Gruzja w kieliszku po raz pierwszy, czyli Marani Saperavi NV
Dzisiejszego wieczoru do kieliszka trafiło wino gruzińskie, Marani Saperavi NV, które otrzymaliśmy od dystrybutora win firmowanych przez Marani w Polsce.
To czerwone wino z segmentu win regionalnych tego producenta (Marani oferuje wina w najwyższej serii Satrapezo, z której miałem kiedyś przyjemność pić Eiswein, wina z pojedynczych winnic, wina z pojedynczych apelacji, a potem właśnie wina regionalne) powstało w rejonie Kachetii we wschodniej Gruzji. Winifikowane w 100% z gron Saperavi, typowego gatunku winorośli dla tego rejonu Gruzji, którego nazwa wywodzi się z charakterystycznej ciemnoczerwonej barwy.
Co ciekawe, w Polsce Marani Saperavi oferowane jest w nierocznikowanej wersji NV, podczas gdy gruzińska strona producenta listuje to wino w postaci rocznikowanej, z 2009 jako najświeższą partią produkcji.
Zaraz po otwarciu wino niczym nie zachwyciło. Nos dosyć ciasny i przytłumiony, trudno było rozpoznać aromaty, które nie były zbyt intensywne. W smaku również jawiło się jako dosyć jednowymiarowe. Dekantacja jednak okazała się niezwykle pomocna. To jedno z niewielu win, jakie ostatnio piłem, które po godzinie w dekanterze zyskało bardzo wiele i otworzyło się w tak dużym stopniu.
W kieliszku ciemnoczerwona barwa bardzo przyjemna dla oka. Nos intrygujący. Z jednej strony dość słodki, lecz aromaty czerwonych owoców nie były bardzo intensywne. Zapach kojarzył mi się z konfiturą. Z drugiej strony trochę przeszkadzał wyczuwalny alkohol, mimo jego niskiego poziomu (13.5%), zza którego przebijała się jedynie odrobina czarnego bzu.
W smaku dość silnie taniczne, ale fajnie zrównoważone kwasowością. Mimo słodkiego nosa, nie przypominało w smaku gęstej konfitury, było dużo bardziej stonowane — to akurat z mojego punktu widzenia zaleta, ostatnio bowiem coraz rzadziej sięgam po wina z Nowego Świata z ogromną koncentracją owocu. Niestety, poza przyjemnymi taninami, na podniebieniu nie działo się wiele więcej – trochę delikatnego owocu, ale mimo dekantacji, nadal dość jednowymiarowo. Rzekłbym, nieco wodniście.
Mam w temacie tego wina mocno mieszane uczucia. Z jednej strony, sporo rzeczy mi w nim pasowało i intrygowało — z drugiej, do wszystkiego miałem jakieś „ale”. Chętnie zobaczyłbym trochę pełniejszy smak, trochę więcej struktury. Saperavi nie było krótkie, wręcz przeciwnie — ale finisz nie pozostawiał po sobie nic wyjątkowego. Niektóre aromaty i nuty w smaku pojawiały się, ale znikały szybciej nim mogłem je przyszpilić i nazwać.
W cenie ok. 30zł nie była to zła butelka i prawdopodobnie piłem więcej słabszych niż lepszych za taką kwotę. Niemniej, nie wydała mi się dostatecznie interesująca, żeby skoczyć do sklepu po więcej. Typowy średniak.