Rok: 2011

Winne Wtorki #11 — Pfalz, czyli Palatynat

Jak zapewne zauważyliście, znowu mieliśmy mały przestój z pisaniem. Kilka Winnych Wtorków nam całkowicie uciekło. Zamiotły nas pod dywan sezony urlopowe i praca, a także moja przeprowadzka (w związku z którą Krzysiek przejął większość zadań w firmie) — tym samym obaj nie mieliśmy zbyt wiele czasu. Po prawdzie, niestety nadal nie mamy go wiele. Ale są granice, kolejnych Winnych Wtorków opuścić już nie mogliśmy, bo to by zakrawało już na parodię rzeczywistości ze strony autorów bloga, który próbuje być blogiem o winie, a nie blogiem o braku bloga.

Za sprawą Winniczek.eu temat dzisiejszego winnego wtorku jest — dla mnie przynajmniej — wybitnie ciekawy. Uwielbiam Rieslingi w każdej postaci, a naszym zadaniem było zdobycie Rieslinga z Palatynatu (czyli Pfalz). Okazało się to zadaniem niezbyt łatwym, wbrew pozorom. O ile wina z regionów Mosel, czy Rheingau są dostępne niemal wszędzie, o tyle utrafienie butelki z Pfalz nie jest już takie trywialne.

Czytaj więcej

Polskość wita pod strzechy – po raz drugi

Drodzy Czytelnicy, witajcie po długiej przerwie 🙂 W zasadzie, przerwa dalej trwa. W wyniku działania okresu wakacyjnego i urlopów, ostatnie dwa Winne Wtorki przeleciały nam koło nosa. Z dala od dużych miast zdobycie butelek nie jest łatwe, a i czasu wcale nie było za wiele.

Tymczasem… Piotrek z bloga Białe nad czerwonym miał swoją przygodę z winami Jaworka, którą wspomina bardzo pozytywnie. Przypomniało to i mnie, że już kiedyś win Jaworka próbowałem. W czasach, gdy byłem jeszcze winnym podlotkiem i drapałem się w głowę, cóż właściwie znaczy, że wino jest krótkie.

Tym razem moje podniebienie gościło nie wino z Miękini, lecz produkt winnicy Płochockich, a dokładnie Rose 2010. Kupaż 50% Zweigelt, 30% Marechal Foch i 20% Rondo. Wg opisu: Lekkie, orzeźwiające wino różowe, o pięknej, nasyconej barwie, z subtelnym aromatem truskawki i maliny. W ustach żywa kwasowość i nieco mineralności, oraz dopełniający konstrukcję wina cukier resztkowy. Wino do picia zarówno samodzielnie jak i w połączeniu z lekkimi daniami.

Czytaj więcej

Winne Wtorki #7 — na zielono

Winne Przygody atakują Winnymi Wtorkami w siódmej odsłonie. Siedem jest, było i będzie moją szczęśliwą liczbą. Ostatnie Winne Wtorki opuściliśmy z powodu sesji — Primitivo w końcu zdegustowaliśmy, ale notki się (jeszcze?) nie doczekało, a wspomnienia wina coraz bardziej mgliste.

Tym razem na tapecie Grüner Veltliner, dzięki Pawłowi z Naszewina.pl. Bardzo nas ta nowina ucieszyła. Grüner Veltliner, wbrew zdaniom wielu, nie jest zbyt popularny, nie jest też zbyt łatwy do kupienia. Przynajmniej w Łodzi, gdzie kiedyś uparcie próbowaliśmy kupić butelkę i skończyło się na zamówieniu wysyłkowym. Skończyło się i tym razem — wino dostarczył sklep Wina.pl.

Czytaj więcej

Rivaner — kocie siki z ananasem i brzoskwinią

Gdy w towarzystwie wspomni się o białym winie z Niemiec, wszyscy z reguły zakładają, że chodzi o Rieslinga. Jest to tak popularny (a przy okazji faktycznie tak świetny), kultowywany przez Niemców szczep, że trudno się temu dziwić. Nie zmienia to jednak faktu, że białe wino z Niemiec z Rieslingiem wcale nie musi być tożsame.

Świetnym przykładem tego jest butelka, która ostatnio wpadła mi w ręce, czyli Schmitges Rivaner 2010.

Rivaner, znany chyba bardziej jako Müller-Thurgau, to historycznie dość młody szczep-krzyżówka RieslingaMadeleine-Royale. Często spotyka się również nazwę Riesling-Silvaner, dzięki długo trwającemu przeświadczeniu, że to Silvaner był drugim gronem w krzyżówce. Swego czasu niezwykle popularny szczep w Niemczech, ostatnio nieco rzadziej spotykany, ale nadal bogato uprawiany.

Mimo krzyżówki z Rieslingiem, charakter tego wina był zupełnie nierieslingowy. Wynikało to zapewne nie tylko z charakteru samego szczepu, ale również koncepcji, która przyświecała winiarzom podczas winifikacji — dała jednak w efekcie bardzo ciekawą kompozycję.

Czytaj więcej

Winne Wtorki #5 — Węgry zawitały do biura

Bieżący tydzień nie obfitował w wolne chwile. Ba, bieżący i poprzedni miesiąc w nie nie obfitował — projekty sypią się jak grad z nieba, a uczelnia nie popuszcza. Dzisiejszy Winny Wtorek można zatem nazwać pelnoprawną degustacją w warunkach bojowych, a wręcz w terenie.

Oba degustowane dziś wina piliśmy w biurze, w wirze roboty, bez możliwości oderwania się, by nad nimi pokontemplować w ciszy i spokoju. Wyjęliśmy je odpowiednio wcześniej z lodówki w laboratorium (i kawiarni jednocześnie), aby zyskało temperaturę zbliżoną pokojowej, ku zdziwieniu naszych biurowych kolegów i koleżanek. Jakiś czas później udaliśmy się do sali konferencyjnej, gdzie omawiając projekt zatopieni w pracy rozlaliśmy oba wina do… szklanek. W warunkach, gdzie nie mogliśmy znaleźć korkociągu, znaleźć kieliszki? Niedoczekanie. Tego do biura jeszcze nie kupiliśmy — trzeba koniecznie nadrobić braki. Zdziwione spojrzenia towarzyszyły nam przy tych butelkach dziś przez cały czas przygody z nimi.

Czytaj więcej