Winiarz-DJ i jego Sauvignon Blanc
Z roku na rok popularność Sauvignon Blanc na świecie szybuje w kosmos. W ofertach prześcigają się wszyscy, od małych importerów, przez dyskonty i sklepy wielkopowierzchniowe, choć w tej kategorii największy nacisk kładziony jest na przystępną cenowo odsłonę Nowej Zelandii. U nas nie jest to podążanie za trendem, bo mamy tak odkąd pamiętam, ale do wypowiadanego przez Tysię „mam ochotę na Sauvignon Blanc” przyzwyczaiłem się już tak bardzo, że staram się zawsze mieć coś schowane na taką ewentualność.
Nowozelandzkich Sauvignonów spróbowaliśmy, dzięki licznym degustacjom ale i chętnym zakupom win z tamtych stron, bez liku, ale ogrom frajdy sprawia nam poszukiwanie win z miejsc, które nie przychodzą pierwsze na myśl. Niedawno skoczyliśmy do Palatynatu i spróbowaliśmy swojego pierwszego niemieckiego Sauvignon Blanc, tym razem nadrobiliśmy zaległości i wreszcie udało nam się sięgnąć po wino od Janiego Bolykiego z Egeru.
Jani Bolyki to winiarz zapaleniec, DJ hobbysta i organizator festiwali muzycznych w jednym. Fajny tekst o Janim po osobistej wizycie w Egerze napisał Irek Wis, jednocześnie inspirując nas do kupienia dzisiejszego wina. Na swoim koncie, obok klasycznych (jeśli w ogóle w jego przypadku można tak o nich mówić) Bikaverów, ma multum eksperymentów. Od Sauvignon Blanc zaczynając, przez beczkowe Harslevelu idąc, na słodkich Kadarkach Aszú kończąc.
Gdy Irek pisał swój tekst, Sauvignon Blanc 2015 był absolutną nowostką i winiarskim niemowlakiem, nie miał jeszcze nawet etykiety. My swoją butelkę kupiliśmy już normalnie w sklepie i wrażenia mieliśmy od Irkowych dość odmienne.
Nos aromatyczny, wręcz nieco perfumowy, pełen brzoskwini, nut lukru, czy wręcz różanych. Po chwili w kieliszku bardziej charakterystyczne nuty trawiaste, agrestu i liści czarnej porzeczki dały o sobie znać. Usta zaskakujące. Spodziewaliśmy się mocno zarysowanej, ostrej jak brzytwa kwasowości, w jej miejscu znaleźliśmy gładkość, pełnię i wręcz kremowość, które tą kwasowość owinęły w puchowy szalik. Wydało nam się bardzo owocowe i łagodne, z delikatnie pieprznym finiszem. Kwasu chciałoby się więcej, orzeźwienia też, bo do kontemplacji z kolei brakło mu złożoności.
Żałuję, że nie kupiliśmy drugiej butelki, bo coś mi podpowiada, że Sauvignon Blanc Bolykiego nie miało swojego dnia, albo my nie mieliśmy dobrego dnia na to wino? Jak super charakterystyczne etykiety wpadną nam gdzieś w oko, na pewno do niego wrócimy.
Pochodzenie wina: zakup własny autora (Pod Pretextem)