Lampka Wina na Święta

Zbliżają się Święta, a przynajmniej tak mówią. Piszę w ten sposób, bo w tym roku atmosfera świąteczna w ogóle do mnie nie dotarła. Zupełnie, jakby schowali mnie pod kloszem, izolując od codziennej rzeczywistości. Może to dziesięć dni w Irlandii, a może wir pracy, w który wpadłem po powrocie — nie wiem. Parę dni temu, gdy wracałem do domu taksówką, kierowca na do widzenia złożył mi życzenia spokojnych świąt. Dłuższą chwilę zastanawiałem się o co mu właściwie chodzi, i czy aby na pewno nie wypiłem zbyt dużo wina na wcześniejszym spotkaniu. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że Wielkanoc już depcze nasze pięty. Już tylko kilka chwil, a zasiądziemy do stołów, wspólnie biesiadując, ciesząc się, pałaszując mazurki i inne pyszności. Jedna tylko rzecz, tak typowa w moim przypadku dla świątecznego okresu, dała o sobie znać i dopuściła mnie w swe objęcia.

Odrobina. Odrobina jest nieśmiała, ale pozwoiła mi ujawnić na blogu swe pełne imie. Odrobina Czasu Wolnego w tym roku była dla mnie łaskawa i przyszła do mnie już dziś. To jeden z pierwszych wieczorów od dłuższego czasu, kiedy udało mi się usiąść w fotelu z herbatą i oddać się przyjemności. Przyjemności obcowania z papierem, na którym wydrukowano nie techniczną dokumentację, a trochę ambrozji dla serca i ducha.

Tak się złożyło, że w trakcie naszego Matysiowego wyjazdu do Éire pocztą przyfrunęły do mnie Wytrawne Teksty Lampki Wina, bloga tak fascynującego, jak i niezwykłego. Losy Lampki Wina w internecie śledzę z zapartym tchem niemal od jej powstania. To miejsce na swój sposób wyjątkowe. To blog, dla którego wino nie jest celem. Nie jest też środkiem — chowa się w cieniu, jak baczny obserwator, szepcąc ciche słowa zza kotary. Takie są też Wytrawne Teksty.

Wytrawne Teksty dały mi ogrom przyjemności zamknięty w małej, literackiej formie. Czytałem je z uśmiechem na twarzy — raz ironicznym, raz ciepłym, innym jeszcze razem pełnym chichotu. Oczyma skakałem raz to po tekstach — żywych, prawdziwych, zaklętych w kartce wolą drukarza, ale myślą autora wyrywających się na świat — raz to po ilustracjach, niebanalnych i humorzastych. Cały czas sie uśmiechając, bo trudno nie uśmiechać się, czytając prozę Lampki Wina.

Dziękuję!

ps. Nie byłbym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepił — skład tekstu od czasu do czasu hamował mą rozpasaną radość, by na krótki moment ustąpić lekkiemu zgrzytowi zębów, ale taki już jestem. Zboczenie zawodowe, mówią. Natura, mówią. Czepialstwo, też mówią. 😉