Lidla dwa gwoździe do trumny i wiadro smutku
Żadną tajemnicą nie jest, że do Lidla mamy stosunek nawet bardziej niż pozytywny, często robiąc zakupy wrzucamy do koszyka taką i inną butelkę, nierzadko również chwalimy je tutaj, na blogu. Nie szukam w winiarskich czeluściach Lidla uniesień, lecz sprawdzonych, rzetelnych, codziennych butelek, które albo z przyjemnością otworzę do obiadu, albo wypijemy wieczorem przy filmie nie prężąc zmysłów, ale po prostu – ze zwyczajną przyjemnością.
Jak zobaczyłem dziś na swoim biurku drewnianą skrzyneczkę z dwoma winami ze świątecznej oferty Lidla wraz z krótkim listem życzącym smacznego, ucieszyłem się szczerze – choć dotychczasowe doniesienia o tej ofercie już czytaliśmy i wcale wielkim optymizmem nie napawały. Po otworzeniu pakunku miny nam trochę zrzedły, bo jedno z dwóch win doczekało się już burzliwej dyskusji, a drugie zwyczajnie nie wywołało szybszego bicia serca.
Z doniesień prasowych wynika, że w świątecznej ofercie znalazło się kilka butelek, którymi mniej lub bardziej warto się zainteresować – choćby w cenie dostępnej dla Kowalskiego szampan Jacques Picard Maxime Bellois Brut (a dobre bąbelki zawsze w cenie), czy wina, które ostatecznie na świąteczny cykl się nie załapały i pojawią się dopiero w styczniu, m.in. Saint-Émilion Château Fonroque 2012, wobec którego można mieć duże nadzieje. Zamiast win z tej lepszej połowy swojej oferty, lub chociaż dobrze wkomponowanych w polskie, wigilijne tradycje, Lidl zdecydował się na przysłanie dwóch butelek od sasa do lasa – beczkowego Albariño i wina z Veneto z lekko podsuszanych gron. Jak mówią – darowanemu koniowi się w zęby nie patrzy – podnieśliśmy rękawicę i tym razem, zanim ofertę dawno przykryje kurz (jak to zwykle u nas), kujemy żelazo póki gorące i oba wina trafiły do kieliszka jeszcze dziś.