Jak mysz pod miotłą, aż nagle bum!
Wydawało mi się, że rozwój polskiego winiarstwa śledzę bacznie. Uszu nadstawiam, gdzie się da, by wiedzieć, co w trawie piszczy, gdzie idzie nowe, jak tam w kolejnym roczniku lub czyje pét-nat brylują w social mediach. Okazuje się jednak, że najciemniej jest zawsze pod latarnią i niespodzianka czekała tuż pod moim nosem.
Niespodzianką okazał się Pan Jan Smolis i Winnica Smolis z… Brzezin, naszych, łódzkich, tutejszych! Zaczęło się od krótkiej wymiany maili na temat win musujących powstających metodą tradycyjną pod Łodzią — przy mojej miłości do musiaków ochoczo podchwyciłem temat z nie lada zdziwieniem na twarzy. Jak od słowa do słowa okazało się, że my tutejsi — miejsce kuriera zajął Pan Jan osobiście i odwiedził nas w biurze. Niby na chwilę, ale jak się rozgadaliśmy, godzina pękła jak nic. Pan Jan okazał się przesympatycznym gawędziarzem, a było o czym rozmawiać!
Jean Thierry, dla wszystkich tutaj po prostu Jan, większość życia spędził we Francji. Z polskimi korzeniami, urodzony w Reims i wychowany w Épernay, gdzie przez wiele lat pracował w dużej winiarni Champagne de Castellane, czym w naturalny sposób ustanowił swój własny na wskroś szampański wzorzec metra dla win musujących. Polskę odwiedzał regularnie, czasem na dłużej, zawsze w łódzkich stronach. Powrót do kraju miał w planach od dawna, do czego zawsze namawiał go ojciec, ale to ślub z Ewą okazał się katalizatorem. Oboje wrócili do Polski do rodzinnego miasta Ewy, Brzezin, zabierając z Francji swoją miłość do pinot meunier i szampanów.
Jan szybko pomyślał, że otoczona lasami i strumieniem działka, którą kupił na terenie Krajobrazowego Parku Wzniesień Łódzkich, aż prosi się o posadzenie winorośli. Tak na powierzchni nieco ponad jednego hektara w 2010 roku powstała Winnica Ewa, dziś Winnica Smolis, obsadzona przede wszystkim odmianami chardonnay, seyval blanc i pinot meunier. Winnica jest w trakcie ekologicznej certyfikacji, przy jej uprawie Pan Jan nie używa chemicznych nawozów, a glebę użyźnia jedynie wytłokami z gron. W planach są kolejne nasadzenia, przede wszystkim chardonnay i pinot meunier. Wszystkie winogrona trafiają do, a jakże! — win musujących wytwarzanych metodą tradycyjną, szampańską.
Warto dodać, że niespiesznie, bo wszystkie wina Pana Jana na osadzie dojrzewają przynajmniej 3 lata, co jest miłą kontrą dla licznych win trafiających na rynek tak wcześnie, że ledwo osadem muśniętych.
W pełni przekonany, że jedynym Francuzem tworzącym wina musujące w Polsce jest Guillaume Dubois z Winnicy Gostchorze (de facto już klasyczny punkt odniesienia jeśli o polskie musiaki chodzi) a także, że rzut beretem od Łodzi nie ma żadnej winnicy, zostałem tym przemiłym spotkaniem wyprowadzony z błędu i nie lada zaskoczony.
W nasze ręce trafiły dwa wina. Białe, kupaż 80% seyval blanc i 20% chardonnay i różowe, kupaż 50% seyval blanc, 40% pinot meunier i 10% chardonnay. Oba z rocznika 2017, oba spędziły na osadzie drożdżowym ponad 3 lata, oba degorżowane mniej niż miesiąc przed degustacją.
Spróbowaliśmy ich w otoczeniu kilku innych win musujących. Nie było to w żadnym wypadku bezpośrednie porównanie ze względu na różnorodny styl, czas dojrzewania na osadzie i skład szczepowy win, ale pozwoliło spojrzeć nam na wina Pana Jana z perspektywy.
Biały Jean Thierry Smolis Brut to wino na wskroś kojarzące się z babcinymi wypiekami. Pachnie pieczoną szarlotką chojnie posypaną maślaną kruszonką, prażonymi jabłkami, syropem pigwowym, suszonymi morelami. Dużo tu ciała, jest pełne, dobrze zbudowane, z wyraźną dawką cukru (kilkanaście gramów), ale porządnie skontrowaną rześką kwasowością, jak — znów! — z udanej szarlotki, pozostawiając wytrawny finisz. Musowanie drobne i bardzo trwałe. Bardzo intensywne w smaku, długie, o dobrze uchwyconej równowadze. Bardzo dobre! (90/100, 140zł)
Wobec różowego miałem duże oczekiwania, miłując pinot meunier całym sercem (namawiam Pana Jana na wino jednoodmianowy, może się uda?). Jean Thierry Smolis Rosé okazało się nieco prostszym, lżejszym winem z dwóch. Pachnie wiśniowym kompotem, migdałami, czerwonymi porzeczkami i kruszonką, ale mniej tu nut osadowych, maślanych. W ustach kremowe, śmietankowe, z drobnym musowaniem i fest kwasowością, choć cukier zaznacza się zauważalnie wyraźniej niż w białej wersji i ucieszyłbym się z nieco bardziej wytrawnej interpretacji. Orzeźwiające i pyszne. Może i mniej złożone i angażujące, ale czy to wada? Dobre! (88/100, 140zł)
Pan Jan siedział może cicho jak mysz pod miotłą, ale jak już trafił na języki, to z impetem szampańskiego korka. Takie debiuty lubię! Mamy nadzieję niebawem odwiedzić Pana Jana w Brzezinach. Na pewno do tych win jeszcze wrócimy i będziemy mieć Winnicę Smolis na oku.
Tymczasem przeczytajcie/posłuchajcie o Winnicy Smolis też u Mariusza na Vinisferze, Sebastiana na Zdegustowanym, Izy w Wine Stream i u Izy z Tomkiem w Ale Wino.
Wina Winnicy Smolis można kupić m.in. w Łodzi w sklepie Appellation, w sklepie firmowym w Brzezinach i w warszawskim Wine Cornerze. Dajcie znać, jeśli już próbowaliście lub spróbujecie!
Wina degustowaliśmy nieodpłatnie dzięki uprzejmości producenta – dziękujemy!