festiwal będzie mógł powrócić do zwyczajowej formuły na żywo. Mam też jednak nadzieję, że takie — wymuszone okolicznościami — przetarcie szlaków w internetowych transmisjach pozwoli realizować elementy online również w przyszłości i docierać z młodymi winami również do tych, którzy z różnych powodów nie będą mogli dojechać!