Idrias Chardonnay z Somontano

Tysia podziela moje zamiłowanie do chardonnay, co skutkuje częstym pojawianiem się win z tego szczepu w naszych kieliszkach. Z kolejnym chardonnay w plecaku wyszliśmy po jednym z Winnych Piątków organizowanych przez łódzki sklep Kondrat Wina Wybrane.

Idrias Chardonnay Somontano DO 2012 pochodzi z młodej, założonej w 1997 roku, winnicy Sierra de Guara w hiszpańskim Somontano (Huesca, Aragonia). Winnica szczyci się wykorzystaniem nowoczesnych technologii w połączeniu ze świetnym terroir i wystawieniem winorośli na śródziemnomorski klimat dzięki stosunkowo wysokiemu położeniu.

Szaro za oknem, różowo w kieliszku — znów

Choć na zewnątrz z uporem maniaka pogoda nas nie rozpieszcza, staramy się myśleć o tegorocznym maju i czerwcu jak o prawdziwym wiosennym okresie. Wina kojarzące się z ciepłą porą pijemy albo dlatego, że faktycznie przez chwilę jest cieplej, albo dlatego, by dobrą pogodę zaklinać i przywoływać (niejednokrotnie z niezłym skutkiem). Pijemy verde, pijemy bąble, w końcu — pijemy róż.

Po nasz kolejny róż wpadliśmy spontanicznie do Klubu Wino, przy okazji usiąść na chwilę w przerwie od pracy i na miejscu napić się spritzera (wciąż podtrzymuję, że to absolutnie genialna mikstura!). Mieliśmy cichą nadzieję na róż od Man Vintners — sprawdzony, elegancki i warty każdej złotówki. Nadzieja się nie spełniła, za to wyszliśmy z różowym tempranillo z Rioja, którego wcześniej nie widzieliśmy na półkach.

Jeden herb, dwa Herbowe

Jakiś czas temu pisaliśmy o polskim winie Herbowym z Winnicy Zbrodzice, które pojawiło się w sieci sklepów Żabka. Opisywana wtedy butelka pochodziła z Żabki nieopodal biura, a o samym winie wypowiedzieliśmy się — mówiąc delikatnie — dosyć niepochlebnie. Ot, byłem wtedy po prostu przekonany, że to wino jest zwyczajnie słabe i nie ma sobie co nim głowy zaprzątać zanadto.

Trwały wtedy co prawda dyskusje o dopisku Imbottigliato da ICQRF FI/12722 Certaldo Italia widniejącym na kontretykiecie Herbowego i padały zarzuty, że wino wyjeżdża z Polski i wraca, nazwijmy to, nie do końca w stanie niezmienionym. Również i tym się jednak za bardzo nie przejmowałem — dużo jest lepszych win na świecie, na których można oko, nos i usta zawiesić, by zbyt wiele czasu na Herbowe nie poświęcać. Nigdy też nie miałem zacięcia, by bawić się w Sherlocka Holmesa, ani tym bardziej by szukać teorii spiskowych.

Do ponownej refleksji skłoniło mnie jednak szczere zdziwienie mojego przyjaciela, którego zdanie bardzo szanuję. Stwierdził, że strasznie pojechaliśmy po tym Herbowym, a to przecież całkiem dobre wino. Coś mi się wyraźnie nie zgadzało. Nasze kolejne spotkanie wykorzystaliśmy jako dobrą okazję by sprawdzić, co jest na rzeczy. Mieliśmy bowiem na podorędziu inną butelkę Herbowego — pochodzącą z winnicy, a nie z Żabki.

Czytaj więcej

Winne Wtorki — Van Volxem Riesling 2011

Dzisiejsze Winne Wtorki (we wtorek, a to psikus!) stoją pod znakiem Mozeli, za sprawą Kuby (Czerwone czy Białe). Rieslingi kocham w każdej postaci — od tych tnących jak żyletka, po te aż gęste od cukru resztkowego i masy. Kocham je niezależnie od nastroju, czy pory roku. Trudno nie ucieszyć się z tej malutkiej wyprawy do naszych zachodnich sąsiadów, do prawdziwego królestwa jeśli o rieslinga chodzi.

