Tag: RPA

Chenin Blanc z Przylądka Burz

Podczas ostatnich odwiedzin u naszych przyjaciół na stole znalazła się butelka, na której widok się uśmiechnąłem. Z winami z południowoafrykańskiego MAN Family Wines (dawniej MAN Vintners) mamy dużo fajnych wspomnień.  Uwielbiamy ich wina z podstawowej linii przez szczodry owoc, klasyczne podejście do szczepów, szczerą prostolinijność i powtarzalną jakość. Nie silą się na bycie tym, czym nie są, a przez to dają dużo codziennej przyjemności.

Tym razem jednak w kieliszkach nie znalazło się wino z podstawowej linii, a Tormentoso old vine Chenin Blanc 2012. Tormentoso to oddzielna linia win produkowana w MAN, w której wina pochodzą z pojedynczych, najlepszych winnic. Nazwa Tormentoso wzięła się z pierwotnej, nadanej przez Bartolomeu Diasa, nazwy na dzisiejszy Przylądek Dobrej Nadziei, czyli Cabo Tormentoso — Przylądek Burz. Poza Chenin Blanc w tej linii MAN butelkuje również Cinsault, Pinotage, mieszankę Syrah i Mourvedre, czy nawet Touriga Nacional. Mają również swój blend, który jest najwyższą etykietą w tej linii.

Tormentoso old vine Chenin Blanc powstaje z ręcznych zbiorów z nieco ponad 40 letnich krzewów w Agter-Paarl. Niewielka część (w bieżącym roczniku — 10%) fermentuje w nowych beczkach, reszta fermentowana jest w stalowych kadziach. Całość spędza 5 miesięcy na osadzie. Nowa beczka i leżakowanie na osadzie w kontekście Chenin Blanc, które, zwłaszcza w tamtych rejonach świata i bez wysupłania budżetu na wybitnych producentów, kojarzy mi się przede wszystkim z lekkimi winami o soczystym owocu, lekkiej pikanterii i przyjemnej kwasowości, brzmi jak recepta na to, by przesadzić. Mimo to — efekty pozytywnie zaskakują.

Dużo tropikalnych owoców, moreli, brzoskwini miesza się z ziołową pikantnością, mineralną słonością i wyraźnym kwasem. Dużo ciała, spory ekstrakt i wyraźnie wyczuwalna beczka, ale mimo to wciąż zachowuje świeżość i nie jest przedobrzone. Nieco żałuję, że z w rozrywkowym klimacie naszego spotkania nie doczekało się spokojniejszej i uważniejszej degustacji, ale jako kompan wieczoru sprawdziło się rewelacyjnie i dało dużo przyjemności.

Pochodzenie wina: wypite u przyjaciół. Importerem win MAN Family Wines jest The Fine Food Group.

 

 

Podwójnie ciekawy weekend

Ostatni weekend przyniósł wiele niespodzianek. Wśród nich — dwie degustacje, z czego na pierwszą wybieraliśmy się już od dłuższego czasu, druga natomiast pojawiła się z nienacka. Zacznijmy jednak od tej pierwszej.

W piątek w Klubie Wino w Łodzi odbyła się komentowana degustacja włoskich win z Górnej Adygi od jednego producenta, a mianowicie z winnicy J. Hofstätter. Degustacja była zapowiedziana już jakiś czas temu, obaj więc z Krzyśkiem ochoczo zakrzyknęliśmy, że nie opuścimy takiej okazji. W szczególności, że degustację prowadzić miał Michał Poddany, pracujący na codzień u Roberta Mielżyńskiego. Byliśmy już wcześniej na degustacji prowadzonej przez Michała, więc ucieszyliśmy się na myśl o kolejnej, zwłaszcza takich win.

