Tag: Słodkie

Winne Wtorki #15 – Marsala prosto z Sycylii

Początek listopada upłynął pod znakiem Winnych Wtorków. Tym razem przypadła nasza kolej, więc postanowiliśmy zasugerować wino, o którym myśleliśmy od pewnego czasu, a mianowicie Marsalę.

Marsala to wino wzmacniane, wytwarzane w rejonie miasta Marsala, na Sycylii. Marsale są zarówno białe, jak i czerwone. Tak się złożyło, że Mati degustował odmianę czerwoną – Pellegrino Marsala Fine, a ja białą – Pellegrino Marsala Superiore DOC.

Czytaj więcej

Słodka niespodzianka prosto z…

…Chile! Kierując pewnego ponurego dnia swe kroki, wraz z Matim, do Winnic Świata, nie sądziłem, że wyjdę z jednym z najlepszych win, jakie miałem do tej pory okazję pić. Mowa o Viña Tarapacá Sauvignon Blanc/Gewürztraminer 2007 (Late Harvest). Domyślałem się, że będzie to trafiony zakup, ale nie sądziłem, że będzie to tak spektakularny sukces.

Gdybym miał wskazać wino, które na pozór wydaje się być najbardziej podobne do tego blendu, wskazałbym bez wahania moje ukochane Loupiac i Monbazillac. Białe, słodkie wina, powstałe w wyniku procesu botryfikacji długo dojrzewających winogron. Po prostu pycha. Diabeł tkwi w szczegółach, co w tym przypadku przekłada się na subtelną, ale wyraźnie wyczuwalną różnicę pomiędzy oboma rodzajami win.

W nosie dominują morela i brzoskwinia; miód, tak charakterystyczny dla słodkich win z Bordeaux, jest tu niemal nieobecny. Mimo to, ogólne wrażenie, jakie daje to wino, jest podobne – przynajmniej na początku. Oprócz tego pojawia się wyraźny aromat, którego – przyznam szczerze – nie potrafiłem zidentyfikować, jednak wyczuwam go za każdym razem, gdy piję łyk tego niesamowitego wina.

Jedyną, być może, wadą tego wina, jest jego bardzo mała, wręcz nieistniejąca, kwasowość, która w niedużej ilości na pewno korzystnie wpłynęłaby na końcowy efekt. Nie jest to jednak bardzo istotne – zasłużenie mogę przyznać temu winu notę 90/100 i polecić je wszystkim amatorom win słodkich. Cena: 35 zł, Winnice Świata.

„Jest pan pewny?”

Zdanie to nie pochodzi bynajmniej z Milionerów prowadzonych przez Huberta Urbańskiego, lecz z dość zabawnej scenki, do której doszło ostatnio w pobliskich delikatesach. Zacznijmy jednak od początku.

Był 30. grudnia 2010 r. Zrozpaczony próbowałem wybrać alkohol na Sylwestra, zastanawiając się co będzie najlepsze dla mnie i dla Kai, jednocześnie nie powodując kaca dnia następnego. Wybór ostatecznie padł na Faxe Extra Strong 10% 1l (polecam dla mężów, ktorych żony zgadzają się na wypicie „tylko jednego piwa”…;-)) i jakiegoś zwyczajnego Muscata, a także wina musującego….uwaga, uwaga….Szampanskoje Biełoje za całe 4,69 zł! Ciekawe jak wypadłoby ono w porównaniu z Bollinger Special Cuvée Brut, który stoi sobie obok mojego małego stojaka ;-). Dla Czytelników, którzy już dziwią się takim doborem alkoholu – proste wyjaśnienie.

Degustacja win i imprezy (studenckie, trzeba pamiętać), są niczym pokój i wojna. W czasach pokoju można jeść sobie foie gras i szynkę szwarcwaldzką, ale gdy przychodzi czas wojny – trzeba zacisnąć pasa.

