Rzut na skrzynkę — Marszellus 2011 z Winnicy Płochockich

W czasie ostatniej degustacji stało się to co zawsze — czyli nie udało mi się wyjść ze sklepu bez żadnej butelki wina. W czasie dyskusji wypłynął temat win polskich, a w szczególności win od Płochockich. Maciek Nowicki wspomniał, że Marszellus 2011 był wyjątkowo godnym uwagi winem. Skoczyliśmy do salki obok zobaczyć, czy może leży jeszcze na półkach — były dokładnie dwie butelki. Jedną chwycił Maciek, drugą chwyciłem ja, i schowaliśmy je skrzętnie by nikt nie zdążył nam ich sprzątnąć sprzed nosa.

Kilka dni Marszellus stał na stoliku w biurze czekając na lepsze czasy, bo w wyniku różnych okoliczności nieprzewidzianych wytłukły nam się wszystkie kieliszki. Tym samym jak tylko dotarła do nas paczka z nowym zestawem kieliszków, zainaugurowaliśmy je globalną degustacją dziecka Płochockich.

Degustacją Marszellusa powróciliśmy do korzeni, czyli do mocnej rozbieżności opinii między mną a Krzyśkiem. Marszellus 2011 to wino jednoszczepowe, w 100% winifikowane z gron Marechal Foch. Wg producenta poziom alkoholu w winie wynosił 12.5%. Co do naszych odczuć natomiast — tym razem prezentujemy je oddzielnie.

Mati

Za moje odczucia nosowo-smakowe w temacie Marszellusa możnaby śmiało wsadzić mnie w kaftan bezpieczeństwa i zamknąć w zakładzie psychiatrycznym uznając, że postradałem zmysły. Ale w myśl zasady, że wino jest stricte subiektywne, nie będę się tym przejmował. W nosie najpierw uderzyły mnie nuty owocowe – jeżyny, czarnej jagody, śliwki, zgrabnie pomieszane ze skórą, pieprzem i tytoniem. Miałem pewne skojarzenia z Doliną Rodanu. Szybko jednak do kompletu doszły aromaty… senchy, tj. japońskiej zielonej herbaty. Odrobinę drażnił mnie alkohol. W ustach natomiast Marszellus był niezwykle lekki i zwiewny, zwłaszcza w konteksćie mocno intensywnego nosa. Bardzo gładka faktura i niewygórowana kwasowość (po winie z naszego klimatu spodziewałem się dużo wyższej) były bardzo przyjemne. Owoce i nuty dymne wyraźnie wyczuwalne, natomiast na końcówce… waniliowy budyń. Tak, waniliowy budyń. Każdy łyk mnie fascynował i śmiało z dużą chęcią kupiłbym kolejne butelki, gdyby nie to, że wyjąłem ze skrzynki jedną z dwóch ostatnich. 🙂

Krzysiek

Interesujący nos, zwiastujący ciekawe doznania w klimacie owoców leśnych…i niestety niezbyt dobre przejście do ust. Smakowo zdecydowanie to wino mi nie podeszło – zbyt kwasowe i bez odpowiedniej struktury. Stosunek ceny do jakości nieadekwatny.

Luźne spostrzeżenie – znowu objętość mojego tekstu do tekstu Krzyśka mnie fascynuje… 😉