Przystanek Kreinbacher

Moja fascynacja wulkanami stanowiła niemałą część mojego dzieciństwa. Zaczęło się od oglądanych na VHS z otwartą buzią filmów dokumentalnych o Wezuwiuszu i Etnie i amplifikowanych przez dziecięcą wyobraźnię wizji niszczycielskich strumieni lawy. Później przez moje ręce przedszkolaka przewinęła się seria Odkrycia młodych Larousse’a, a niewiele później — ilustrowana książka Ziemia wydawnictwa Pascal. Była to wówczas jedna z moich ulubionych pozycji na półce. Parę rozdziałów Pana Samochodzika do poduszki, jasne, ale potem obowiązkowo kolejne wertowanie stron Ziemi.

Każdego rozmownego dorosłego przy nadarzającej się okazji pytałem, wprawiając z reguły w osłupienie, o ulubioną skałę (moją, niezmiennie od tamtych czasów, jest obsydian), a wysokości wulkanów potrafiłem recytować obudzony w środku nocy. Moją fascynację wulkanami skutecznie podsycała nieoceniona w takich przypadkach ciotka — chemik, ale przede wszystkim zarażający pasją nauczyciel — z którą klecenie działających modeli wulkanów zaczęliśmy od sody oczyszczonej i tubki po papierze toaletowym, ale szybko przeszliśmy do machania łopatą na podwórku i budowania pokaźnych rozmiarów wzniesień plujących bardziej wyszukanymi miksturami.

Wulkanów przed blokiem dziś już nie stawiam, ale zamiłowanie do wina stawia przede mną wiele okazji do podtrzymywania wulkanicznych inklinacji. Nosiłem się z zamiarem napisania tego wpisu już jakiś czas, a nasza kolej na zaproponowanie tematu winnych wtorków okazała się ku temu świetną okazją. Na myśl o winie i wulkanach myśli łatwo błądzą gdzieś w stronę Etny, Kampanii, czy Santorini, ale wcale nie trzeba szukać tak daleko. Miejsc, gdzie winorośl rośnie na glebach o wulkanicznej historii, jest na pęczki, co niedawno ciekawie omówił John Szabo MS w swojej książce Volcanic Wines, bodaj pierwszej szeroko dostępnej publikacji stricte na ten temat.

Polak, Węgier, dwa bratanki — pomyśleliśmy i sięgnęliśmy po butelki z Somló. W tej mikroskopijnej wręcz węgierskiej apelacji, gdzie większość winnic znajduje się na zboczach wygasłego wulkanu, a ich areał nie przekracza kilkuset hektarów, pojęcie mały lub duży producent nabiera zupełnie innego znaczenia. Większość winiarzy w Somló uprawia nawet nie mikro, a nanoprodukcję. Ich wszystkich jest zresztą kilkunastu.

W tym świetle Kreinbacher Birtók, projekt József Kreinbachera, to już nie tylko duży producent, a gigant. Wielomilionowe inwestycje, agroturystyka, skup winnic na ogromną skalę, nowe nasadzenia, badania geologiczne, zaangażowanie do konsultacji tuzów — Istvána Szepsy’ego, Zoltána Demetera, czy wraz z mocnym postawieniem na wina musujące robione metodą tradycyjną również Christiana Forget z Champagne Paul Bara — to u Kreinbachera kolejne kroki starannego, biznesowego planu. Jedni mówią, że Kreinbacher heroicznie odbudowuje Somló, które bez niego chyliło się ku winiarskiemu upadkowi. Inni, że to słoń w składzie porcelany, który Somló agresywnie monopolizuje bezlitośnie wymiatając mniejszych, którzy takich możliwości inwestycyjnych jak oni nie mają. Zasłyszałem tu i ówdzie kuluarowe podejrzenia, że przy 60 hektarach winnic (część należy do Kreinbachera, z części skupują grona) roczny wolumen produkcji jest już zbyt duży, by faktycznie wszystkie wina w 100% powstały z szomlońskich owoców. Dziś jednak nie bawię się w dziennikarza śledczego, a bardziej niż animozji na wzgórzu i biznesowych szczegółów operacji tego rozpędzonego jak kula śnieżna przedsięwzięcia ciekawy jestem samych win.

