Maturana Tinta, czyli Rioja i jej mniej znana twarz

Z czym w mgnieniu oka winiarsko kojarzy się Hiszpania? Z Rioja. A jak Rioja to w pierwszej kolejności Tempranillo – szczep, do którego mimo dziesiątek win z różnych stron świata nie możemy się przekonać i rzadko po niego sięgamy, czy to w winach czerwonych, czy różowych. Ale Rioja, targana wielkimi oczekiwaniami, marketingowym bagażem najsłynniejszego regionu Hiszpanii, elektryzującym starciem między starą a nową szkołą winiarstwa i stylistyką rozpiętą od sasa do lasa jak ogromna pajęczyna, to nie tylko Tempranillo.

Od wielu lat coraz mocniej w Rioja mówi się o rodzimych odmianach. Do wiodących prym Tempranillo i Garnachy, jak i nieco mniej znanych Graciano i Mazuelo w regulacjach apelacyjnych dołączyła Maturana Tinta. Pionierem w tematyce użycia rodzimych szczepów winorośli bez wątpienia był Juan Carlos Sancha, profesor enologii Uniwersytetu w La Rioja, którego praca doktorska zatytułowana była The revival of native minority grapes in DOCa Rioja, czyli wskrzeszenie rodzimych i mniejszościowych szczepów w Rioja.

Tutaj historia Juana Carlosa Sanchy splata się z historią Dionisio Ruiz Ijalby, właściciela firmy zajmującej się wydobyciem kruszywa pod budowę dróg, który zastanawiając się jak spożytkować teren po usunięciu z niego kamieni wpadł na pomysł założenia winnicy. W 1991 roku, gdy powstawała Viña Ijalba, nikt nie wróżył mu sukcesu. Nowy narybek w pełnej tradycji Rioja? To nie mogło się udać. Ale udało się przekraczając najśmielsze oczekiwania, do czego na pewno przyczyniło się zatrudnienie Juana Carlosa Sanchy jako dyrektora zarządzającego.

Sancha w 1995 roku w Viña Ijalba zrobił w Rioja pierwsze wino z czystego Graciano, a gdyby nie Australijczycy, pierwsze na świecie. Niewiele później sięgnął po białą odmianę Maturana Bianca i czerwoną – Maturana Tinta. Dziś Sancha nie pracuje już dla Viña Ijalba, rozwijając własną linię win Ad Libitum, również skoncentrowaną na odkrywaniu rodzimych odmian, ale wina, które Sancha zapoczątkował, w portfolio Viña Ijalba pozostają po dziś dzień.

Viña Ijalba Rioja Maturana Tinta Dionisio Ruiz Ijalba 2010 dostaliśmy rok temu w prezencie ślubnym. Ponieważ niewiele wcześniej mieliśmy przyjemność degustować portfolio Viña Ijalba, daliśmy jej jeszcze rok czasu, zanim trafiła do kieliszków. Wino niesamowicie potężne i aromatyczne. W nosie buchają aromaty czekolady, śliwek, trufli śliwkowych, z odrobiną pikanterii i nut ziemistych. W ustach mocno taniczne, ale wcale nie sucho, wiśniowe, soczyste, ale przede wszystkim z wysoką kwasowością, która fantastycznie trzyma tego mocarza w ryzach. To, co najczęściej przeszkadza mi w Riojach, tutaj w ogóle nie występuje – po kilku kieliszkach wino nie męczy, a tylko odkrywa kolejne warstwy smaku. Lekko cynamonową beczkę czuć, ale w żadnym wypadku nie dominuje owocu i struktury. Całość wieńczy lekko pikantny, wręcz goździkowy finisz.

Naprawdę fantastyczne wino, które już teraz daje bardzo dużo przyjemności i wydaje się w optymalnym momencie do picia, ale jestem pewien, że ma jeszcze przed sobą kilka lat dobrej formy. Polecamy zdecydowanie! Notabene, po Graciano z Viña Ijalba też sięgnijcie!

Pochodzenie wina: otrzymane w prezencie ślubnym.
Importerem Viña Ijalba jest Klub Wino w Łodzi – wina można kupić w sklepie na Piotrkowskiej 217 i w sklepie internetowym.