Tarasowe Somló bez charakteru

Węgierskie Somló to źródło win, które zasługują na równie wiele atencji, co Tokaj, czy Eger. O tych drugich każdy gdzieś słyszał, może nawet pił. O Somló — niekoniecznie. Bazaltowe gleby wulkaniczne to coś, czego się w tej części Europy nie spotyka, ale Węgry — właśnie dzięki Somló — są w tej konkurencji wielkim wygranym. W regionie Somló (wina z krzewów rosnących na zboczach) i Nagy-Somló (z krzewów z pozostałych terenów) znajdziemy przede wszystkim Juhfarka, bodaj najbardziej charakterystyczne wino tamtych okolic, Hárslevelű i Furminta. Winiarze eksperymentują też z szeregiem innych odmian, które dobrze wykorzystują potencjał gleb wulkanicznych, jak np. Syrah, który świetnie sprawdza się nieopodal sycylijskiej Etny.

Wina z Somló to często, szeroko patrząc, mikstura słonej mineralności, dużego ekstraktu, kwasowości, słodyczy i nierzadko wyraźnego utlenienia. Niełatwy orzech do zgryzienia i klimaty nie dla każdego.

Po Nagy-Somló w tym roku sięgnął Lidl w ramach swojej węgierskiej oferty, wrzucając na półki Zenita od znanego producenta, Tornai. Ich młody Zenit, węgierska krzyżówka Bouvier i Ezerjo, daleko pada jednak od obrazu Somló z akapitu wyżej.  Tornai Zenit 2014 jest mocno kwasowy (choć moim zdaniem daleko mu do ekstremów), łagodny, niezbyt ekstraktywny. Obok cytrusowości i lekkich nut warzywnych pałęta się lekka mineralność, ale raczej malowana cienką kreską. W ustach bardzo orzeźwiające i zaskakująco łatwe w odbiorze. Moje główne skojarzenie to wino tarasowe. Chętnie piłbym je w upalne lato, mniej chętnie teraz, zimą.

Dla szukających prawdziwego Somló może być zawodem, ale dla Lidla — na pewno bezpieczniejszą opcją, która nie odstraszy konsumenta. Mnie się podobało, choć mam po nim wulkaniczny niedosyt.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (19.99zł, Lidl)

 

Prosecco inne niż wszystkie

Nie wiem jak Wam, ale mnie prosecco kojarzy się z codziennym, lekkim, przyjaznym bąblem. Nawet w przypadku co lepszych Prosecco di Valdobbiadene (bo o prostych Prosecco DOC nie mówię), choć oczywiście nie brakuje świetnych win, na myśl przychodzi mi głównie świeżość, rześkość, intensywne musowanie, krystaliczna czystość i bardzo wyrazisty owoc.

Szukając czegoś innego, bogatszego, bardziej subtelnego moje myśli kierują się w stronę szampana, franciacorty, czy nawet cavy. Loris Follador (nie mylić z Silvano, z którym nie są spokrewnieni) udowodnił mi jednak, że niesłusznie. Że zwrócenie się w stronę prosecco może przynieść dużo więcej, niż się spodziewałem.

Czytaj więcej

Degustacja ponad podziałami, czyli tatarski pojedynek

Są takie chwile w życiu każdego człowieka, gdy po ciężkim, ale udanym dniu, w głowie tkwi tylko jedno marzenie — dobrze zjeść i przy okazji napić się czegoś przyzwoitego. W dzisiejszych czasach mamy jednak coraz mniej czasu na przygotowanie uprzednio w domu jedzenia — najczęściej w takiej sytuacji kończy się na ogół zamówieniem pizzy, chińszczyzny lub tego, co „jedzeniowe” portale w danej chwili mają w ofercie.

Czasami jednak nachodzi mnie ochota na coś zupełnie innego. Danie przyrządzone własnym sumptem, ale dosłownie w kilka chwil. Mowa rzecz jasna o befsztyku tatarskim zwanym też po prostu tatarem.

Myliłby się ten, kto tatara utożsamia po prostu z surowym wołowym mięsem. Potrawa ta kojarzy mi się z czasami dzieciństwa, gdy w środy, w pobliskim sklepie była świeża dostawa metki tatarskiej (całkiem smacznej, a jednocześnie niewymagającej mielenia mięsa). Obowiązkowo z cebulką, na kolacje z tatarską zawsze jadłem cztery czy pięć kromek chleba zamiast zwyczajowych dwóch, oglądając Muminki, a później także mecze Ligi Mistrzów. Ot, urok lat 90-tych.

Czytaj więcej

Rancio z babką — smaki regionu z Winnymi Wtorkami

Do grzebania w regionalnej kuchni w tym odcinku WInnych Wtorków zagonił nas Sławek z Enoeno. Sprawa okazała się wcale niełatwa. Łódź, jaką dziś znamy, wyrosła z Łodzi przemysłowej, a tej historia sięga wyjątkowo niewiele wstecz, raptem do początków XIX wieku. Choć dziś Łódź w znacznej większości zamieszkują Polacy,  wiodący wkład w rozwój regionu miały cztery kultury: polska, żydowska, niemiecka i rosyjska. Nasze miasto to tygiel kultury, w którym trudno jednoznacznie przyszpilić, czym właściwie jest kuchnia regionalna. Widoczny wpływ kuchni Kresowej w rodzinnym gotowaniu również nie ułatwiał zadania.

Szperając w źródłach za regionalnymi inspiracjami kulinarnymi trafialiśmy albo na dania, których korzenie niewiele wspólnego mają z Łodzią (popularne w łódzkiem prażoki ze skwarkami w różnych postaciach znane są chyba w całej Polsce), niełatwo je łączyć z winem (zalewajka, czy zupa chrzanowa), bądź trudno potraktować jako samodzielną potrawę (kapusta z grochem, czarne, czy pasztetowa).

Czytaj więcej

Kwasy w stanie kompletnej równowagi

„173 gramów naturalnych cukrów i kwasy w stanie kompletnej równowagi” — takimi słowami na kontretykiecie przywitał nas Royal Tokaji Aszú 5-puttonyos 2009 z nowej oferty węgierskiej Lidla. Ostatnio rzadko trafiają nam w ręce dyskontowe wina, do Lidla sięgamy głównie po wybrane butelki z polecenia. Oferty węgierskiej jednak sobie nie odmówiliśmy, zwłaszcza po miłych wspomnieniach edycji zeszłorocznej.

Rok temu na półkach polskich sklepów tokaju aszú zabrakło, choć u Madziarów i na Słowacji były swobodnie dostępne. W tym roku Lidl nie zapomniał i o nas, wrzucając na półki 5-putniowe aszú od bardzo znanego, jak również cenionego producenta — Royal Tokaji. Cena 69.90zł zaiste atrakcyjna, zważywszy, że u regularnego dystrybutora kosztuje ponad dwukrotnie więcej. Szczególnie, że zgodnie z tym, co ustalił Wojtek Bońkowski, mamy do czynienia z tym samym winem, a nie drugą etykietą wyprodukowaną na potrzeby sieci Lidl, jak w niedawno dyskutowanym przypadku Patriciusa i tokaju dla Tesco.

Czytaj więcej