Wino pod prysznicem
Niektóre wina są zwyczajnie kiepskie — nad nimi nie warto się rozwodzić. Inne to wina intelektualne, nad którymi warto się zamyślić, usiąść w spokoju w fotelu i nie przestawać wąchać godzinami. Wina, które najwięcej radości dają w skupionej degustacji, a nie w piciu. Są też inne wina. Wina, które swoją całą osobowością zachęcają do tego, by je pić i cieszyć się nimi — tak po prostu, czerpiąc pełnymi garściami. Wśród nich bardzo często są prawdziwe perełki.
Właśnie takie jest Raisins Gaulois Lapierre’a. Lubując się w Beaujolais nie sposób się z winami świętej pamięci Marcela Lapierre’a nie zetknąć, a samej postaci, tak ważnej dla regionu, nie znać. Już etykieta Raisins Gaulois zdradza nieco charakter wina, o którym sam Marcel Lapierre mówił wino do picia pod prysznicem zaraz po przebudzeniu, a zarazem wino, by ugasić pragnienie. Pełne radosnego i pełnego werwy charakteru Beaujolais, a zarazem uwikłane bogactwem niuansów i złożone, jak najlepsze etykiety z tej winnicy.
Raisins Gaulois, choć oznaczone jako Vin de France, to praktycznie Morgon. Większość winogron pochodzi z młodszych winorośli Lapierre’a z parceli w Morgon, a część jedynie z innych posiadłości w AOC Beaujolais. Kruczki prawne systemu apelacyjnego Francji są zawiłe, ale efekt jest prosty — to przykład wina, w którym Vin de France nie świadczy o niczym złym, a Morgon przemawia przezeń pełną gębą.
Ja nie piłem Raisins Gaulois pod prysznicem, jak mawiał Lapierre — ale leniwe poranne niedzielne śniadanie w pieleszach zagwarantowało równie świetny anturaż. Żywy, soczysty czerwony owoc grający pierwsze skrzypce, przeplatany z wyraźnym mineralnym chłodem. Przepyszne i harmonijne, a w kieliszku wręcz połyskliwe. Wino, dla którego warto zachować leniwe poranki. Które warto wziąć na piknik, niezależnie od pogody. Po prostu: radosna energia zaklęta w kieliszku nastrajająca pozytywnie na cały dzień. To był dobry dzień.
Pochodzenie wina: zakup własny, Enoteka Polska (Warszawa), 42zł