Uwaga! Attention! Achtung! ちゅうい ! Châteauneuf-du-Pape
Miał być dzisiaj wpis o Chablis, ale będzie jutro. Rzadko piszę o winach, które mi nie smakowały – z reguły to tanie eksperymenty, na które szkoda pióra (lub pikseli). Ale dzisiaj będzie inaczej. Nie wytrzymałem.
Owo Châteauneuf-du-Pape znalazłem w Carrefourze. Było podejrzanie tanie. Kosztowało dokładnie 69zł. Na taką apelację, jaką jest Châteauneuf-du-Pape to mało, nawet bardzo mało. Choć cena wydała mi się podejrzana, skusiłem się. I TO BYŁ BŁĄD.
Niedawno Ewa Rybak napisała na swoim blogu o kerfurowym Moscatelu, który nadaje się do wylania do sedesu. Podzielam opinię w kontekście rzeczonego CdP, a nawet posunę się dalej – do tego też się nie nadaje.
Po silnym zamieszaniu kieliszkiem odzywały się charakterystyczne dla Doliny Rodany nuty czarnego pieprzu, wiśni i odrobiny gumy. Znikały jednak równie szybko jak się pojawiały. Nieważne, jak wiele wina było w kieliszku, mimo silnej koncentracji, aromatu nie było. Ataku na języku nie było, doszukanie się owocu w smaku było trudne. Wino było wątłe, nieciekawe, jednowymiarowe i płaskie – a ponadto strasznie krótkie. Nie było w stanie zaciekawić i zafascynować mnie niczym. Gdyby kosztowało 15zł… ale 69!? Dramat. Wypiliśmy niemal duszkiem, byle skończyć, a na końcu podelektowaliśmy się serem na poprawienie wrażeń – już bez wina.
Żeby było śmieszniej… wino to totalny bezimiennik. Na korku (i tylko na korku) widniał napis Domaine Deydier et Fils – winnicy produkującej, może nie wyśmienite, ale dobrze oceniane CdP. Z innych danych wynikało, że ów winnica zajmowała się butelkowaniem tego wina – ale najwyraźniej nie miała z nim nic więcej wspólnego. Na etykiecie widniał napis Chanteroc, nieznajdowalny w Google.
Szczerze radzę – omijać szerokim łukiem. Jak trafi się tańszy syf, przynajmniej pieniędzy nie żal aż tak… a do Châteauneuf-du-Pape wrócę, na pewno w innym wydaniu.
Mocno zniesmaczony idę spać, a jutro dla osłody historyjka o Chablis. 🙂