400 kilometrów między dwoma butelkami
Nasze krótkie, wakacyjne wypady nad polskie morze to taki czas, w którym odpoczywamy od wszystkiego – od starannego myślenia o winach i piwach, które lądują w kieliszku, po części również. Choć w normalnych okolicznościach jasnego komercyjnego eurolagera praktycznie kijem nie tykam, to smażona ryba, frytki i zimny Specjal są już niemal nadbałtycką tradycją. Ponieważ jeździmy z reguły mocno poza sezonem w miejsca, które nie chwalą się restauracyjnym sznytem – to też już takie nasze małe przyzwyczajenie – na karty win patrzymy raczej pobieżnie.
Tak było i w tym roku, ale tym razem z racji horrendalnie kiepskiej obsługi w naszej ulubionej knajpce, odwiedziliśmy kilka nowych miejsc. To już zapaliło nam ciekawską lampkę nad głową. Gdzie byśmy się nie ruszyli, na stolikach stały bardzo podobne karteczki reklamujące cztery różne wina domu (choć w każdej restauracji nieco inne) a i karty win zawierały wiele wspólnych pozycji. Szybko okazało się, że za sprawą stoi lokalny wejherowski importer Winne Pola, od którego pochodziły wszystkie fajne wina, na które się w czasie wyjazdu natknęliśmy – a było ich kilka, m.in. lekkie Cavy Mas Fi, Prosecco Cabert, czy Macabeo Bodegas del Rosario.
Zgodnie z pierwszym akapitem, o winiarskich aspektach wyjazdu byśmy zapomnieli pewnie aż do kolejnego roku i kolejnej wycieczki, gdyby nie entuzjastyczny tekst Wojtka Bońkowskiego o Albariño Albanta 2015 od tegoż właśnie importera. Przypomniało nam się, że widzieliśmy to wino w przynajmniej jednej karcie i nawet rozważaliśmy zamówienie butelki. Niestety, Envyfol Syrah 2014 z Doliny Rodanu, które próbowaliśmy dzień wcześniej, zaskoczyło nas płaskim, nieobecnym owocem i suchymi taninami nie nastrajając nas na kolejne winiarskie eksperymenty i odpuściliśmy – a swojemu żalowi dałem wyraz w komentarzu pod artykułem.
Dalszego biegu wydarzeń się nie spodziewałem – mój komentarz zauważył Pan Grzegorz Wejer z Winnych Pól i dziwiąc się naszej opinii o tym winie zaproponował ponowną degustację. Tym samym butelka Envyfol Syrah 2014 znalazła się ponownie w naszych rękach, tym razem już w Łodzi, na spokojnie, we własnych kieliszkach, w ciepłym domowym zaciszu, a nie wieczornym nadmorskim chłodzie. Co tu dużo mówić – niebo, a ziemia. Trafiona butelka? Źle przechowywana (bardzo prawdopodobne)? Tego nie wiem, ale jednego jestem pewien: te wina nie smakowały podobnie.
Dość sucha tanina co prawda nadal była, ale tym razem przykryta intensywną wiśnią, czarną porzeczką z nutą czekoladowego ciasta. Nos intensywny, dość słodki, może nawet nieco korzenny. W ustach dużo owocu, fajna kwasowosć, a mimo tych nieco suchych tanin, gładkie i przyjemne w piciu. Lekkie, smaczne, codzienne wino, choć mało złożone to typowe w smaku dla Doliny Rodanu, spokojnie broniące się w swojej cenie.
Importerowi dziękuję za możliwość zweryfikowania swojej opinii, a nam nie pozostaje nic innego jak w przyszłym roku spróbować Albariño.
Niechcący skasowałem zdjęcie, które zrobiłem – w główce wpisu zatem wycieczkowe zdjęcie zastępcze, a butelka zamiast z biurka, to z nadmorskiego restauracyjnego stolika.
Pochodzenie wina: przesłane do degustacji przez importera Winne Pola. Cena detaliczna tego wina to 33zł i dotyczy sklepu importera w Wejherowie.