Tokajskich przygód część druga
Trzy dni — cztery degustacje. Jak na nas, był to plan dość napięty. Ostatnimi czasy rzadko chodzimy na degustacje, a tu takie tempo i to do tego w niezwykle kameralnych warunkach. Naszą przygodę zaczęliśmy w winnicy Zsirai, prowadzonej przez siostry Petrę i Katę. To właśnie Kata gościła nas i opowiadała o swoich winach.
Z win wytrawnych przypadł nam do gustu prosty, ale przyjemnie owocowy, rześki i — co ważne — dobrze zrównoważony sárgamuskatoly (czyli żółty muskat), a także hárslevelű z parceli Betsek. Z win słodkich zauroczył nas Forditas, który charakteryzuje się tym, iż jest wytwarzany w wyniku powtórnego zalania winogron użytych do produkcji Aszú młodym, wytrawnym winem. Charakterystyczna dla tych słodkich win jest wyraźnie wyczuwalna goryczka na finiszu — prawdziwie słodko-gorzka mieszanka. Na koniec Kata uraczyła nas trzema Aszú, z których po dłuższym zastanowieniu najbardziej przypadło nam do gustu Aszú 2013 — wytwarzane już w stalowych tankach. Jego cena — 12000 FT (ok. 170-180 zł) jest również najbardziej przystępna w porównaniu do innych winnic, które dane nam było odwiedzić.
Od żółtego muskata do Aszú — pełne spektrum winnicy Zsirai
Wybierając się do Mád warto pamiętać, że nie tylko winami Mád stoi — na terenie samego miasteczka są trzy świetne restauracje, z Gusteau Culinary Experience Workshop (restauracja roku 2016 wg Gault&Millau) na czele. Niestety, środek wakacji to nie najlepszy czas na turystykę kulinarną — Gusteau było zamknięte przez cały miesiąc na przełomie lipca i sierpnia! Trzeba jednak przyznać, że pozostałe restauracje stanęły na wysokości zadania, zarówno pod względem winnym, jak i kulinarnym. Zawsze warto wybrać się do restauracji Első Mádi, która — podobnie, jak Gusteau — jest nieodłącznie związana z rodziną Szepsych. Niezależnie od wyboru dań, szeroka karta win z winnicy Szent Tamás, pozwala cieszyć się winem nie tylko na degustacjach, zwłaszcza biorąc pod uwagę szeroki wybór win również na kieliszki.
Pyszne wina do pysznych deserów (i nie tylko!). Czego chcieć więcej?
Kolejnego dnia udaliśmy się do winnicy Demeter, w której pierwsze skrzypce odgrywa Endre Demeter. Do stereotypowych winiarzy z pewnością zaliczyć go nie można — papieros w jednej ręce, na drugiej tatuaż — do wizerunku rockmana brakowało jedynie gitary w ręku. Gdy jednak rozpoczęła się degustacja, było jasne, że to wino jest pasją Endre, niejedyną zresztą (jest również doktorem nauk społecznych).
Wina z Demetervin są produkowane według autorskich pomysłów Endre, często wbrew zasadom i zdrowemu rozsądkowi. Jedno z ciekawszych win — Úrágya 57, blend furminta i hárslevelű, pochodzący z działki nr 57 parceli Úrágya (o wielkości zaledwie 0,4 hektara!), zostało wyprodukowane z 80-letnich winorośli. Zbiory przeprowadzane w całości ręcznie, dały w rezultacie 916 butelek wina o niezwykłym ciele, mineralnego, z dużą, acz zrównoważoną kwasowością i alkoholem, z delikatną nutą paprykową.
Oprócz tego, warto zwrócić uwagę na tanie, a jednocześnie przepyszne wino Élvezet (Joy — radość). Wino to zostało stworzone w ramach projektu Stowarzyszenia Młodych Winiarzy Junibor, którego celem była popularyzacja win Tokaju wśród młodego pokolenia Węgrów, przeznaczonych do konsumpcji je np. w klubach na imprezach zamiast przesłodzonych drinków czy piwa. Naszym zdaniem strzał w dziesiątkę — nuty tropikalne i brzoskwiniowe, niezbyt wysoka zawartość alkoholu (12%) i przyjemna kwasowość (dzięki czemu można je pić przez dłuższy czas), jak również cena (ok. 40 zł) sprawiają, że wróżymy temu winu świetlaną przyszłość.
W ten sposób zakończyliśmy kolejny dzień, a przed nami pozostały dwie degustacje zaplanowane i jedna spontaniczna — ale o tym już wkrótce…
Degustowaliśmy na koszt właścicieli winnic, a butelki kupowaliśmy za swoje 🙂