Ogień z wodą
Ostatnimi czasy częściej wpadam w nastrój melancholijny, odpływając myślą daleko, daleko stąd. Matriksowy „bullet time” przeniesiony na grunt refleksji nad własnym życiem, coraz trudniejszy do osiągnięcia wobec setek bodźców, zwłaszcza tych wyłaniających się z otchłani cyfrowych monstrów, towarzyszących nam od samego poranka, aż po kres dnia. Coraz trudniej jest znaleźć takie chwile, zwłaszcza gdy jednocześnie wiążą się one z poznaniem swoich głęboko skrywanych emocji, skrzętnie ukrytych pod płaszczykiem powierzchownej pogoni za wszystkim, co nas otacza.
Powiedzieć na winnym blogu, że w takich chwilach refleksji wino może okazać się wiernym towarzyszem, to jak nic nie powiedzieć — jest to rzecz oczywista. Siedząc z kieliszkiem, a często i butelką winą na balkonie, niejednokrotnie owe podniebne podróże pozwalają odnaleźć może nie sens życia, ale przynajmniej kolejnych dni, dają moment ukojenia, a czasem przynoszą odpowiedź na gnębiące człowieka pytania.
Ostatnimi czasy — ponownie, przypadek? — wskutek mniejszego lub większego zbiegu okoliczności, zacząłem inną przygodę, również ze świata używek, ale spod znaku ognia, a dokładnie rzecz biorąc — cygar. Zabawna to historia, ponieważ w swoim całym życiu nie wypaliłem ani jednego papierosa, przez co nie jestem nawet w stanie powiedzieć, czy je lubię. Z pewnością jednak nie marzy mi się wychodzenie zimą „na fajkę”, ani też zwiększone wydatki, nie mówiąc już o skutkach zdrowotnych. Z cygarami jest jednak inaczej. Palę je rzadko, najczęściej właśnie w chwilach wyciszenia, zazwyczaj ze szklaneczką whisky. Z reguły na balkonie, nawet zimą, aby nie skazić mieszkania zapachem tytoniu, siedzę i tak sobie myślę, o tym i o owym.
Jakkolwiek whisky istotnie jest doskonałym towarzyszem cygara, tak tym razem, przy okazji kolejnej edycji Winnych Wtorków, postanowiłem sprawdzić jak cygaro sprawdzi się z bohaterem tego tekstu, czyli wytrawnego sherry. W moje ręce wpadła butelka Sandeman Sherry Fino, czyli przedstawiciela gatunku najbardziej wytrawnych sherry. Ewidentnie wyraźna nuta jabłek i niemożliwe do pomylenia z niczym innym utlenienie sprawia, że trudno koło tego typu win przejść obojętnie.
Wreszcie, po degustacji samodzielnej, postanowiłem sprawdzić niecodzienne połączenie z lekkim cygarem marki Dunhill. Wrażenia mam mieszane. Nie można mówić zarówno o idealnej harmonii, jak i o pełnym zgrzycie. To, co skojarzyło mi się z tym połączeniem, to pasodoble — taniec pełen walki, przenikania się, ale zarazem pewnej odrębności pomiędzy obydwoma żywiołami. Sherry i cygaro nie tworzą jednej całości, wręcz przeciwnie — dominują jedno nad drugim, na zmianę, zazwyczaj jednak z lekką przewagą na rzecz cygara, co nie powinno dziwić. Doświadczenie jest z pewnością inspirujące i warte powtórzenia. Co do zaś samej sherry, z pewnością do niej powrócę, ale również w wydaniu słodkim.
Zakup własny autora (Skład Win i Alkoholi, Łódź), cena: 29 zł.
A oto jak z sherry poradzili sobie pozostali winni wtorkowicze: