Pożegnanie Yamayuri
Yamayuri* przyjechała do mnie 3 marca 2011 roku. To było moje pierwsze prawdziwe pianino, a jednocześnie spełnienie wieloletnich marzeń. Dzień, kiedy samochód z instrumentem podjechał na parking koło mojego bloku, był pełen ekscytacji, a wnoszenie pianina po ciasnej klatce schodowej na pierwsze piętro obserwowałem z zapartym tchem. Od tamtej chwili spędziliśmy razem ponad dwa lata, które będę bardzo ciepło wspominał. Yamayuri dokonała cudów, jeżeli chodzi o kształtowanie mnie jako pianisty. Wczoraj odjechała do Warszawy, do nowego domu (a znoszenie po tej samej klatce schodowej było jeszcze bardziej karkołomne).
W piątek wieczorem, dzień przed odjazdem, postanowiliśmy z Tysią pożegnać Yamayuri. Przygotowaliśmy grillowanego ananasa w karmelowej polewie i otworzyliśmy butelkę od Patriciusa.