Czytaj więcej

Winne Wtorki #26 — Pinotage

Temat dzisiejszych Winnych Wtorków, a mianowicie Pinotage z RPA, to dla mnie osobiście powrót do mojego winiarskiego „dzieciństwa”. Pomijając mojego pierwszego klareta z Almy, który w ogóle był moim pierwszym winem, a nie winkiem, afrykańskie Pinotage było jedną z butelek niskiego ryzyka, które w tamtych czasach przekrojowo nabyłem, zdaje się, w Lidlu.

Fajnie się wraca do takich wspomnień, z racji faktu, że wtedy nie potrafiłem powiedzieć o tej butelce absolutnie nic poza tym, czy mi smakuje, czy nie — a w sumie i to było nieco mglistym stwierdzeniem, bo zasadniczo wszystko było lepsze od napojów winopodobnych, z jakimi spotykałem się wcześniej.

Pinotage to szczep mocno utożsamiany z południową Afryką, mimo, że wcale nie jest szczepem faktycznie najpopularniejszym. Pewnie wynika to ze struktury naszego importu, bo na teoretycznie dużo popularniejsze Chenin Blanc wpadam, mimo wszystko, dużo rzadziej. Dzisiaj do kieliszka trafił Man Vintners Pinotage 2010 kupiony w Klubie Wino w Łodzi (gdzie, skąd inąd, w sobotę odbędzie się spora urodzinowa degustacja — fakt w Łodzi jeszcze niecodzienny; oczywiście będziemy).

Czytaj więcej

Dwa lwy, czyli krótko o winie, banku, lwach i pewnym znanym aktorze.

Jakiś czas temu zorientowaliśmy się z Matim, że podczas naszej ostatniej wizyty w Warszawie odwiedziliśmy Vinares, a zupełnie zapomnieliśmy o Winarium – sklepie należącym do znanego i cenionego polskiego (zgodnie z jednym z ostatnich wywiadów – ex-)aktora – Marka Kondrata. Skoro Mahomet nie przyszedł do góry, to góra przyszła do Mahometa – gdy tylko zauważyłem, że w Almie Winarium otrzymało osobny, gustowny, drewniany regał, postanowiłem wybrać jedną z kilku oferowanych butelek.

Mój wybór padł na De Leuwen Jagt Pinotage 2008 – propozycję rodem z Republiki Południowej Afryki. Nie było to moje pierwsze doświadczenie z tym szczepem – miałem okazję spróbować wino Golden Kaan (również z RPA) i było ono całkiem smaczne – niestety, wskutek jesiennej blogowej zawieruchy przepadło ono bezpowrotnie (zarówno na blogu, jak i na corkd.com).

Samo wino zasługuje na uznanie. Duża ilość tanin dobrze komponuje się z mocno jagodowo-porzeczkowym nosem, z wyczuwalnym delikatnym zapachem kwiatów. Połączenie tego wina z wołowiną w sosie własnym dało wręcz niewiarygodny (jak na tego typu jedzenie) efekt – dla takich chwil warto degustować wina! Jedyne, co nieco psuje moją opinię o tym winie to jego trwałość. Zdaję sobie sprawę, że profesjonalni sommelierzy i znawcy wina wino stojące dłużej niż 1 dzień uznają często za niezdatne do prawdziwego degustowania, jednak – powiedzmy sobie szczerze – nie zawsze mamy ochotę opróżniać całą butelkę w ciągu jednego dnia. Jeśli więc wino całkiem dobrze radzi sobie z „próbą czasu”, należą mu się dodatkowe słowa uznania. W przypadku tego wina owa próba wypadła kiepsko. Z drugiej jednak strony, podejrzewam, że w normalnych warunkach wino to nie postałoby u mnie tak długo – jest ono bowiem niezwykle smaczne. Koniec końców – ocena 86/100, 35 zł, Winarium/Alma.

Na koniec – mała ciekawostka. Zarówno na etykiecie tego wina, jak i w logo pewnego znanego banku widnieje lew. Przypadek? 😉
Niebawem skosztuję drugie wino sygnowane przez Winarium – chilijski blend Syrah/Malbec o nazwie Botalcura. Zapowiada się interesująco 🙂