Nie kocham Bordeaux
Nie kocham Bordeaux. Choć, pewnie jak u wielu, moja pierwsza świadoma butelka wina pochodziła właśnie stamtąd, a w kierunku Francji do dziś winiarsko patrzę z wielkim uśmiechem na twarzy i z radością otwieram kolejne butelki, z Bordeaux mijamy się bez wymieniania iskrzących spojrzeń.
Hektolitry mało emocjonujących Cabernetów i Merlotów znad Żyrondy przepływających przez półki dyskontów i supermarketów spokojnie mogłaby zniechęcić do Bordeaux nawet nawiedzonych akolitów, ale to nie one stoją za brakiem mojej miłości. Nie stoi też styl win, często starannie zaprojektowany, bez cienia szaleństwa. Nie mam również żadnej antypatii ani do Cabernet Sauvignon, ani do Merlota.
Myśląc o Bordeaux, widzę majestatyczne piwnice przechodzące z pokolenia na pokolenie i dobrze skrojone garnitury, a nie winiarza, który 10 minut temu wrócił z winnicy i nie zdążył otrzeć potu z czoła. Nie jest to, w żadnej mierze, wada. Do Bordeaux jednak czuję nie miłość, a szacunek. Szczyptę rezerwy i powściągliwości, owszem – ale w tym kontekście „nie kocham” nie znaczy bynajmniej „nie lubię”, a wręcz przeciwnie. Dobrego Bordeaux napić się lubię bez cienia wątpliwości.
Wymykając się klasyfikacji z 1855 roku win z Médoc skupiającej najznamienitsze posiadłości tamtych rejonów, szczebelek niżej majaczy jeszcze jeden rząd w tabeli, mianowicie Cru Bourgeois, a wśród nich – Chateau Cissac. Historia tej posiadłości z północnej części Haut-Médoc należącej od pokoleń do rodziny Vialardów sięga 1769. Świetność i światową rozpoznawalność zapewnił jej Louis Vialard, który niestrudzenie dążył do coraz lepszych win.
Od wielu lat winnicy dogląda już nie Louis, a jego córka wraz z wnuczką – Danielle i Marie – ale otwierając Château Cissac 2009 – z roku, w którym zmarł Louis Vialard – nie sposób nie czuć szacunku do jego wieloletniej pracy i serca, które włożył w wina i winnicę.
W tym roczniku Château Cissac to 67% Cabernet Sauvignon, 25% Merlot i 8% Petit Verdot. Fermentowane w dużych beczkach dojrzewa w 40% w nowym dębie. Nos pełen intensywnej porzeczki, wiśni i czekolady, z nutą leśnej ściółki i goździków. W ustach mocno owocowe, bardziej wiśniowe niż porzeczkowe, z mocnymi taninami, które szybko łagodnieją odsłaniając jeszcze więcej owocu. Długie, gęste, aksamitne i treściwe, z lekko rozgrzewającym finiszem.
Bordeaux, które oprócz szacunku budzi też wiele znacznie cieplejszych emocji. Wbrew tytułowej tezie, takie Bordeaux miłuję.
Pochodzenie wina: zakup własny autora.
Importerem Château Cissac jest DELiWINA, do kupienia w sklepie importera w Poznaniu, jak również w sklepach współpracujących.