Muscadet na wieczór, czyli marcepan i aloes w L’Aurière
Za wyjątkiem niemieckich i austriackich rieslingów, jak również wszelkich win musujących, na które ochotę mamy bezustannie, niezależnie od pory roku, pogody czy nastroju, w ostatnich miesiącach myśląc o winach białych chętnie przed aromatyczny, soczysty owoc, czy słodycz ciepłego klimatu przedkładamy mocną wytrawność, chłodną kwasowość i słoną mineralność.
Buszując w czeluściach naszych winnych zapasów znów sięgnęliśmy po Muscadeta. Muscadety nie zawodzą w spełnieniu powyższych kryteriów, a jednocześnie — przynajmniej wedle naszych dotychczasowych doświadczeń — wpadają w kategorię win o świetnej relacji ceny do jakości. Tym razem nie była to jedna z ikon regionu, jak w niedawnym wpisie, a prosty, podstawowy Domaine De L’Aurière Muscadet de Sèvre-et-Maine Sur Lie 2013.
Świeże, choć ziołowo-kwiatowe w nosie, nieco migdałowe, wręcz marcepanowe, wcale nie szczędzi też owocu. Nie brakuje ani zielonych jabłek, ani cytrusów. W ustach natomiast wytrawne do kości, z wyraźnym kwasem, sporą ilością jabłka, ale przede wszystkim delikatnie goryczkowe w sposób, który natychmiast skojarzył nam się z aloesem. Choć nie było tak złożone jak wspomniane wcześniej Granite, miało w sobie coś, co Brytyjczycy określają mianem quaffable — niby nasze „pijalne”, ale postrzegam ten zwrot bardziej w taki sposób, że najchętniej bym osuszył całą butelkę w mgnieniu oka.
Najśmieszniejsze jest to, że choć ostatnio sporo Muscadetów zdarza nam się pić, ani razu nie spróbowaliśmy ich z ostrygami — a wiele osób twierdzi, że ten relatywnie nieznany region ludziom kojarzy się głównie z nimi. Może pora to zmienić?
Pochodzenie wina: zakup własny autora (KruliQ, 40zł)