W winnej Łodzi się powodzi, czyli o festiwalu Vinho Verde

Nasze rodzinne miasto – Łódź – zagłębiem winiarskich wydarzeń niestety nie jest. Szczególnie, gdy za punkt odniesienia przyjąć Warszawę, lub Poznań, w którym ostatnio pojawiło się kilka ciekawych winnych inicjatyw. A właściwie, to nie była do niedawna, bo ostatnio coś się zaczęło zmieniać na plus. Jednym z ciekawszych wydarzeń ostatnimi czasy był I Festiwal Vinho Verde zorganizowany w ramach łódzkiego festiwalu LatOFFmieście przez sklep winiarski Klub Wino i klubokawiarnię Spaleni Słońcem.

Zgodnie z nazwą, na festiwalu raczyliśmy się różnymi winami, których wspólny mianownik to, jakżeby inaczej, przynależność do grona win zielonych, czy też win młodych, jak zwykło się tłumaczyć ten znany portugalski zwrot. Choć wiele win pochodzących tej apelacji w istocie przyjmuje lekko zielonkawą barwę, zależnie od użytych szczepów, to w praktyce pojawiają się również wina różowe, jak i czerwone, co było widać także na degustacji. Szczególnie czerwone Vinho Verde budziło emocje, bo rzadko te rześkie wina na lato kojarzy się właśnie z tym kolorem.

Pod młotek poszło 8 różnych win — 6 białych, jedno różowe oraz jedno czerwone. Wśród win białych występowały zarówno wina jednoszczepowe jak i kupaże. Dwie z prezentowanych butelek winifikowane były w 100% z Alvarinho. Czerwony bohater dnia to natomiast Casal Garcia Tinto — kupaż Vinhão, Borraçal oraz Azal Tinto.

Na festiwal niestety nie dopisała pogoda. Impreza pod chmurką miała z założenia wypaść w dość upalny dzień, kiedy to orzeźwiające walory Vinho Verde byłyby najbardziej zauważalne. Tymczasem przed samym rozpoczęciem festiwalu z nieba lał się deszcz, który na szczęście ustał i pozwolił na degustację — mimo wszystko rzutując w pewien sposób na odbiór całości. Było chłodno, a aura sprzyjała bardziej sączeniu szkockiej, niż rześkich schłodzonych win białych. W żadnym jednak stopniu nie przeszkodziło to miłośnikom w wina w tłumnym przybyciu.

Ramię w ramię z Krzyśkiem oraz dwójką znajomych spróbowaliśmy wszystkich win, porównując nasze spostrzeżenia. Wspólne degustacje większej ilości win niż pojedyncze butelki są bardzo fajne, bo na pierwszy plan od razu wychodzi różnica w postrzeganiu smaków i łatwo zawiązuje się ciekawa dyskusja. Samotne degustowanie nie byłoby nawet w jednej trzeciej tak fajne. Po kolei spróbowaliśmy wszystkich win białych, potem różowego, a na końcu czerwonego Casal Garcia. Tutaj — już zwyczajowo — rozdzielimy się na dwa głosy.

Krzysiek: Najbardziej smakowały mi Gatão Verde i Casal Garcia Verde. Jabłkowe nuty bardzo dobrze komponowały się z kwasowością tych win. Poza tym, biorąc pod uwagę stosunek ceny do jakości, z pewnością mogę polecić oba wina na ciepłe letnie dni.

Mati: Moją sympatię wśród win białych zdecydowanie zdobyła Aveleda Verde, w którym to winie bardzo pasowała mi wyraźna kwasowość, a także nuty lekko ziołowe i kwiatowe obok tych jabłkowych i tropikalnych. Jednak to nie białe Vinho Verde było dla mnie gwiazdą popołudnia. Chyba jako jedyny ze znajomych, z którymi rozmawiałem, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony i na swój sposób zauroczony czerwonym VV. Młodziak, przeszywający kwasowością, ale delikatny i intrygujący. Zapach i smak kojarzyły mi się wiśniami – ale z takimi wiśniami z polskiego drzewa. Młodymi i kwaśnymi, a nie dorodnymi i soczystymi. Na swój sposób wspomnienie dzieciństwa. We wszystkim ciągle miałem wrażenie obecnych nut migdałowych, które z kolei kojarzą mi się z domowymi nalewkami wiśniowymi, z których celowo nie zostały usunięte pestki. To wszystko połączone z lekkością i świeżością (nie było to w żadnym stopniu wino świetnie zbudowane i bardzo bogate) sprawiło, że mój największy uśmiech posyłam w kierunku właśnie tej butelki.

Swoją drogą, znów się rozpisałem. Znów za bardzo.

Festiwal był bardzo udany i mamy nadzieję, że jest gwiazdką zwiastującą lepsze czasy w winnym kalendarzu Łodzi. Liczymy, że kolejne takie imprezy będą się odbywać i na stałe zagoszczą w naszym mieście. Marzy nam się, żeby przygody z winami nie musiały wiązać się przede wszystkim z wyjazdami do stolicy. Za rok na pewno również na festiwal się wybierzemy 🙂