Kategoria: Wino

Z cyklu: Flaszka z osiedla na ratunek — Zinfandel Sutter Home

Z góry przepraszam za tak bezpardonowy atak w powyższym, wyróżnionym zdjęciu, ale tytułowa flaszeczka została opróżniona szybciej, niż zdążyłem pomyśleć na temat notki na bloga, nie mówiąc już o własnym zdjęciu. Jakby nie patrzeć już samo to stwierdzenie stanowi pewną rekomendację, niemniej nie uprzedzajmy faktów.

Czytaj więcej

Aaa sekty dwa

Choć na językach w temacie win musujących z najwyższej półki nieubłaganie królują szampany, zapominanie o sektach to grzech, a zapominanie o austriackich sektach — grzech podwójny. Pijąc austriackie wina mamy wrażenie, że u naszych sąsiadów nic nie jest efektem przypadku. Nieważne, czy w kieliszku znajdziemy zwiewnego młodego grünera, niesamowicie skoncentrowanego pełnoletniego Smaragda, soczystego late harvesta, czy może najwyższej próby trockenbeerenauslese — wielka szansa, że będziemy to wino pamiętali długo. Poza własnymi doświadczeniami, utwierdziła nas w tym przekonaniu przekrojowa degustacja zorganizowana przez Austrian Wine Marketing Board w zeszłym roku w Warszawie.

Na tej właśnie degustacji po raz pierwszy spróbowaliśmy kilku sektów Karla Steiningera z Kamptal, które zrobiły na nas duże wrażenie. Steininger wino musujące robi od 27 lat i należy w tym fachu do ścisłej czołówki. Choć nazwisk, które kojarzą się ze świetnymi sektami, można wymienić znacznie więcej, to właśnie jego dwa wina wpadły nam ostatnio w oko, a co za tym idzie — w kieliszki.

Czytaj więcej

Kolejne wyrwane z kontekstu Chablis

Między tygodniem w śniegu a tygodniem w deszczu trafiła nam się ostatnio jedna niedziela z cudownym słońcem, lekkim, niemal wiosennym wiatrem i temperaturą na tyle przyjemną, że z radością poszliśmy na długi spacer. Po powrocie leniwe popołudnie okazało się idealnym momentem, by sięgnąć do lodówki po Chablis, które już dłuższą chwilę czekało na swój moment.

Czytaj więcej

Ogień z wodą

Ostatnimi czasy częściej wpadam w nastrój melancholijny, odpływając myślą daleko, daleko stąd. Matriksowy „bullet time” przeniesiony na grunt refleksji nad własnym życiem, coraz trudniejszy do osiągnięcia wobec setek bodźców, zwłaszcza tych wyłaniających się z otchłani cyfrowych monstrów, towarzyszących nam od samego poranka, aż po kres dnia. Coraz trudniej jest znaleźć takie chwile, zwłaszcza gdy jednocześnie wiążą się one z poznaniem swoich głęboko skrywanych emocji, skrzętnie ukrytych pod płaszczykiem powierzchownej pogoni za wszystkim, co nas otacza.

Czytaj więcej

Tarasowe Somló bez charakteru

Węgierskie Somló to źródło win, które zasługują na równie wiele atencji, co Tokaj, czy Eger. O tych drugich każdy gdzieś słyszał, może nawet pił. O Somló — niekoniecznie. Bazaltowe gleby wulkaniczne to coś, czego się w tej części Europy nie spotyka, ale Węgry — właśnie dzięki Somló — są w tej konkurencji wielkim wygranym. W regionie Somló (wina z krzewów rosnących na zboczach) i Nagy-Somló (z krzewów z pozostałych terenów) znajdziemy przede wszystkim Juhfarka, bodaj najbardziej charakterystyczne wino tamtych okolic, Hárslevelű i Furminta. Winiarze eksperymentują też z szeregiem innych odmian, które dobrze wykorzystują potencjał gleb wulkanicznych, jak np. Syrah, który świetnie sprawdza się nieopodal sycylijskiej Etny.

Wina z Somló to często, szeroko patrząc, mikstura słonej mineralności, dużego ekstraktu, kwasowości, słodyczy i nierzadko wyraźnego utlenienia. Niełatwy orzech do zgryzienia i klimaty nie dla każdego.

Po Nagy-Somló w tym roku sięgnął Lidl w ramach swojej węgierskiej oferty, wrzucając na półki Zenita od znanego producenta, Tornai. Ich młody Zenit, węgierska krzyżówka Bouvier i Ezerjo, daleko pada jednak od obrazu Somló z akapitu wyżej.  Tornai Zenit 2014 jest mocno kwasowy (choć moim zdaniem daleko mu do ekstremów), łagodny, niezbyt ekstraktywny. Obok cytrusowości i lekkich nut warzywnych pałęta się lekka mineralność, ale raczej malowana cienką kreską. W ustach bardzo orzeźwiające i zaskakująco łatwe w odbiorze. Moje główne skojarzenie to wino tarasowe. Chętnie piłbym je w upalne lato, mniej chętnie teraz, zimą.

Dla szukających prawdziwego Somló może być zawodem, ale dla Lidla — na pewno bezpieczniejszą opcją, która nie odstraszy konsumenta. Mnie się podobało, choć mam po nim wulkaniczny niedosyt.

Pochodzenie wina: zakup własny autora (19.99zł, Lidl)