Kreinbacher Juhfark 2015 z juhfarka, rdzennie szomlońskiego szczepu, jest trudny do uchwycenia słowami. To niezbyt owocowy szczep dający bardzo mineralne wina o wysokiej kwasowości, acz często trudne w odbiorze, by nie rzec ekstremalne. U Kreinbachera to juhfark ucywilizowany, wrzucony w dyby i prowadzony po szynach. Dymny, kamienny, niezbyt owocowy, nieco ziołowy, z delikatnymi nutami agrestu i brzoskwini. Zostawiony w kieliszku na dłużej odkrywa więcej owocu, ale nadal nie wychodzi on na prowadzenie. Usta skoncentrowane, lekko słone, z zaskakująco miękką kwasowością i dobrze wtopioną beczką. (~45zł)

Kreinbacher Furmint 2015 wydał mi się mniej charakterny i w ciemno nie wpadłbym, by próbować umiejscowić go w Somló. Krystaliczny, surowy, pachnący świeżym jabłkiem, nektarynką i szparagami. Usta zwarte, napięte, imbirowo pikantne, owocowe, z wyraźną kwasowością i tostowymi nutami beczki, jeszcze dość zamknięte, ale niemal bez mineralnego pazura. (~45zł)

Oba wina były dobre i świetnie zrobione i nie umiem im nic zarzucić, ale i nie wywołały szybszego bicia serca. Dużo więcej dało z siebie Kreinbacher Öreg Tőkék Bora 2015, jedno z dwóch kupażowanych białych win Kreinbachera, „wino ze starych krzewów”. To kupaż olaszrizlinga (65%), furminta (33%) i hárslevelű (2%). Potrzebuje sporo czasu w kieliszku, żeby się otworzyć, a tak naprawdę potrzebuje wrzucenia go na jakiś czas do piwnicy i przypomnienia sobie o nim jak pokryje go warstwa kurzu. Pachnie skórką gruszki, goździkami, miodem lipowym, ale też terpentyną i woskową pastą do podłóg. W ustach potężny ekstrakt, miękka i niezbyt wysoka kwasowość, dość grubą kreską nakreślona tostowa beczka, ale i masa dojrzałego owocu. Długie, z wyraźnie słonym i mineralnym finiszem. Bardzo dobre. (~65zł)

Pisać o Kreinbacherze jednak nie sposób skończyć nie próbując jednego z ich win musujących. To obecnie główny punkt programu w ich rozwoju i już teraz niemal połowa produkcji. U Kreinbachera wszystkie musiaki robi się metodą szampańską, a sama Szampania pozostaje wyraźną inspiracją, również ze względu na użycie chardonnay i pinot noir w kupażach. Kreinbacher Brut Classic to kupaż 85% furminta i 15% chardonnay, który spędził 2 lata na osadzie. W nosie brioszka, jabłka i cytrusy z odrobiną miodu, w ustach dobra kwasowość i koncentracja, z lekką goryczką skórki jabłka i intensywnym owocem spod znaku cytrusów. To poważne i bardzo smaczne bąble. Bardzo dobre! (~75zł)

Nie wnikając w szomlońskie niesnaski, może to właśnie sukces i impet Kreinbachera okaże się trampoliną dla innych, którzy nie dadzą się zakrzyczeć? O kolejnych przystankach w Somló już niebawem.

Pochodzenie win: zakup własny autora. Importerem Kreinbachera jest Interwin, a wina kupicie w sklepach współpracujących z importerem. Podane w nawiasach ceny są przybliżone.

Wulkanicznie u innych blogerów: