400 kilometrów między dwoma butelkami

Nasze krótkie, wakacyjne wypady nad polskie morze to taki czas, w którym odpoczywamy od wszystkiego – od starannego myślenia o winach i piwach, które lądują w kieliszku, po części również. Choć w normalnych okolicznościach jasnego komercyjnego eurolagera praktycznie kijem nie tykam, to smażona ryba, frytki i zimny Specjal są już niemal nadbałtycką tradycją. Ponieważ jeździmy z reguły mocno poza sezonem w miejsca, które nie chwalą się restauracyjnym sznytem – to też już takie nasze małe przyzwyczajenie – na karty win patrzymy raczej pobieżnie.

Tak było i w tym roku, ale tym razem z racji horrendalnie kiepskiej obsługi w naszej ulubionej knajpce, odwiedziliśmy kilka nowych miejsc. To już zapaliło nam ciekawską lampkę nad głową. Gdzie byśmy się nie ruszyli, na stolikach stały bardzo podobne karteczki reklamujące cztery różne wina domu (choć w każdej restauracji nieco inne) a i karty win zawierały wiele wspólnych pozycji. Szybko okazało się, że za sprawą stoi lokalny wejherowski importer Winne Pola, od którego pochodziły wszystkie fajne wina, na które się w czasie wyjazdu natknęliśmy – a było ich kilka, m.in. lekkie Cavy Mas Fi, Prosecco Cabert, czy Macabeo Bodegas del Rosario.

Czytaj więcej

RozHãHãny Sauvignon

Mamy w Polsce wśród nowozelandzkich Sauvignon Blanc przynajmniej kilka evergreenów, które rok po roku konsekwentnie dają radość trafiając ludziom do kieliszków. Od razu na myśl przychodzi Hunky Dory z winnicy Huia, która, notabene, niedługo będzie w naszym kraju sprzedawać wina pod alternatywną nazwą Shelly Bay, bo legendarny nowozelandzki ptak huia najwyraźniej nie kojarzył się u nas tak jak powinien. Jednak my myśląc o codziennym, niezawodnym Sauvignon Blanc mamy innego faworyta – od kilku lat jest nim niezmiennie HãHã z HãHã Wines, marki należącej wprawdzie do Fern Ridge, ale będącej zupełnie oddzielnym projektem. Wino, którego nazwa zobowiązuje i się z tego zobowiązania wywiązuje na medal – zawsze wywołuje u mnie szczery uśmiech, gdy naleję je do kieliszka.

Czytaj więcej

M. Chapoutier + Riesling = Alzacja, dla odmiany

Gala Grand Prix Magazynu Wino stała pod znakiem niemieckich Rieslingów za sprawą Generation Riesling, o mozelskich winach z szarych i czerwonych łupków Clemensa Buscha pisaliśmy niedawno. Dziś przypomniało nam się o winie, które uzupełni paletę łupkowych barw o niebieski łupek, ale – dla odmiany – nie w wydaniu niemieckim.

Michel Chapoutier jednoznacznie kojarzy się z Doliną Rodanu, uważany wręcz za ikonę tego regionu. Ale jego winiarskie zainteresowania na Rodanie się nie kończą, czego najlepszym dowodem jest alzacka posiadłość Schieferkopf.

Czytaj więcej

Migawki z gali Grand Prix Magazynu Wino 2016

Za nami tegoroczna gala Grand Prix Magazynu Wino 2016, zdaje się największa organizowana w Polsce prezentacja win ze wszystkich zakątków świata. Nie brakło również win z Polski, prezentowanych przez 10 polskich winnic. Na sali degustacyjnej przy 80 stolikach importerzy i winiarze (a zagranicznych gości z winnic nie brakowało!) pokazali przeszło 1000 win. W tym samym czasie odbyło się również 6 tematycznych seminariów. Gośćmi honorowymi imprezy byli winiarze z Generation Riesling, inicjatywy młodych niemieckich winiarzy stojących murem za niemieckim Rieslingiem i pokazujących jego ekscytujące oblicza.

Spróbowaliśmy lekką ręką licząc kilkudziesięciu fantastycznych win zapoznając się, lub przypominając sobie wina takich producentów jak Tement, Gaja, Kir-Yanni, Weingut Jülg, Weingut Franzen, Strekov 1075 (dotychczas znaliśmy czerwone wina Strekov 1075, ale białe Nigori to jest to!), Cascina i Carpini (dwa wcielenia Timorasso, które sprawią, że na pewno wrócimy do tych butelek), Inama (nie mogę się zdecydować, czy większe wrażenie zrobiło na mnie Soave, czy Sauvignon Blanc), Casanova di Neri, Elvio Cogno, Perlage, czy Donnafugata. Mieliśmy przyjemność uczestniczyć w seminarium Generation Riesling, na którym Tomek Prange-Barczyński pokazał nam 13 fantastycznych Rieslingów z fenomenalnym Bremmer Calmont 2014 z mozelskiej posiadłości Weingut Franzen na czele. Z kolei na seminarium o polskich winach Mariusz Kapczyński jeszcze mocniej utwierdził nas w przekonaniu (to da się mocniej?!), że przed nami kolejne lata wielkich ekscytacji polskimi winami.

Czytaj więcej

Kilka wspomnień z Wines of Portugal

Od dwóch lat zarzekamy się, że wielka degustacja win portugalskich w Warszawie nas nie opuści i zawsze prawa Murphiego działały ze zdwojoną siłą krzyżując nam plany. W tym roku się zawzięliśmy i datę „Wines of Portugal” wpisaliśmy w kalendarz z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, okraszając ją wykrzyknikami przypominającymi o ważności tego wydarzenia.

Tym razem gdy do Warszawy zawitało blisko 30 producentów win z Portugalii w Pałacu Prymasowskim byliśmy tam gdzie powinniśmy być, czyli między stolikami. Portugalia to dla nas w dużej mierze nieodkryta kraina pełna tajemnic – przez swoje niesamowite bogactwo lokalnych odmian i stylów, nasza znajomość portugalskich win to mniej niż kropla w morzu, żeby nabrać jako takiej ogłady. Nastawiliśmy się przede wszystkim na eksplorację i wycieczkę w nieznane, a nie na zebranie materiału na obszerną relację.

Czytaj więcej