Polskie wino, to (nie) jabol?
Po chwili namysłu postanowiłem, że pierwszym winem, jakie opiszę w niniejszym blogu, będzie wino…z Polski! Jeśli sądzisz, Czytelniku, że mówię o popularnych w pewnych kręgach „winach” rodzaju Alpagi, Komandosa czy Leśnego Dzbanu, to jesteś w błędzie. Choć Polska potęgą winiarską nie jest (i raczej się nią nie stanie, chyba, że globalne ocieplenie zmieni nasz kraj nie do poznania…) to warto zwrócić uwagę na ambitne, acz stosunkowo nieliczne, próby wprowadzenia na rynek prawdziwych polskich win.
Mati znalazł na stronach sklepu Wina.pl dwa polskie wina; oba wyprodukowane przez Winnice Jaworek. Choć cena okazała się dość wygórowana, postanowiliśmy spróbować. O Cabernet Merlot, które wybrał Mati, może będzie Ci dane przeczytać tutaj – tak czy siak, opinia Matiego nie była zbyt pochlebna (możesz znaleźć ją na cork’d), tymczasem mnie przypadł w udziale Riesling z tego samego rocznika.
Cóż mogę powiedzieć o tym winie? Z pewnością nie byłem nastawiony pozytywnie, znając wrażenia Matiego. Wino winu nierówne, dlatego do oceny Rieslinga starałem się podejść maksymalnie obiektywnie. I, koniec końców, muszę przyznać, że wielkiego zawodu nie doznałem. Nie oznacza to jednak, że wino było świetne.
Kolor – całkiem przyjemny, słomkowy. Niecierpliwie przysunąłem narząd węchu do wysokiego kieliszka. Na szczęście – ku mojemu zaskoczeniu – nos tego wina okazał się stosunkowo intensywny, wybitnie cytrusowy. Czym prędzej postanowiłem więc dokonać ostatecznej próby…i, niestety, na pierwszy plan wysunęła się ogromna kwasowość tego wina. Na szczęście udało mi się uchwycić w smaku podobne aromaty, co w nosie, jednak kwaśny posmak zepsuł ogólne wrażenie, jakie zostawiło to wino. A szkoda, bo gdyby zapanować nad tym kwaskowym charakterem, wino byłoby naprawdę smaczne, idealne do smażonej ryby na brzegu morza ;).
Reasumując, 79/100 (z normalną kwasowością byłoby 86-87/100).
PS
Stosunkowo krótka recenzja na cork’d