Pociąg do Barolo
Dosłownie chwilę temu pisaliśmy, że okazji do pogłębiania zażyłości z Barolo chciało by się więcej (choć ostatni rok był przełomowy), a tu już luty zaczyna tegoroczne przygody z impetem degustacją w ciemno dziesięciu owych. Rzecz jasna to znów sprawka Michała Misiora z Wine Trip Into Your Soul, który nawet na moment nie zwalnia tempa i mógłby śmiało rozważyć sprzedaż abonamentów i karnetów na swoje degustacje.
Na prężenie muskułów i opisywanie butelki po butelce jesteśmy zbyt ciency w uszach. Notatki dla siebie i własnej edukacji zrobiliśmy staranne, ale Wam, drodzy Czytelnicy, polecamy obszerną i świetnie napisaną relację Roberta z Naszego Świata Win, który na Piemoncie zjadł dużo więcej zębów niż my. Zamiast tego chcemy podzielić się z Wami odkryciami, zawodami i niespodziankami.
Największym odkryciem spotkania było Nebbiolo, które zrobiło wrażenie większe niż kilka innych butelek, choć jako jedyne wcale nie pochodziło z Barolo. Mowa o Grasso Fratelli Langhe Nebbiolo 2012 (Trezor Wines, 63 zł), które udowadnia, że w rękach wprawnego winiarza „zwykłe” Nebbiolo z Langhe potrafi dać wina interesujące i wielowymiarowe. Pierwsze skrzypce grają słodkie wiśnie, ale obok nich żurawina, leśna ściółka, nutka rozmarynu. Do tego żywa kwasowość i drobniutka tanina. To bodaj jedno z najlepszych Langhe Nebbiolo jakie w ostatnim czasie piliśmy, a w tej cenie po prostu rewelacyjny zakup.
Największe wrażenie zrobiły na nas wina Elvio Cogno, których niedawno próbowaliśmy też na Grand Prix Magazynu Wino. To winiarz, który swoje szkoły zdobywał u Marcariniego, by dziś robić wina z własnej działki w cru Ravera, tym z najbardziej znamienitych w Novello. W ramach panelu mieliśmy okazję spróbować dwóch jego win. Oba jednak aż proszą się, by wrócić do nich dopiero za kilka lat. Elvio Cogno Barolo Ravera 2012 (Vininova, 228 zł), pachnące wiśniami, żurawiną, poziomkami, bardzo aromatyczne, z wyczuwalnymi niuansami beczki. W ustach skoncentrowane, zwarte, z wysoką kwasowością i mocnymi taninami aż woła, by nie otwierać go już teraz, choć już daje dużo radości. Elvio Cogno Barolo Riserva Vigna Elena 2010 (Vininova, 340 zł) to flagowa etykieta Cogno, powstaje z parceli Elena na Raverze jedynie w najlepszych rocznikach. Wino jest leżakowane dłużej (36 kontra 24 miesięcy) i w większych beczkach (botti 40hl ze sławońskiego dębu). Choć i starsze i więcej czasu spędziło już na spokojnym dojrzewaniu, nadal bez wątpienia potrzebuje oddechu. Pełno w nim likierowej wiśni, żurawiny, nut korzennych i leśnego runa. Najciemniejsze, najbardziej aromatyczne i najbardziej skoncentrowane wino ze wszystkich próbowanych w ustach zaskakuje pluszową wręcz kwasowością i niebywale drobną taniną. Mimo tego esencjonalnego charakteru to w żadnym wypadku nie jest zabite beczką Barolo z obozu skrajnej moderny – bynajmniej. Mimo tych zachwytów, zarówno zwykłe Barolo Ravera i jak i Vigna Elena to wina, które najlepsze mają dopiero przed sobą i aż żal pić je już teraz. Jeśli macie cierpliwość, by dać przykryć trochę im się kurzem – trudno o większą rekomendację. Jeśli chcecie cieszyć się już dziś – czytajcie dalej.
