Płynne złoto
Jesienna eksplozja płynnego złota w postaci wizyty winiarzy ze stowarzyszenia Tokaj Reneszánsz nas ominęła. Na szczęście nie minął rok, a Tokaj Reneszánsz znów zagościł w Polsce, prezentując w Warszawie w restauracji Borpince kilkadziesiąt win z tego fenomenalnego regionu. Tym razem taka gratka nie mogła nam umknąć koło nosa. Przemknąwszy przez deszczową Warszawę od dworca szybkim truchtem, pojawiliśmy się w komplecie. Udało nam się uczestniczyć zarówno w seminarium prowadzonym przez Wojtka Bońkowskiego, a skoncentrowanym na winach aszú, jak i w przekrojowej degustacji, gdzie mieliśmy przyjemność zapoznać się z pozostałymi winami z oferty tokajskich winiarzy.
Tym razem obaj — i ja, i Krzysiek — Warszawę odwiedziliśmy ze swoimi lepszymi połówkami, stanowiąc turbodoładowane Winne Przygody. Krzysiek wraz z Kają, dla której nie istnieje pojęcie wina zbyt słodkiego, skupili się stricte na przyjemnościach degustacyjnych. Ja, z niedomagającym powonieniem, miałem ograniczone pole manewru. Tysia natomiast pełniła honory z nadzwyczajną skrupulatnością, zapełniając kolejne kartki notesu notatkami degustacyjnymi, łyk po łyku, stolik po stoliku, butelka po butelce. Notka zatem prezentuje degustacyjny punkt widzenia Tysi właśnie, choć ja się z nim — a jakże! — absolutnie zgadzam, w wymiarze, na jakim moje własne zmysły pozwalały mi się płynnym złotem cieszyć.
Seminarium, poza dwoma wytrawnymi, eksperymentalnymi szamorodnymi Samuela Tinona, zdominowały pięcio- i sześcioputtonowce, podlane kilkoma kroplami aszúesencii. Naszą największa uwagę przykuły wina z dwóch skrajnych biegunów. Ultraperfekcyjne, dopolerowane w najdrobniejszym szczególe Dobogó Aszú 6p 2007 zafascynowało nas potężnie pikantnym nosem, kojarzącym się z rozmarynem, majerankiem i (sic!) kabanosem, który z czasem przechodził w miód, wanilię i nuty kwiatowe. W ustach z kolei satynowa słodycz marcepanu, mango, wanilia, całość podlana dobrą kwasowością z lekko pikantnym finiszem. Doprowadzony do perfekcji, udomowiony majstersztyk. Na drugim biegunie stało Disznókö Aszú 1999, skoncentrowane, lekko słonawe, z nutami miodu lipowego, jabłek, owoców egzotycznych, z intensywnymi morelowymi ustami przełamanymi szaleńczą wręcz i nieco gorzkawą pestkową kwasowością. Fantastyczne, nieokiełznane, przypominające — odwrotnie niż u Dobogó — bardziej dziką bestię zaklętą w butelce, niż udomowionego pupila. O starszym, pięknie zrównoważonym, herbacianym Disznókö Aszú 1993 z nutami korzennymi, orzechowymi, delikatnie wręcz balsamicznymi, trudno nie wspomnieć. Bez dwóch zdań wielkie, choć bardziej kontemplacyjne niż poprzednicy.
Po maratonie słodyczy, zakończonym zaklejającą wręcz aszúesencią z Alana Tokaj, o abstrakcyjnej ilości cukru przebijającej 300g/l, przyszedł czas na orzeźwienie podniebień przeglądem lżejszych propozycji tokajskich winiarzy. Wiele win było naprawdę wartych uwagi. Fantastyczne wspomnienia pozostawił nam Patricius Furmint 2012 — nos świeży, trawiasty, z zielonym jabłkiem. Usta z kolei mineralne, potoczyste, delikatnie gorzkawe, z fantastyczną końcówką zielonego pieprzu i skórki pomarańczy. Inne wina Patriciusa również nie ustępują kroku — Katinka była jednym z najlepszych, jak nie najlepszym late-harvestem tej degustacji.
Barta Pince Egy kis édes Furmint 2011 zaskoczył skórzanym nosem i zaskakująco słodkimi ustami, z nutami śliwek i dojrzałych mirabelek. Dereszla pokazała Furminta, który po raz kolejny udowodnił, że jest radosny i nieprzegadany. Disznókö nas (zważywszy na gigantyczny szum medialny spowodowany pojawieniem się ich win w portfolio Marek Kondrat Wina Wybrane, a także fenomenalne aszú próbowane na seminarium) z kolei nieco rozczarowało. Wszystkie ich wina były bardzo smaczne, ale żadne — poza aszú — nie pozostawiły na tyle głębokich wspomnień, by o nich pisać.
Naszą gwiazdką degustacji pozostaje natomiast stolik winnicy Degenfeld. Birtok Furmint 2011 o tłustym, mokrym, pełnym awokado, melona i mango nosie, arbuzem i zielonych owocach w ustach. Muscat Blanc 2011 pełen zapachu tulipanów i żonkili, ze świeżymi, cytrusowymi ustami z cierpkim finiszem. Wreszcie Aszú 5p 2004 — tłuste, pieprzne, skoncentrowane wokół brzoskwini i mirabelki, z dobrą kwasowością i poziomkowym finiszem. Żadne z tych win nie było indywidualnie winem wybitnym. Każde pozostawiło wspomnienie, które majaczy aż do teraz.
Po tej degustacji tylko jedno ciśnie się na usta. Fantastycznie, że Tokaj coraz częściej gości w kieliszkach i na stołach Polaków. Bezkompromisowe mistrzostwo win słodkich, a zarazem fantastyczne i przystępne cenowo wina wytrawne, przy okazji świetnie wpasowujące się w naszą tradycję kulinarną i uniwersalnie pasujące do potraw — i tych codziennych i tych świątecznych. Czego chcieć więcej? Chyba tylko dostępności — jeszcze większej. I zainteresowania — bo dostępność się sama nie wytworzy.
Ze specjalną dedykacją dla Wojtka Bońkowskiego i Maćka Nowickiego: Barta Pince Tokaji Furmint Muskotály Öreg Király-dűlő 2011 — gruszki, bez i dojrzałe winogrona w nosie, z lekkimi akcentami kwiatowymi, w ustach z kolei z wyraźną aksamitną słodyczą dobrze podciętą przez kwasowość, morelowe, mineralne, z delikatnie pikantnym finiszem. Bardzo orzeźwiające!
Pochodzenie win: wina próbowane na degustacji zorganizowanej przez stowarzyszenie Tokaj Reneszánsz