Raisins Gaulois pluszowe jak miś
Raisins Gaulois, o którym Marcel Lapierre mówił, że to wino do picia pod prysznicem zaraz po przebudzeniu, trzy lata temu urzekło nas i swoją frywolną owocowością i radosną historią na tyle, że postanowiliśmy zrobić z picia Raisins Gaulois święto cykliczne.
Dwa lata temu się zgapiliśmy, a rok temu nam — mimo starań — nie wyszło. Wina Lapierre’a, obecnie już nie Marcela, a jego syna Matthieu, choć trafiły do portfolio Winoblisko, w ubiegłym styczniu jeszcze nie były dostępne w komplecie. Enoteka Polska już Raisins Gaulois nie miała, Winoblisko jeszcze nie miało, zostaliśmy więc z figą z makiem. W tym roku przygotowaliśmy się lepiej i upatrzywszy butelkę z rocznika 2014, zdobyliśmy ją na czas, czyli na dziś.
Czy cztery lata młodsze wino urzekło nas trzy lata później tak samo? Leniwego poranka nie było, kalendarz nie był tak łaskawy i 27 stycznia tym razem nie raczył wypaść w niedzielę. Ale wino… wino jest po prostu przepyszne! Supersoczyście owocowe, smakuje jakby jeszcze chwilę temu winogrona wisiały na krzewach. Pełno intensywnej, kwaśnej wiśni, a krągła kwasowość powoduje, że jest niesamowicie pijalne. Nuty kwiatowe (Tysia mówi, że tulipan, bo ja z kwiatami mogę raptem strzelać na oślep) i lekko chlebowe dodają tylko dodatkowego uroku.
Raisins Gaulois w tym roku zdecydowanie nie zawiodło, a wręcz przeciwnie. Soczyste i pluszowe, przepyszne beaujolais, choć znika zdecydowanie zbyt szybko. Niestety butelkę mieliśmy tylko jedną.
Pochodzenie wina: zakup własny autora (Winoblisko, 46zł)