Spóźnieni niczym PKP, czyli relacja z degustacji E&C Wine

Nasze opóźnienia w publikowaniu informacji bywają ogromne, ale to jest mniej więcej tak, jak ze spiralą kredytową – jeden nieopublikowany post goni następny, i tak pewne tematy odchodzą w zapomnienie… O istotnych wydarzeniach jednak nie zapominamy, dlatego postanowiliśmy wreszcie opisać degustację firmy E&C Wine, której byliśmy uczestnikami we wrześniu br. Degustacja odbyła się u Jurka Kruka w 4senses, w Warszawie.

Tematem przewodnim degustacji były wina kalifornijskie. Za sprawą E&C Wine do szerokiego grona amatorów wina niebawem trafią zróżnicowane w cenie i jakości wina kalifornijskie. W ramach degustacji mieliśmy okazję spróbować 25 win – 5 białych (Chardonnay, Sauvignon Blanc, ale także relatywnie mało znany szczep Albariño), a także 20 czerwonych (tutaj cała gama Shirazów, Merlotów, Cabernet Sauvignon i, rzecz jasna, Zinfandelów – również z kupażami tych szczepów).

Krzysiek: Z win białych do gustu zdecydowanie najbardziej przypadło mi tajemnicze Albariño. Wino to (2009 Peter Franus Napa Valley Albariño) wykazywało intensywne zapachy pomarańczy i mandarynki z lekką nutą miodu. Spośród win czerwonych urzekło mnie wino 2004 Vineyard 7 Spring Mountain Napa Valley Cabernet Sauvignon – doskonała struktura, bogate nuty kwiatowe, silnie obecne jagody, jeżyny i dąb. Poza tym, do gustu przypadły mi mniej lub bardziej wszystkie Zinfandele. Wina tego szczepu, będące sztandarowym kalifornijskim wyrobem, zauroczyły mnie swoją słodyczą i siłą owoców. Zinfandele na rynku polskim bywały obecne dość licznie, ale najczęściej pod postacią win dość tanich i niezbyt wysokiej jakości. Ziny oferowane przez E&C Wine mają szansę ten wizerunek zmienić.

Mati: Przekrój win był naprawdę szeroki. Była to dla mnie pierwsza degustacja, w której w tak krótkim czasie mój nos i podniebienie musiały ustosunkować się do tak wielu butelek. Wpłynęło to tym samym na postrzeganie niektórych win, im dalej bowiem, tym bardziej mieszało mi się już co tak naprawdę czuję. Wina białe pamiętam świetnie. Pamiętam też, że żadne mnie nie zachwyciło. Moimi faworytami okazały się 2009 Peter Franus Napa Valley Albariño – z nutami awokado, moreli, orzechów, miodu i skórki pomarańczowej – oraz 2005 Vineyard 7 Spring Mountain Napa Valley Reserve Chardonnay, które choć nie było moim ulubionym typem Chardonnay (jestem zwolennikiem silnie mineralnych białych Burgundów), było winem bardzo solidnym i dobrze zrobionym. Zdecydowanie lepiej, przekrojowo, było z czerwieniami – aczkolwiek pewien zarzut miałem do większości butelek. Gęste, z niebotyczną wręcz ekstrakcją, do cięcia nożem jak marmolada – przy większości butelek pierwszą myślą dla mnie było „dwie, trzy godziny w dekanterze… i wrócimy do tematu”. Być może nawet dłużej. Być może powinny po prostu poleżeć. A być może wcale nie stały by się od tego lepsze. Było jednak kilka perełek – zaliczam do nich, w mojej ocenie, 2007 Miner Stagecoach Vineyard Napa Valley Merlot, 2004 Vineyard 7 Spring Mountain Napa Valley Cabernet Sauvignon (jak się okazało, wcale nie najdroższy z Cabernetów), i 2008 Peter Franus Brandlin Vineyard Mount Veeder Napa Valley Zinfandel, który mnie absolutnie zauroczył. Jestem dużym fanem Zinfandeli i mocno ubolewam nad ich słabym wyborem w polskich sklepach specjalistycznych, dlatego z ogromną radością oddałem się wąchaniu i cmokaniu nad zaprezentowanymi butelkami. Choć wielu z prezentowanych win bym nie kupił (a przynajmniej nie w takim budżecie), wina były naprawdę dobre. Inicjatywa E&C Wines dążąca do poszerzenia dostępności win kalifornijskich w Polsce zasługuje na przyklaśnięcie i mocno kibicuję!

Podsumowując tą nieziemsko spóźnioną notkę, chcielibyśmy podziękować Erikowi Christiansenowi i Chrisowi Kohlwesowi z E&C Wines, Jurkowi Kurkowi z 4senses i Maćkowi Gontarzowi z viniculture.pl za możliwość uczestnictwa w tym wydarzeniu. Było to dla nas bardzo sympatyczne spotkanie i świetna okazja do poznania się osobiście – do zobaczenia!