Powróćmy jednak do sklepu. Szukając nerwowo wzrokiem interesującego alkoholu nagle zauważyłem 7 magicznych liter. Loupiac. Zaciekawiony podszedłem bliżej i zobaczyłem – Appellation Loupiac Contrôlée! Rocznik 2001! I najważniejsze – cena – 47 zł! Przetarłem oczy, nic się nie zmieniło. W sklepie były dwie butelki, więc poprosiłem panią o jedną z nich. Pani spojrzała na mnie przenikliwie i spytała – „Czy jest pan pewny? Bo ostatnio mieliśmy zwrot…” (sic! – do dziś nie wiem o co jej chodziło…). Winem tym było Château Le Tarey AOC Loupiac 2001. Godzinę po wizycie w sklepie z pewną obawą postanowiłem je spróbować. Okazało się, że jest to bardzo zacny Loupiac na poziomie – z dominującą nutą miodu i mniej wyczuwalną brzoskwinią. Butelka zdecydowanie warta swojej ceny, dlatego następnego dnia zakupiłem drugą sztukę. Polecam! Delikatesy przy ul. Boya-Żeleńskiego, 88/100, 47 zł.

Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki, i kieliszka…

…chciałoby się rzec, pijąc Tokaji Szamorodni, czyli „samorodzące się” wino prosto z Węgier.

Do tej pory nie miałem do czynienia z Tokajem – wiedziałem jedynie, z opowieści Rodziców, że Tokaj, obok bułgarskiej Sophii, był jednym z nielicznych stosunkowo powszechnie dostępnych trunków (o ile można użyć takiego sformułowania) w czasach słusznie minionych. Postanowiłem się więc na własnej skórze (podniebieniu?) przekonać, co kryje w sobie Tokaj.

Długo szukałem przyzwoitego przedstawiciela tych win. Dość powszechne są tanie odmiany, w cenie 14-17 zł za litr, jednak mam pewne obawy co do tej klasy win – z pewnością w swoim czasie również poddam je „degustacji”, jednak w warunkach bardziej bojowych (czyt. imprezowych). Wielka więc była moja radość, gdy w Almie znalazłem ostatnią butelkę wyżej wspomnianego Tokaji Szamorodni, rocznik 2004.

Szamorodni powstał z dwóch szczepów – Furmint (bardziej znany) i Harslevelu (tak, to nie błąd fleksyjny). Jest to wino białe, słodkie, w związku z czym siłą rzeczy musiało ono zostać poddane konfrontacji z moimi ukochanymi Loupiacami i Sauternes. Już pierwszy kieliszek pozwolił odkryć to wino w całej swej rozciągłości. Z jednej strony, wyraźnie wyczuwalny aromat miodu – z drugiej – mocny, nieistniejący w winach z Bordeaux akcent kwiatowy. Obok cudownej słodyczy odnalazłem w tym winie lekką, naznaczoną owocami kwasowość. Mówiąc krótko – bogactwo smaku i zapachu zamknięta w oryginalnej (charakterystycznej dla tokajów) butelce 0,5 l. Polecam! Ocena: 89/100, 35 zł, Alma w Manufakturze lub rocznik 2002 za 30 zł w Selgrosie.

Słodka rocznica i argentyńskie szaleństwa

Ostatnimi czasy moja aktywność na blogu nieco zmalała, co nie jest bynajmniej równoznaczne mniejszej aktywności w zakresie degustowanych win. W minionym tygodniu miałem okazję skosztować trzech win – słodkiego Monbazillaca, a także dwóch zupełnie różnych win z Mendozy – jednej z bardziej znanych winnych prowincji w Argentynie.

Na początek – chronologicznie rzecz ujmując – Monbazillac kupiony jako jeden z prezentów dla Mojej Lepszej Połówki z okazji potrójnego święta – urodzin, imienin i rocznicy! Do tej pory, pod względem słodkich win z Bordeaux, miałem kontakt jedynie z Chateau Loupiac Gaudiet i byłem niezmiernie zadowolony z tego wina. W przypadku Monbazillaca byłem ciekaw, czy będzie miał podobny do Loupiaca zapach i charakter istnej miodowo-owocowej ambrozji!

Czytaj więcej