Szare i czerwone łupki u Clemensa Buscha na #WinneWtorki i #RieslingWeeks

Pamiętam, gdy po przeczytaniu wpisu Marcina Jagodzińskiego o winnicy Clemens Busch i zobaczeniu zdjęć wzgóra Marienburg bardzo chciałem również tam pojechać. Ostatecznie tak się nie stało, ale nazwisko Busch utkwiło mi w głowie. Gdy Kasia Józefiak z bloga Korek od Wina zaproponowała na dzisiejsze Winne Wtorki, które wypadają akurat w trakcie trwającej akcji „Riesling Weeks„, niemieckie Rieslingi, przypomniały mi się właśnie wina Buschów.

Buschów, bo winnicę obecnie prowadzi Clemens Busch wraz z żoną, Ritą, i synem, Florianem, który po ukończeniu studiów enologicznych w Geisenheim od 2008 roku wspiera rodziców w prowadzeniu winnicy. Posiadość Buschów znajduje się nad samą Mozelą, w Pünderich niedaleko Bernkastel. Mieszkają w pięknym, starym, odrestaurowanym domu z XVII wieku, oddalonym od rzeki o raptem paręnaście metrów.

Większość terenów z 11 hektarów, na których Clemens Busch uprawia winorośl, leży na skierowanym ku południowemu wchodowi zboczu Marienburg na przeciwległym brzegu Mozeli, wśród nich najlepsze parcele takie jak Fahrlay, Falkenlay, Felsterrasse, Rothenpfad czy Weissenberg. Po zmianie przepisów w latach siedemdziesiątych wszystkie wina powinny być klasyfikowane po prostu jako Pündericher Marienburg, ale różnorodny geologicznie i mikroklimatycznie charakter mniejszych siedlisk sprawia, że do dziś na ascetycznych, ale prześlicznych butelkach win Clemens Busch (mają cudowny, morski kolor!) znajdziemy precyzyjne oznaczenia pojedynczych parceli.

Clemens Busch to nie tylko jedno z najbardziej znanych nazwisk wśród mozelskich winiarzy, ale również jest jednym z pierwszych, który zajął się uprawą organiczną. Wina Buschów powstają bez polegania na precyzyjnej, nowoczesnej technologii: grona długo macerowane na skórkach fermentują spontanicznie w stalowych kadziach i tysiąclitrowych starych beczkach dębowych, częstokroć z mieszaniem wina na osadzie dla uzyskania większej owocowości i głębi.

Szperając w internecie za informacjami o wpływie rodzaju gleby na tamtejsze Rieslingi dokopaliśmy się do informacji, że czerwone łupki (typowe dla Rothenpfad) wprowadzają do wina charakterystyczną pikantność, niebieskie (Fahrlay) charakteryzują się wysoką koncentracją i słoną mineralnością, zaś szare (Falkenlay) są najbardziej owocowe, kremowe, również zaznaczoną wyraźnie mineralnością.

Łupki — czerwone, szare i niebieskie © http://louisdressner.com/producers/Busch/
Łupki — czerwone, szare i niebieskie © http://louisdressner.com/producers/Busch/

Ciekawi w praktyce różnic, postanowiliśmy sprawdzić na własnej skórze, jak różnić mogą się wina zrobione przez tego samego winiarza z dwóch pobliskich parceli, ale o różnych glebach. Kupiliśmy dwa podstawowe, wytrawne Rieslingi z tego samego rocznika, które różnią się dokładnie tym — Clemens Busch Riesling Trocken „vom grauen schiefer” 2014 z winorośli sadzonych na szarych łupkach oraz Clemens Busch Riesling Trocken „vom roten schiefer” 2014 z łupków czerwonych.

Oba wina mają niemal identyczne parametry. Tyle samo alkoholu (11.5%), niemal tyle samo cukru (5.9g w winie z łupków szarych i 6.1g z czerwonych), podobnie jak kwasu (odpowiednio 6.2g i 6.6g). A w rzeczywistości? Niby tak podobne, a tak odległe jednocześnie. Spodziewaliśmy się różnic trudnych do wychwycenia, wręcz na granicy percepcji, ale wyszło zupełnie inaczej. Czerwonołupkowy „vom roten schiefer” wita lekkimi nutami słodkiego, świeżego ananasa i czerwonych jabłek, jest chłodne, istotnie zostawiające na języku lekką pikantność. Bardzo delikatny cukier, lekko wyczuwalny na języku, gra w jednej drużynie z wyrazistą, ale miękką, cytrusową kwasowością tak jak tylko Riesling potrafi. Mineralne, długie i bogate. Dużo w tym winie się dzieje rzeczy, które są trudne do uchwycenia i opisania. Z kolei „vom grauen schiefer” jest dużo gładszy, w nosie bardziej aromatyczny, słodszy, ananasowojabłkowy, idący wręcz w liczi, kojarzy się też nieco ze świeżą bagietką. W ustach wyraźnie słodsze, z krąglejszą kwasowością i bardzo intensywnym owocem, z kolei mniej skaliste, „cieplesze” w wyrazie. Z tych dwóch „vom roten schiefer” wydał nam się o oczko lepszy, ciekawszy i bardziej wielowymiarowy, ale oba pokazały naprawdę dużo klasy.

A jak Wy rozpoczynacie #RieslingWeeks?

Pochodzenie win: zakup własny autora (76zł w obu przypadkach). Importerem win Clemens Busch jest Winotake.

Co w tym tygodniu otworzyli inni blogerzy?

Co jak co, ale frekwencja dopisała! 🙂