Lepszy wróbel w garści niż…, czyli słów kilka o burgundzie

Niewiele o burgundach piszemy, bo niewiele ich pijemy. Trudno mi sobie wyobrazić inny region owiany taką legendą jak Burgundia, a jednocześnie pozostający tak wyraźnie poza zasięgiem statystycznego winopijcy. Zarówno finansowo, wszak wina z Burgundii częstokroć cenowo szybują w stratosferze, jak i przez dość zawiłą klasyfikację, za którą kryją się faktycznie różne stylistycznie wina, a nie tylko łamańce językowe.

Do dziś pamiętam naszego pierwszego burgunda, wypitego niemal na początku istnienia bloga, kiedy i ja i Krzysiek kupiliśmy po butelce. Swojego wpisu o Chorey-les-Beaune z Domaine Tollot-Beaut z tamtego czasu wręcz się nieco wstydzę. Pisałem wtedy co mi w duszy grało. Nie wiem nawet, czy miało to jakikolwiek ład i skład. Chętnie spróbowałbym kiedyś tego wina ponownie. Nasze urodzinowe René Monnier Volnay 1er Cru Clos des Chênes  pamiętam już dużo wyraźniej.

Co jakiś czas przychodzi nam ochota na burgundzkie pinot noir, która kończy się zakupem, a nie tylko wzdychaniem do zdjęć butelek. Dziś pora na tytułowego wróbla w garści.

Czytaj więcej