Październikowy misz-masz
Październik, podobnie jak ostatnie parę miesięcy, minął pod znakiem licznych butelek degustowanych w domowym lub biurowym zaciszu. Bardziej dla odpoczynku i własnej przyjemności, niż edukacyjnie. Mało notowaliśmy, trudno więc i o próbowanych winach poematy pisać. Było kilka degustacji, które czekają w kolejce do opisania — a jest co opisywać! Tutaj jednak mniej formalnie i nie przy linijce. Kilka butelek, które wywołały uśmiech na naszych twarzach i dały nam sporo przyjemności, dając się tym samym zapamiętać bardziej od innych.
Steinmühle Riesling Spätlese 2012
Młodziutki, jeszcze wręcz delikatnie perlisty, słodki riesling z kolekcji Jung & Lecker, tegorocznej warszawskiej Knajpy Roku 2013. Obiecywałem sobie, żeby do nich zajrzeć, już od dawna. Przytrafiła się okazja w postaci krótkiej biznesowej kawy w Warszawie. Jako, że podróży było więcej niż kawy, zahaczenie po wino było idealnym pomysłem na uczynienie tej wycieczki bardziej do rzeczy. Na Emilii Plater zostałem ochlapany błotem po pas, więc poza zakupem wina uraczyłem się też rieslingiem na miejscu na poprawę humoru.
Wino proste i przyjemne, bez uniesień, ale z typową dla niemieckich rieslingów równowagą między słodyczą, a kwasowością. Strzał w dziesiątkę, za niecałe 45zł. Schłodzone zniknęło, nim się obejrzeliśmy.
Miolo Cuvée Tradition Brut Rosé
Przy okazji brazylijskich winnych wtorków zrobiliśmy też inne brazylijskie zakupy. W planach były białe bąbelki z czystego chardonnay, ale akurat w sklepie nie było i — za zgodą oczywiście — w paczce przyjechały bąbelki w kolorze różowym. Pinot noir i chardonnay, dokładnie rzecz biorąc.
Kolor, co uwieczniliśmy na zdjęciu, absolutnie piorunujący. Samo wino natomiast dość intrygujące i z Tysią mamy wobec niego trochę odmienne uczucia. Mocno wytrawne, czereśniowo-migdałowe, z wyraźną goryczką. Mnie wydało się odrobinę męczące, Tysi podobało się dużo bardziej. Zdecydowanie jednak po stronie tych dobrych bąbli, a nie tych miernych.
Leonis Tokaj Édes Szamorodni 2007
Zgarnięty z półki w Klubie Wino w przypływie impulsu, szamorodni z drugiej linii Patriciusa. Całość za sprawą współpracy Klubu Wino z Interwinem — nareszcie Katinka dostępna na półce w Łodzi, a obok niej inne pyszności.
Nie rozwodząc się za bardzo (wszak to szamorodni, a nie 6-puttonowe złoto w kieliszku), przepyszny tokaj. Po warszawskiej degustacji przekonaliśmy się, że Patricius nie ma złych win. Teraz przekonujemy się, że ich druga linia też nie pozostaje w polu. Warto, a na tokaj zawsze jest dobry moment.
Château Jouclary Cabardès Les Amandiers 2010
Po kilku lekkich i przyjemnych propozycjach, przywiało nas w bardziej mięsiste i konkretne rejony. Wraz z paroma Bordeaux od DELiWINA, na które mieliśmy ochotę, przyjechało do nas Les Amandiers z Château Jouclary.
Młoda jak na Francję apelacja Cabardès z Langwedocji charakteryzuje się ciekawymi mieszankami gron, bo przepisy apelacji obligują do pomieszania szczepów charakterystycznych dla klimatu śródziemnomorskiego ze szczepami typowymi dla klimatu atlantyckiego. Efektem, w przypadku Les Amandiers, jest blend merlota (50%) z syrah i grenache (30%/20%).
Wino potężne i gęste, z wyrazistymi taninami, słodkokwaśnymi nutami śliwki, jagody, aronii, szczyptą ziół i przypraw korzennych i suszonych owoców. Długie i pełne, a zaraz po otwarciu wręcz trudne do picia. Na trzeci dzień (sic!) było łagodne jak baranek, ale nadal ani trochę nie zmęczone. Szkoda, że nie mieliśmy pod ręką solidnego kawałka mięsa.
…zobaczymy, co przyniesie listopad 😉
Pochodzenie win: zakupy własne (w każdym przypadku)