Tag: Brut

Do trzech razy sztuka z Bisolem

Ilość win przez nas spróbowanych ma się nijak do ilości etykiet, które w luźnym wpisie trafiają na Facebooka. Ta z kolei niewiele ma wspólnego z tym, co publikujemy na blogu. Patrząc po ilości wpisów możnaby podejrzewać, że w ciągu ostatniego roku w ogóle nie piliśmy wina, a nasze zainteresowanie domowym piwowarstwem staje się ku temu dobrą wymówką. Nic bardziej mylnego! Brak nam jednak (niestety?) dziennikarskiego drygu profesjonalnego degustatora — do większości butelek zabrakło albo dobrej historii, albo zdjęcia, albo notatek, albo wszystkiego na raz.

Bisol Crede Prosecco di Valdobbiadene Brut też był skazany na instagramową fotkę i ugrzęźnięcie w czeluściach internetu bezrefleksyjnie ilustrowanego bez użycia słów. Tyle tylko, że mu nie wyszło, bo się dopraszał. Dopraszał się tak, że aż się doprosił.

Czytaj więcej

Mój pierwszy raz z…Nitusem – prawdziwym „sparklerem”

Tanie wina musujące stanowią jeden z nieodłącznych składników wszelkiego rodzaju bali, oficjalnych imprez, tudzież przyjęć. Z reguły budzą więc one całkiem miłe skojarzenia. O ileż jednak te skojarzenia mogłyby być milsze, gdyby tylko zamiast standardowego Cin&Cin czy wszelkiej maści Igristoje, ludzie pijali normalne, wytwarzane metodą tradycyjną, „sparklery” – jak to w Decanterze zwykło się nazywać wina musujące.

Po przekroczeniu bariery dwudziestu degustowanych win, białych i czerwonych, słodkich i wytrawnych, postanowiłem zwrócić się także w stronę win musujących. Na pierwszy ogień poszły dwie butelki z Winnic Świata – Nitus Cava Semi Dulce Reserva NV i Schlumberger Chardonnay Brut 2006. Mała buteleczka tego drugiego czeka na swoją kolej, tymczasem teraz mogę podzielić się wrażeniami po wypiciu pierwszego, tradycyjnego wina musującego.

Jak na swoją cenę, wino okazało się całkiem smaczne, choć raczej bez rewelacji. Wino było całkiem delikatne, niemniej dało się wyczuć aromaty jabłka i gruszki. Do tego doszedł lekki posmak mineralny. Całość pozwoliła na miłe popołudniowe odprężenie. 84/100 – 33 zł – Winnice Świata.

PS

Już jutro (a właściwie to dzisiaj 😉 dzień wolny. Co za tym idzie, będę mógł wreszcie upichcić wołowinę w sosie węgierskim – coś na kształt Pörkölta :). A do tego – Château Soutard 2000!

Wineshopping, czyli Mati na zakupach – Winnice Świata

Moja przygoda z winami, pomijając Almę i Lidla, zaczęła się właśnie w Winnicach Świata – niewielkim sklepie niemal w centrum Łodzi, na rogu ulic Żwirki i Kościuszki. Tam się zaczęła i trwa do dzisiaj – jest to jedyny sklep, na chwilę obecną, który odwiedzam regularnie i darzę wielką sympatią.

Winnicach Świata znajdziemy szeroki wybór zarówno starego świata, ze sporą reprezentacją Francji, Włoch, czy Hiszpanii – jak również bogatą kolekcję win z innych zakątków. Cały regał win z Chile, wina argentyńskie, australijskie, afrykańskie. Nie zabrakło również win musujących – od prawdziwych francuskich szampanów, przez Cava, na włoskich Prosecco kończąc, ani win wzmacnianych – Porto, Marsala, Sherry. Ofertę uzupełniają inne alkohole – Bas Armagnac, Cognac, trunki japońskie (u nas często rozpoznawane pod wspólnym rzeczownikiem Sake).

To, co najbardziej lubię w Winnicach Świata, to poza szerokim wyborem win i niezłymi cenami (choć oczywiście w przypadku niejednej butelki można znaleźć taniej gdzie indziej, jak to w praktyce bywa), świetna obsługa. Kupując tam od dłuższego czasu z Krzyśkiem spotkaliśmy dotychczas dwie osoby za ladą – bardzo miłą dziewczynę, oraz mężczyznę, o którym wywnioskowaliśmy z rozmowy, że jest właścicielem sklepu.

Oboje są bardzo uprzejmi i niezwykle pomocni w wyborze butelek – każda wizyta w Winnicach Świata kończy się, poza zakupami, kilkunastominutową pogawędką na tematy wszelakie. O regionach, o konkretnych producentach, o łączeniu wina z potrawami, czy o tematach kompletnie oderwanych od wina. O bardzo wielu butelkach opinie pochodziły z doświadczenia, a na poleconych przez sprzedających sztukach się jeszcze nie zawiodłem.

Warto nadmienić, że nie ma najmniejszego problemu z zamówieniem wina – wystarczy wysłać maila z pytaniem o poszukiwaną butelkę, a jeśli tylko jest dostępna w dystrybucji w Polsce (Winnice Świata nie prowadzą własnego importu), w ciągu kilku dni przyjedzie dla nas do sklepu.

Po kilku(nastu) zakupach otrzymaliśmy kartę stałego klienta uprawniającą do 5% zniżki na każdy zakup, co wiąże się również z historią naszych zakupów – łatwo wrócić do butelek, które nam smakowały, jeśli nie pamiętamy, co to dokładnie było.

Żeby nie było do samego końca różowo, łyżka dziegciu. Organizacja win na regałach mogłaby być lepsza – próżno szukać etykiet na półkach, jaki region znajdziemy w danej okolicy. Można dość długo błądzić wzrokiem między Anjou, Sancerre, a stojącym obok Burgundem, w poszukiwaniu win z Doliny Rodanu – podobnie z Nowym Światem. Nie odkryłem jeszcze algorytmu poszukiwania butelek samemu. Obieram zazwyczaj strategię kto pyta, nie błądzi – zawsze szybciej znajdę to, czego szukam, po prostu prosząc. Okazało się, że nie tylko Gigondas jest, ale jest ich kilka – z czego dwie butelki interesujące, tylko… solidnie ukryte, na jednym ze stojaków blisko podłogi. W życiu nie przyszło mi do głowy tam szukać – na szczęście zapytałem.

Dzisiejsza wizyta skończyła się na zakupie J. Vidal-Fleury Gigondas 1998 oraz Louis Jadot Moulin-à-Vent Château des Jacques 2005 (Cru Beaujolais). Krzysiek natomiast wyszedł z Schlumberger Brut 2006 w malutkiej butelce 200ml oraz N.V. Cava Nitus Brut (pozdrowienia dla Michała Nitusa Nity, który był inspiracją dla zanabycia trunku :D) – jakoś Krzyśka na musujące wykręciło. O winach w kolejnych notkach za jakiś czas.

Na zakończenie zdjęcie sklepu, zrobione za zgodą właściciela.