Grüner i Riesling w jednym stały sklepie

Jakiś czas temu w łódzkim Klubie Wino odbyła się degustacja komentowana przez Sławomira Hapaka z Interwinu prezentująca butelki z portfolio tego importera, które niedawno pojawiły się na półkach Klubu Wino. Wśród nich znalazły się austriackie wina Markusa Hubera i Franza Weningera. Wina sztuka w sztukę były co do joty fantastyczne, ale w końcu nie sprokurowaliśmy z tego wydarzenia kompletnej notki. Kilka butelek tego wieczoru zakupiliśmy jednak do domu, i dwie z nich umiliły nam z Tysią wieczory w ostatnim tygodniu.

Czytaj więcej

Rodan do steka — runda druga

O winach z Doliny Rodanu do steka już pisaliśmy tutaj, ale to połączenie dobrze uderza w moje i Tysi podniebienie, tak więc próbowaliśmy raz jeszcze i piszemy raz jeszcze.

Na talerze tym razem trafiły steki t-bone autorstwa Tysi, które aż prosiły się na dobrą butelkę. Importowane przez łódzki Vinobar Domaine Roc Folassiere Côtes du Rhône Villages 2005 ze spółdzielni Vignobles du Soleil podołało temu zadaniu z niezłomną pewnością siebie. Tytułowy Rodan to kupaż 60% grenache i 40% syrah. W nosie czerwona i czarna porzeczka, wiśnia, skóra, tytoń, czarny pieprz, aronia. W ustach dobrze zbudowane i mocno taniczne, a dzięki dużej zawartości grenache pełne — obok nut ziołowo-pieprznych — żywego, czerwonego owocu. Długie i pełne, bez problemu poradziło sobie ze stekiem, wybornie go komplementując. Może nie posunę się na tyle daleko, by nazwać to połączeniem idealnym, ale bardzo udanym — na pewno.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (Vinobar, 46.50zł)

Skaczący króliczek w bieli

Dwa tygodnie temu Żabka z ogromną pompą zorganizowała prezentację nowej linii win Jack Rabbit, które szturmują półki tych sklepów z ogromnym impetem. Dostaliśmy wydrukowane na eleganckim kartoniku zaproszenie na imprezę z króliczkami Playboya, Agustinem Egurrolą, Marcinem Prokopem i Andrzejem Strzelczykiem, wymieszanymi w klubowo-muzycznym sosie wieczornej zabawy. Na wydarzenie się nie wybraliśmy. Wypadło w środku tygodnia, a z racji pracy podróże na tego typu eventy nie bardzo wpisują się w nasza codzienność — zostało nam zatem czytanie recenzji i raportów z tego wydarzenia.

W przeciwieństwie do Wojtka Bońkowskiego zdegustowany konceptem nie jestem, choć od zdecydowanych zdań się powstrzymam, jako nieobecny. Ot, marketing — na oko nieco przesadzony, ciągnący struny dziwnej i w sumie mało sprecyzowanej grupy docelowej. W całym tym galimatiasie nieco smutno nam się patrzy na postać Andrzeja Strzelczyka, który wepchnięty i wmanipulowany został w kasiastą machinę marketingową dla mas, która niezbyt koresponduje z profesjonalnym wizerunkiem sommeliera tej klasy.

Czytaj więcej

Adobe Carmenere

Jako część naszego zamówienia przyfrunęło do nas Adobe. Wraz z Adobe przybył chłodniejszy wieczór, który zachęcił nas do otworzenia czerwonego wina. Od momentu odkorkowania Adobe zdecydowanie przestało nam się kojarzyć tylko z producentem oprogramowania — nowe skojarzenie jest o wiele przyjemniejsze.

Adobe Carmenere 2011 z organicznej chilijskiej winnicy Emiliana to wino z podstawowej linii win organicznych tego producenta, Adobe. Obok Carmenere spróbować można merlota, cabernet sauvignon, czy chardonnay — wszystkie butelki dostępne są w katalogu importera Vive le Vin. Carmenere z Colchagua Valley w tym roczniku nie było winem jednoszczepowym, a kupażem 85% Carmenere, 8% Syrah, 4% Cabernet Franc i 3% Merlot. 20% wina leżakowało we francuskim dębie przez pół roku.

W nosie intensywne aromaty wiśni, śliwki, czarnego pieprzu i czarnego bzu. Słodkie i intensywne, ale nieugotowane. W ustach lekko pikantne, z nutą papryki i wyraźnie pieprznym finiszem. Pełne intensywnego owocu z wyraźną kwasowością i bardzo gładkimi taninami, lekkie i nieprzesadnie skoncentrowane. Drugą połowę butelki wypiliśmy kolejnego dnia — wino jeszcze bardziej zyskało na lekkości, profil aromatyczny przesunął się w stronę nieco słodszych nut, taniny stały się jeszcze delikatniejsze, ale całość nadal pozostawała bardzo harmonijna.

Jest to zdecydowanie jedno z najlepszych carmenere jakie piłem, wino bardzo godne polecenia.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (Alewino.pl)

Płynne złoto

Jesienna eksplozja płynnego złota w postaci wizyty winiarzy ze stowarzyszenia Tokaj Reneszánsz nas ominęła. Na szczęście nie minął rok, a Tokaj Reneszánsz znów zagościł w Polsce, prezentując w Warszawie w restauracji Borpince kilkadziesiąt win z tego fenomenalnego regionu. Tym razem taka gratka nie mogła nam umknąć koło nosa. Przemknąwszy przez deszczową Warszawę od dworca szybkim truchtem, pojawiliśmy się w komplecie. Udało nam się uczestniczyć zarówno w seminarium prowadzonym przez Wojtka Bońkowskiego, a skoncentrowanym na winach aszú, jak i w przekrojowej degustacji, gdzie mieliśmy przyjemność zapoznać się z pozostałymi winami z oferty tokajskich winiarzy.

Tym razem obaj — i ja, i Krzysiek — Warszawę odwiedziliśmy ze swoimi lepszymi połówkami, stanowiąc turbodoładowane Winne Przygody. Krzysiek wraz z Kają, dla której nie istnieje pojęcie wina zbyt słodkiego, skupili się stricte na przyjemnościach degustacyjnych. Ja, z niedomagającym powonieniem, miałem ograniczone pole manewru. Tysia natomiast pełniła honory z nadzwyczajną skrupulatnością, zapełniając kolejne kartki notesu notatkami degustacyjnymi, łyk po łyku, stolik po stoliku, butelka po butelce. Notka zatem prezentuje degustacyjny punkt widzenia Tysi właśnie, choć ja się z nim — a jakże! — absolutnie zgadzam, w wymiarze, na jakim moje własne zmysły pozwalały mi się płynnym złotem cieszyć.

Czytaj więcej