Winne Wtorki po brazylijsku, czyli jak stare jest za stare

Z naszej inicjatywy wczorajsze Winne Wtorki (czyżby środa na Winnych Przygodach naprawdę stała się już niepisaną tradycją?) sponsoruje Brazylia w dowolnym kształcie, odmianie i kolorze. Wyniknęło to z dużego sentymentu Tysi do pewnego brazylijskiego wina (które dziś nie jest przedmiotem notki, ale będzie niebawem), który z kolei był skutecznym motywatorem do małych brazylijskich zakupów.

Dzisiejszą notkę sponsoruje pytanie jak stare jest za stare, a także nawet w sklepie specjalistycznym czasem kupuje się kota w worku. Na tapecie wylądowało Salton Volpi Sauvignon Blanc 2009. Rocznik ukryty malutkim drukiem, nawet go nie zauważyliśmy po otworzeniu paczki. Tej informacji jako pierwszej poszukaliśmy jednak po nalaniu wina do kieliszków.

Kolor jak na sauvignon blanc zaskakujący. Nos natomiast już adekwatny do koloru. Po przebiciu się przez gigantyczne utlenienie i aromaty rodem z kiepskiego sherry, z rozciapcianymi jabłkami na czele, w nozdrza buchają fascynujące nuty w winie niezbyt często spotykane. Mianowicie nuty ciepłego samogonu prosto z rury. W ustach kwasowość wymykająca się spod kontroli prawie tak jak święty Mikołaj, żwawo uciekający przez komin przypalany ogniem od spodu. W sprzedaży wiązanej — znów tłuczone jabłka. Intrygujące, doprawdy. To chyba najładniejszy superlatyw, jaki przychodzi mi do głowy. Nie polecamy. Przynajmniej nie takiego dziadka — trudno przewidzieć jak smakuje w wieku młodzieńczym. 🙂

Zobaczymy co będzie dalej w brazylijskiej paczce 🙂

Pochodzenie wina: zakup własny autora (36zł, Wineport)