Aaa sekty dwa
Choć na językach w temacie win musujących z najwyższej półki nieubłaganie królują szampany, zapominanie o sektach to grzech, a zapominanie o austriackich sektach — grzech podwójny. Pijąc austriackie wina mamy wrażenie, że u naszych sąsiadów nic nie jest efektem przypadku. Nieważne, czy w kieliszku znajdziemy zwiewnego młodego grünera, niesamowicie skoncentrowanego pełnoletniego Smaragda, soczystego late harvesta, czy może najwyższej próby trockenbeerenauslese — wielka szansa, że będziemy to wino pamiętali długo. Poza własnymi doświadczeniami, utwierdziła nas w tym przekonaniu przekrojowa degustacja zorganizowana przez Austrian Wine Marketing Board w zeszłym roku w Warszawie.
Na tej właśnie degustacji po raz pierwszy spróbowaliśmy kilku sektów Karla Steiningera z Kamptal, które zrobiły na nas duże wrażenie. Steininger wino musujące robi od 27 lat i należy w tym fachu do ścisłej czołówki. Choć nazwisk, które kojarzą się ze świetnymi sektami, można wymienić znacznie więcej, to właśnie jego dwa wina wpadły nam ostatnio w oko, a co za tym idzie — w kieliszki.
Traminer Sekt 2012, zrobiony metodą tradycyjną, intensywnie pachnie różaną konfiturą, gruszkami, nutą miodu i pudrowych cukierków – tym bardzo aromatycznym nosem traminer pokazuje swoją uwodzicielską stronę. W ustach subtelnie słodkie, ale z kwasową kontrą, dzięki czemu świeżość bierze górę nad perfumą. Długie, mocno musujące, pełne kwiatowych niuansów.
Z kolei Zweigelt Sekt 2011, również zrobiony metodą klasyczną czysty zweigelt, to esencja wiśni i czereśni w płynie. Lekka pestkowa gorycz i delikatnie ziemne nuty w smaku dodają mu pazura. Intensywne musowanie i bardzo soczysty owoc sprawia, że mimo wysokiej kwasowości robi wrażenie wręcz słodkiego. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że może aż nazbyt. Warto go spróbować choćby dlatego, że czerwonego bąbla nie spotyka się na każdym rogu, ale przede wszystkim — bo to świetne wino, choć zrobił na nas nieco mniejsze wrażenie niż traminer.
Mimo, że to akurat wina Karla Steiningera przypomniały nam o austriackich sektach, nie mam wątpliwości, że warto sięgnąć również po inne nazwiska. Warto też sięgnąć po inne wina Steiningera, bo jeszcze większe wrażenie od wspomnianych wyżej sektów zrobiły na nas jego musujące rieslingi, grünery i sauvignon blanc. Satysfakcja gwarantowana, zwłaszcza, że — co wydaje się dużym plusem Austrii jako krainy wina — w ofercie polskich importerów wina dobre i świetne znacznie przeważają nad przeciętnymi.
Pochodzenie wina: zakup własny autora (KruliQ Wine & Art).
Wina Steiningera do Polski importuje The FIne Food Group, a także Wino i Kieliszki (przy stoliku których próbowaliśmy win na austriackiej degustacji).