Van Volxem Saar Riesling 2011 nie zawiódł, a wręcz przeciwnie. Zachwycił — a naprawdę miał czym. Dojrzała owocowość z wyraźnymi nutami cytrusów (trawy cytrynowej?), zielonego jabłka i brzoskwini przykryta była aromatami miodu, czarnego pieprzu i delikatnej, acz obecnej, nafty. Na dokładkę gdzieniegdzie przewijał się zapach… świeżego kalafiora (!?). Zaskakujący, ale cholernie przyjemny osadzony w kontekście. W ustach fantastyczna kwasowość z wyraźnym cukrem, ale pięknie zrównoważonym i utrzymanym w ryzach. Świetnie ułożone, smaczne i, mimo wyraźnej masy, bardzo świeże. Finisz długi, wyrazisty, z delikatną pieprzową goryczką. Ani pierwszy, ani drugi, ani nawet trzeci kieliszek nie sprawiał, by mieć Van Volxema dosyć. Jedno z najlepszych win jakie degustowaliśmy w ostatnim czasie, a już na pewno najlepszy riesling, mimo swego młodego wieku. Na pewno z czasem będzie zyskiwał — warto wrzucić parę butelek do piwniczki!

Mozela u innych Wtorkowiczów:

Źródło wina: zakup własny autora (Mielżyński, 64zł)

Zaklinanie lata różowymi bąbelkami

Wczoraj w Warszawie kompletem Winnych Przygód mieliśmy przyjemność zatopić smutki deszczowej aury w płynnym złocie dzięki degustacji Tokaj Reneszánsz, ale o tym niebawem. Mam nadzieję, że wśród promyków słońca, które dzis spróbujemy zakląć. Zaklinanie wiosny pijąc verde nam się udało, może uda się i tym razem.

Jakiś czas temu Krzysiek pisał o pewnych różowych, słodkich bąblach, zapowiadając powrócenie do nich w ciepły i słoneczny dzień. Przypomniało mi się o jego obietnicy, gdy zobaczyłem na półce w sklepie tą butelkę. Kupiliśmy, z nadzieją szybkiego wypicia… ale pogoda dała nam w kość i popsuła się jeszcze tego samego dnia. Bąbelki przestały w lodówce dobry tydzień, ale w końcu dobry moment nadszedł. Choć może nie był to szczyt naszych marzeń, było ciepło i słonecznie. Sięgnęliśmy więc do lodówki, a jakże.

Bohaterem dnia jest słodkie, różowe, włoskie Moscato z Veneto — Tosti Rosato Spumante NV. Krzysiek był wobec niego dość entuzjastyczny, ja nieco mniej. Nos intensywnie owocowy — truskawki, maliny — niestety mocno wpadający w landrynkowy charakter i gumę Turbo. Bądź co bądź, nie były to aromaty nieprzyjemne, ale spodziewałem się więcej. W ustach dużo słodyczy, nieco chamskiej i agresywnej, za to całkiem ładnie podkreślonej delikatną kwasowością, która pomagała orzeźwić to wino. Drugi kieliszek też dał radę. Bąbelki intensywne, ale dość ulotne. Zdecydowanie pomogło mu mocne schłodzenie, ale szału nie było. Słoneczny dzień miał te bąble uskrzydlić, ale trochę nie wyszło.

Czy warte swojej ceny? Jak ktoś lubi słodkie ulepki i chce zmieścić się w trzech dychach — tak, i tylko wtedy tak. W przeciwnym wypadku w tej cenie zdecydowanie wolałbym wytrawne i przyzwoite Crémant d’Alsace Brut Rosé z Lidla (29.99zł). Do słodyczy natomiast warto dorzucić do choćby Saracco Moscato d’Asti (49.60zł, Mielżyński). Wiem, że się z tą butelką powtarzam, ale Saracco jest winem fantastycznym, figlarnym, eleganckim i rześkim — ma w sobie wszystko, a nawet więcej. Zamiast dwóch butelek Tosti, wolałbym jedną Saracco i zostanie jeszcze na pączki do niego.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (28zł, Kondrat Wina Wybrane Łódź)