Winnowtorkowa słodycz

Botrytis cinerea – te dwa słowa zwiastują rozkosz dla każdego entuzjasty win słodkich, bo trudno wyobrazić sobie białe wina słodkie lepsze, niż te, które powstały z winogron dotkniętych tą szlachetną bądź co bądź, ale jednak – pleśnią.

Szczęśliwie niniejsze wydanie Winnych Wtorków jest poświęcone właśnie winom botryfikowanym, czyli powstałym z winogron dotkniętych pleśnią szlachetną. Z tej przyczyny, Mati postanowił niniejszą notkę zostawić na moją pastwę, choć wino degustowaliśmy obaj. Najbardziej znanym przedstawicielem win botryfikowanych są białe francuskie wina z apelacji Sauternes, położonej oczywiście w Bordeaux. Pośród nich króluje legendarne wręcz Chateau d’Yquem, którego najstarsze roczniki pamiętają czasy Napoleona, a ich kolor już dawno przestał mieć cokolwiek wspólnego z typowymi białymi winami.

Czytaj więcej

Rześkie bąbelki w mroźny styczniowy wieczór…

Mati, jak to zwykle bywa, znacznie szybciej uporał się ze zrecenzowaniem pierwszej butelki zakupionej w nowo otwartym sklepie z winami Marka Kondrata. Wybierając butelki do domu nie mam łatwego życia – muszę pamiętać o tym, że Moja Lepsza Połówka za typowo wytrawnymi winami nie przepada (z czego koniec końców może się cieszyć Mati, gdyż takie butelki trafiają do wspólnej degustacji ;)). Z tego względu do domu trafiły dwa stosunkowo tanie wina słodkie; z pewnością oba są osiągalne dla przeciętnego konsumenta, który chciałby się napić dobrego, słodkiego wina. Dziś pod lupę (i nos) trafiło Moscato Tosti Rosato NV – włoskie, słodkie wino różowe.

Czytaj więcej

Sylwestrowych wspomnień czar

Tegoroczny (choć chyba właściwie to zeszłoroczny) Sylwester był kolejnym spędzonym kameralnie u mnie, a zarazem pierwszym od dnia powstania naszego bloga spędzonym w pełnym składzie Winnych Przygód. Bardzo lubię takie imprezy, nie należę bowiem do ludzi nad wyraz wyskokowych i zawsze wybiorę miłe spotkanie w gronie przyjaciół nad imprezowanie w klubie. Ma to też swoje niewątpliwe zalety innej natury — takie jak dobra kuchnia, dobre alkohole (nie tylko wina), dobra herbata, czy dobra muzyka z dobrym poziomem głośności i przy dobrym torze audio (to jest ten moment, kiedy możecie uznać, że jestem z lekka skrzywiony).

Rzadko nasze spotkania towarzyskie są pokierowane dobrze sprecyzowanym motywem, tym razem jednak z różnych przyczyn dominowały klimaty włoskie. Na stole znalazły się bagietki, włoskie oliwy, wiele szynek (w tym parmeńska) i feeria serów. Wszystko parę dni wcześniej przywiezione z Włoch i absolutnie przepyszne. Całość okraszona została ciepłymi potrawami w postaci lasagne i cannelloni, rzecz jasna, domowej roboty.

Choć przekrój alkoholi w trakcie spotkania był bardzo szeroki…

Czytaj więcej

Tannat na każdą kieszeń

W przerwie od pracy wyskoczyliśmy z biura zobaczyć niedawno otwarty w Łodzi sklep marki Marek Kondrat Wina Wybrane, na który czekaliśmy od czasu odłącznia się Kondrata od Winarium, które do tej pory w Łodzi było. Sklep mieści się w centrum OFF Piotrkowska, zwanym przez naszego dobrego znajomego pieszczotliwie hipster cave.

O samym sklepie wiele pisać nie będę, poza tym, że na pewno jeszcze tam wrócimy. Na półkach stała całkiem bogata selekcja etykiet. Wiele z nich znaliśmy wcześniej z oferty Winarium, wiele z nich to od dawna dobrze kojarzone solidne pozycje. Marek Kondrat Wina Wybrane bardzo silnie reprezentuje dobrze ustawiony segment poniżej 60PLN, w którym jest szeroki wybór sensownych win z różnych zakątków świata. O tym wielokrotnie pisała już blogosfera, m.in. Wojtek Bońkowski na Winicjatywie, Ewa Rybak, czy Marcin Jagodziński na Enofazie.

Czytaj więcej

Edukacji winnej przykład dobitny

Mijają ostatnie minuty przedostatniego dnia Anno Domini 2012, a ja wreszcie zabrałem się za notkę, którą miałem napisać jeszcze przed niedoszłym końcem świata. Przyszły jednak przygotowania przedświąteczne – znacznie bardziej intensywne, niż niegdyś; przyszły Święta, a po nich badania do artykułu, który trzeba oddać „na już”. W końcu jednak nastał czas, w którym mogę opisać podręcznikowy wręcz przykład edukacji z mojej strony, której ofiarą padła wspominana już na tym blogu Moja Lepsza Połówka.

Wszystko zaczęło się od butelki Mosela, zakupionej przy okazji mocno przedświątecznych zakupów. Po opisywanej niedawno austriackiej przygodzie, postanowiłem pójść dalej tym tropem i tak wpadła w moje ręce butelka 2011 Rudolf Mueller Riesling Auslese Mosel. Niestety, MLP niespecjalnie przepada za jakimikolwiek zimnymi napojami. Z tego względu zostałem zmuszony do wypicia pierwszego kieliszka w temperaturze pokojowej. Efekt? Zarówno w nosie, jak i ustach wyraźnie obecna mandarynka. Balans kwasowości i słodyczy poprawny, choć piło się lepsze wina. Nieco zawiedziony odłożyłem butelkę do lodówki.

Czytaj więcej