Lepszy wróbel w garści niż…, czyli słów kilka o burgundzie
Niewiele o burgundach piszemy, bo niewiele ich pijemy. Trudno mi sobie wyobrazić inny region owiany taką legendą jak Burgundia, a jednocześnie pozostający tak wyraźnie poza zasięgiem statystycznego winopijcy. Zarówno finansowo, wszak wina z Burgundii częstokroć cenowo szybują w stratosferze, jak i przez dość zawiłą klasyfikację, za którą kryją się faktycznie różne stylistycznie wina, a nie tylko łamańce językowe.
Do dziś pamiętam naszego pierwszego burgunda, wypitego niemal na początku istnienia bloga, kiedy i ja i Krzysiek kupiliśmy po butelce. Swojego wpisu o Chorey-les-Beaune z Domaine Tollot-Beaut z tamtego czasu wręcz się nieco wstydzę. Pisałem wtedy co mi w duszy grało. Nie wiem nawet, czy miało to jakikolwiek ład i skład. Chętnie spróbowałbym kiedyś tego wina ponownie. Nasze urodzinowe René Monnier Volnay 1er Cru Clos des Chênes pamiętam już dużo wyraźniej.
Co jakiś czas przychodzi nam ochota na burgundzkie pinot noir, która kończy się zakupem, a nie tylko wzdychaniem do zdjęć butelek. Dziś pora na tytułowego wróbla w garści.
Domaine Michel Gaunoux, winnica założona przez Alexandra Gaunoux w 1885 roku, słynie przede wszystkim ze swoich długowiecznych Pommard. Dość powiedzieć, że Allen Meadows z Burghound niedawno recenzował Grands Épenots z 1937 roku. Ich Pommard, Corton czy Beaune są jednak poza naszym zasięgiem bez specjalnej okazji, w przeciwieństwie do podstawowej etykiety. Naszym wróblem w garści jest Bourgogne Rouge 2009 oznaczone na etykiecie po prostu jako AOC Bourgogne.
Wyszliśmy z założenia, że w podstawowym burgundzie od dobrego producenta znajdziemy więcej przysłowiowego wina w winie, niż w znanych apelacjach, które jakimś cudem trafiły na półki dyskontów. Nie pomyliliśmy się.
Bourgogne Rouge 2009 powstaje w większości z winogron z Pommard. Po fermentacji w drewnianych kadziach leżakowane jest w większości w starych beczkach. W nosie intensywnie truskawkowo-wiśniowe, fiołkowe, z lekko ziemistą i przyprawową nutą. W ustach wyraźnie kwasowe, mocno owocowe — zwłaszcza po dłuższej chwili w kieliszku — z bardzo gładkimi taninami i nutą wiśniowej pestki.
Już teraz, choć młode, wydaje się pokazywać wiele. Przy moim nikłym doświadczeniu z burgundami nie pozostaje mi nic innego jak zaufać Gilmanowi i Meadowsowi, którzy obaj w swoich recenzjach widzą potencjał na jeszcze kilkanaście lat. W takich chwilach zawsze się zastanawiam, co by było gdyby… i nigdy nie mam drugiej butelki.
Pochodzenie wina: zakup własny autora (98zł, Winoblisko)