Najbardziej chcielibyśmy pić jedno z (również) dwóch win tego producenta, które pojawiły się na panelu. Brezza Barolo Sarmassa 2006 (WineAndYou, 159 zł) to prawie najstarsze Barolo tego dnia, ale trzymające się w formie lepiej niż fantastycznie. Co więcej, choć na pewno to nie jest jego ostatnie słowo, jest już spokojnie gotowe do picia, ułożone i dające dużo frajdy tu i teraz. Wiśniowo żurawinowe, poziomkowe, z nutą ziół, ziemi i lukru z pączków pokazuje sporą koncentrację i charakterną taninę, ale też nieco już ugłaskaną kwasowość. Długie, soczyste, otwierające się pięknie w kieliszku, w którym wszystko jest w świetnej harmonii. Cannubi 2007 tego producenta podobało nam się mniej. Było bardziej likierowe, dojrzalsze, nieco korzenne i pieprzne, z dominującym, cięższym charakterem ciemnych owoców. Choć Cannubi to historyczna, legendarna wręcz parcela, z tej dwójki Sarmassa wydała się ciekawsza i subtelniejsza. W obu przypadkach to jednak wina o fantastycznym stosunku ceny do jakości jak również jedne z tych, które w obecnie dostępnym w sprzedaży roczniku nadają się do otworzenia od razu.
Największym zawodem, a może raczej największymi zawodami, były w sumie trzy butelki. Preludium do panelu w postaci MonteOliveto di Casa Atlas Barolo 2005 (Wine Avenue, 225 zł) było martwe na dzień dobry, co zasmuciło nas podwójnie. Zarówno dlatego, że oczekiwanie 12 lat od Barolo wydaje się niczym niezwykłym, jak i dlatego, że nie kojarzę wcześniej słabych butelek od tego importera. Tymczasem wino było wyraźnie utlenione, pachniało sosem sojowym, miało stłumiony i zgaszony owoc, a brunatny kolor sugerował ewolucję dalece dalej posuniętą niż bym się spodziewał. Mając na szali sprężystego nastolatka w postaci opisywanej wcześniej Sarmassy, tutaj coś poszło bardzo nie tak. Butelka z Lidla (element u Michała niemal obowiązkowy) zasługuje na spuszczenie zasłony milczenia i nie zdziwię się, jeżeli ktoś zrazi się do Barolo raz na zawsze po spróbowaniu. Z kolei Cantina Rasore Torrato Barolo 2011, jedyne wino panelu, które w Polsce nie ma swojego importera, choć Michał użył określenia „jeszcze„, naszym zdaniem mogłoby go nadal nie mieć bez uszczerbku dla dostępnej w Polsce reprezentacji Barolo. Uderza dużą koncentracją, ciemnym owocem, wręcz creme de cassis, ale potem obnaża miękką taninę, umiarkowaną kwasowość i brak złożoności. To taki gracz, który wszystkie karty odkrywa od razu, ale nudzi już przy drugim kieliszku. To kubeł zimnej wody na głowę, jeżeli myśli się, że nazwa Barolo na etykiecie jest jednoznacznym wyznacznikiem jakości.
Ten pouczający panel był dla nas bardzo ciekawy z dwóch powodów. Z jednej strony dał nam kolejne doświadczenia z Barolo poszerzające naszą wiedzę, z drugiej zdarł kolejną firankę z kultowości tego miejsca. Z perspektywy wiemy, że na wszystkie wina trzeba patrzeć po ludzku – szukając w nich radości i przyjemności. Aura legendarnego, kultowego Barolo niepotrzebnie utrudnia zwykłe i szczere cieszenie się winami z tą nazwą na etykiecie. Warto po prostu po Barolo sięgnąć, niekoniecznie zawsze starannie kalkulując, czy to już właściwy moment na jego otwarcie i szukając wyjątkowej okazji – czego sobie i Wam życzymy.
Dzięki Michał za organizację tego spotkania! Dziękujemy również Busy Bee za ugoszczenie nas po raz kolejny.
Pochodzenie win: próbowane na degustacji. W spotkaniu uczestniczyliśmy na koszt własny.
O spotkaniu pisali również: Nasz Świat Win, Winiacz, Winny