„Eu fiquei a ver navios”: Wines of Portugal 2022
Degustacja Wines of Portugal Grand Tasting organizowana co roku przez Polską-Portugalską Izbę Handlową, Wines of Portugal i Ferment, to od wielu lat stały element krajobrazu wydarzeń winiarskich w Warszawie.
Reklamowana i opisywana jako największa degustacja jakościowych win portugalskich od kilkudziesięciu wiodących producentów obecnych na polskim rynku i poszukujących dystrybutorów, w tym roku zawitała w Warszawie już po raz ósmy. Impreza zasługuje na metkę w zasadzie niezniszczalnej i niezachwianej. Mimo restrykcji, spotkania z portugalskim winem powróciły do Pałacu Prymasowskiego również we wrześniu 2020 — w roku, gdy większość spotkań branżowych nie odbyła się wcale lub wyłącznie w formule wysyłkowo-wirtualnej.
My po raz pierwszy dotarliśmy z tej okazji do Warszawy w 2016 roku. Wydarzenie zrobiło na nas duże wrażenie, zarówno od strony organizacyjnej jak i spróbowanych win. Jak sięgam pamięcią, nie tylko na nas. Szperając w internecie odnalazłem artykuły na temat tej degustacji u Zdegustowanego, na Winicjatywie, czy u Piotrka Wołkowskiego, niekwestionowanego specjalisty w materii win portugalskich.
Przekrojowe spotkanie Wines of Portugal świetnie wpisywało się w rozpędzającą się wówczas z dużym impetem popularność win portugalskich nad Wisłą, która wciąż dynamicznie rośnie — wartość importu win portugalskich w 2021 przekroczyła 30.98 milionów euro, notując wzrost o 19.54% względem roku poprzedniego. Kilkadziesiąt stolików przygotowanych przez producentów i importerów obfitowało w wina z większości zakątków, a i sam wybór butelek był różnorodny stylistycznie i ukazujący różne twarze winiarskiej Portugalii. Przynajmniej kilka z nich trwale mi zapadło w pamięć, mimo upływu lat.
W przeciwieństwie do samej imprezy, my mieliśmy dwa lata przerwy — zaproszenie na tegoroczną edycję otwierałem więc z iskrą w oku i dużą ekscytacją. Termin, szczęśliwym trafem, z niczym nam nie kolidował. Wiedziałem, że musimy się pojawić w Warszawie.
Impreza przeniosła się z zabytkowego Pałacu Prymasowskiego na ostatnie piętro Vitkaca, do którego dotarliśmy nie bez przygód za sprawą licznych remontów prowadzonych na trasie kolejowej między Łodzią a Warszawą. Żyjąc wspomnieniami z wcześniejszych edycji, ostrzyliśmy sobie zęby na spotkania ze znajomymi, świetne wina i odświeżenie sobie po dłuższej przerwie, co dziś w Portugalii piszczy. Wszystko to mimo dość zachowawczej listy producentów anonsowanych w zaproszeniu, która odrobinę a priori studziła rozbuchaną ekscytację.
Niestety, jak często takie obawy okazują się bezpodstawne, tak teraz nasz balonik oczekiwań pękł z trzaskiem. Sala główna w Vitkacu, z reguły przyjemnie przestronna i niezatłoczona nawet na obfitujących w gości wydarzeniach, teraz niemal świeciła pustkami, w kontraście do wspomnień przepychania się w pałacu łokciami kilka lat temu. Lista wystawców, od paru lat w znacznej części niezmienna i zbudowana z widocznym naciskiem na duże spółdzielnie, nie była zła co do zasady (choć tym razem żadne nazwisko nie przyprawiało o szybsze bicie serca), ale już przekrój win wzbudził wyraźny niedosyt. Wykluwała się z niego bowiem bardzo monotonna, jednorodna i krzywdząca wizja Portugalii robiącej wina na jedno kopyto stylizowane pod masowego konsumenta. Czuliśmy się trochę jak turyści oprowadzeni przez przewodnika z łapanki, który na łapu-capu pokazał oklepane landszafty z przygrywającą w tle muzyką z mainstreamowej rozgłośni i uznał robotę za wykonaną.
O swoich wątpliwościach podobnej natury Piotr Wołkowski pisał już po poprzedniej edycji w 2021 roku w swoim podsumowaniu, ale wówczas wziąłem to za pandemiczne spowolnienie, a nie konsekwentne podejście organizatora do formuły, nomen omen, Grand Tasting.
Od spotkania w Warszawie 3 października minął miesiąc, a o degustacji Wines of Portugal, poza krótkimi wzmiankami w mediach społecznościowych, nie napisał bodaj nikt. Największa degustacja win portugalskich w Polsce przeszła tym razem bez echa. Nie brakło na niej dobrych win, ale różnorodność i bogactwo Portugalii szczycącej się ponad 250 lokalnymi odmianami winorośli, w której — jak wszędzie na świecie — nie brakuje nowego nurtu, eksperymentowania, kształtowania nowych trendów czy szukania ponadprzeciętnej jakości w winach na wskroś klasycznych, schowano głęboko pod kamieniem.
Z kuluarowych rozmów ze znajomymi w winie wykluło się wrażenie, że Wines of Portugal jest z formułą tej degustacji wciąż tam, gdzie kilka lat temu, ale świat już niekoniecznie. Dlaczego? Bardzo chciałbym wiedzieć. To już nie czas, w którym poza najbardziej zaangażowanymi podróżnikami portugalskich win nikt nie zna i nie szuka. Po świetne, a często wybitne, wina z większości zakątków Portugalii możemy z łatwością sięgnąć u polskich importerów, nie tylko lokalnych i butikowych. Mnogość stylów i regionów nie dziwi w kartach wine barów i restauracji, nie tylko tych najbardziej aspirujących. Nawet markety i dyskonty potrafią sięgnąć po wina zauważalnie mniej zachowawcze w stylu niż obraz namalowany w Warszawie. Dla kogo w branży HoReCa i wśród miłośników wina jest zatem kierowany jedynie tak wąski wycinek tego, co Portugalia ma do zaoferowania? Nie wiem.
Być może organizatorzy mają swój cel, który konsekwentnie realizują, a moje spostrzeżenia mogą wynikać z patrzenia przez pryzmat bańki osób zainteresowanych winem. Mimo to wierzę, że dziś nie brakuje w Polsce miejsca na promocję i popularyzację win portugalskich z szerszym spojrzeniem na ich różnorodność. Z powodzeniem robią to organizacje zaangażowane w promocję win niemieckich, austriackich, hiszpańskich, czy z Chile. Wines of Portugal, które kilka lat temu było liderem stawki, dziś zaczyna zostawać w tyle.
Portugalczycy używają powiedzenia: ficar a ver navios, dosł. wyglądać za statkami, oznaczającego spotkanie się z zawodem i rozczarowaniem, które dobrze obrazuje moje odczucia po tegorocznej edycji Wines of Portugal Grand Tasting. Dotychczas pozycja obowiązkowa w rocznym kalendarzu winiarskich wydarzeń, dziś nie wydaje się oczywista.
Czy za rok Wines of Portugal Grand Tasting 2023 okaże się kolejnym odtworzeniem tej samej składanki, czy premierą nowego, gorącego albumu? Na pewno powiem: „sprawdzam”. A do tego czasu zachęcam Was do przeczytania książki Foot Trodden – Portugal and the Wines That Time Forgot Simona J. Woolfa, autora popularnej Amber Revolution. Znajdziecie w niej dużo powodów, żeby serce w temacie portugalskich win zabiło szybciej.