Kierunek: Bor, Mámor, Bénye!

Jakiś czas temu przez winną część polskiego internetu przetoczyła się fala artykułów promujących tokajski festiwal Bor, Mámor, Bénye w urokliwym miasteczku Erdőbénye. Festiwal cieszy się w Polsce dużą popularnością i prężnie działającą promocją — przedsmakiem była impreza plenerowa w Krakowie i czerwcowa mała degustacja w Warszawie prowadzona przez trójkę winiarzy z miasteczka. Nie byliśmy na żadnym z tych dwóch wydarzeń, ale to nie znaczy, że brak nam powodów by również do wyjazdu ten festiwal namawiać. Wręcz przeciwnie!

W tym roku festiwal w Erdőbénye wrócił do swojego pierwotnego terminu w połowie sierpnia, po dwóch latach średnio udanego wariantu lipcowego, który (choć nam osobiście pasował bardziej) nie może się równać z długim sierpniowym weekendem. Jeśli nie macie jeszcze na te kilka dni planów, odwiedzenie Erdőbénye to świetny sposób na spędzenie tego czasu. Bilety bez problemu można jeszcze kupić, a jak preferujecie spontaniczne wyjazdy — są dostępne również na miejscu.

A o co właściwie w tym wszystkim chodzi? O frajdę i wino! W czasie Bor, Mámor, Bénye, trwającego od czwartku do niedzieli, tokajskie miasteczko Erdőbénye zamykane jest dla ruchu i przemienia się w tętniący życiem i płynący winem zakątek na winiarskiej mapie Węgier. W festiwalu bierze udział 13 winiarzy z miasteczka, które całe wzdłuż i wszerz da się bez trudu przemierzyć pieszo, wszędzie jest zatem blisko. W każdym z winiarskich podwórek czekają atrakcje: stoliki, leżaki, hamaki, lokalne przysmaki, wino, koncerty na żywo. Wszystko w swobodnej, plenerowej atmosferze. Macie ochotę położyć się na trawie z kieliszkiem zimnego furminta lub hárslevelű? Brzmi jak plan! Program uzupełnia szereg dodatkowych wydarzeń: degustacji, wycieczek, występów artystycznych, filmowych projekcji czy atrakcji dla najmłodszych (którzy na festiwal z rodzicami mają zagwarantowany wstęp gratis). To też świetna okazja, by porozmawiać w luźnej atmosferze z winiarzami, którzy przez te kilka dni wszyscy są na miejscu i równie dobrze się bawią.

Wszystkie informacje organizacyjnie fantastycznie zebrał Maciek Nowicki w swoim tekście na Winicjatywie, do którego odsyłamy, podobnie jak na dobrze przygotowaną stronę internetową organizatorów. Zwracamy jednak uwagę na bardzo duży plus tegorocznej edycji, a mianowicie bezpłatne autobusy, które regularnie będą kursować między Erdőbénye a okolicznymi miejscowościami. W samym Erdőbénye w czasie festiwalu miejsca do spania są towarem deficytowym, chyba, że akurat lubujecie się w polach namiotowych, a okoliczne miejscowości oddalone jednak o spory kawałek. Wybór między spluwaniem a trudnościami komunikacyjnymi z powrotem do domu można tym samym skreślić z listy festiwalowych dylematów.

Festiwal corocznie rozpoczyna się plenerową degustacją wszystkich winiarzy w ogrodzie Budaházy–Fekete Kúria, która pomaga wytypować swoje ulubione butelki na kolejne dni festiwalu. My korzystając z okazji chcemy od razu zasugerować Wam trzy miejsca, które dla nas zawsze są punktem obowiązkowym w Erdőbénye.

Ábrahám Pince

O Robim i Enikő oraz ich winach piszemy regularnie — i tym razem nie mogło tej dwójki zabraknąć w naszym zestawieniu. Widzieliśmy się jakiś czas temu przy okazji ich wizyty w Polsce i mieliśmy okazję spróbować kilku win, które będą dostępne w czasie festiwalu.

Rocznik 2018 w Tokaju, podobnie jak w Polsce, należał do tych cieplejszych, a co za tym idzie, łagodniejszych — ale miłośnicy kwasowości na pewno nie będą zawiedzeni. Dość ascetyczny i kamienny styl win Ábrahám Pince w tym roku jest odrobinę bardziej pluszowy, ale wina są fantastyczne. Dwa lata temu Doxa była naszym ulubionym winem festiwalowym. W tym roku Diókút 2018 będzie pozycją obowiązkową!

Sanzon Tokaj

Sanzon Tokaj, winnica Eriki Rácz, to bodaj najmłodszy producent w regionie, ale dla nas Erika to tamtejsza królowa Hárslevelű. Koniecznie spróbujcie też furmintów — Classic, Selection, czy wreszcie Rány z pojedynczej parceli.

Festiwalowy czas pod chmurką na pewno umili Sanzon Blanc, czyli podstawowy kupaż Eriki, w tym roku 2/3 furminta i 1/3 hárslevelű, świeży i soczysty.

Préselő

Podwórko Préselő to jedno z najfajniejszych miejsc na festiwalu — duże, przestronne, niesamowicie urokliwe. Urokliwe są też wina. Zsolta, właściciela Préselő, poznaliśmy w czasie festiwalu dwa lata temu. Później dwukrotnie widzieliśmy się na tokajskich degustacjach w Warszawie. Fakt, że Préselő do dziś nie ma importera, wciąż budzi moje zdumienie.

Lekko musujące Habzó Hárs, tym razem oczywiście z bieżącego rocznika, to festiwalowy evergreen po który wprost trzeba sięgnąć. Furmintową powagę zapewni Apukám Bora, a dla miłośników słodyczy też nie braknie dobrych wyjść z sytuacji. Zsolt robi też fantastyczne wino musujące metodą tradycyjną (na tę chwilę rzadkość w regionie), ale poprzedni rocznik już się rozszedł, a nowego może jeszcze nie być. Może będzie niespodzianka?

Ábrahám Pince, Sanzon i Préselő to nasze ulubione winnice w Erdőbénye, ale oczywiście gorąco zachęcamy do odwiedzenia wszystkich pozostalych producentów. Przede wszystkim — gorąco zachęcamy do odwiedzenia samego festiwalu! Nam w zeszłym roku nie udało się dotrzeć, ale w tym roku nie popełniamy tego błędu. Będziemy od czwartku do niedzieli.

Zatem: z kim w tym roku siądziemy na trawie z furmintem w kieliszku? Do zobaczenia!