Słodkie święta z Biedronką – Malaga i Porto
Rozbudowanego wpisu o łączeniu świątecznych potraw z winem u nas (znów) nie będzie. Po części dlatego, że wielu blogerów rokrocznie pisze o winach na wigilię szeroko i z różnych perspektyw (wszak niemal w każdym zakątku Polski wigilia wygląda nieco inaczej), a po części dlatego, że spędzając wigilię raz tu, raz tam, nie próbujemy zaprowadzać winiarskich porządków i nawracać rodzin, które naszego zamiłowania do wina aż tak nie podzielają. Radzimy sobie zazwyczaj z Rieslingami z lekkim cukrem resztkowym, które niezawodnie potrafią, jak konie pociągowe, uciągnąć całą wieczerzę i w tym roku również tak będzie.
Jeżeli macie ochotę z okazji wigilii winiarsko poeksperymentować, polecamy serdecznie film Maćka Sokołowskiego (MS-Sommelier) o łączeniu polskiej wigilii z polskimi winami.
Motywu świątecznego jednak całkiem nie odpuszczamy, bo zawiało nas do Biedronki, gdzie w ramach mocno chaotycznej oferty świątecznej pojawiły się dwa wina, których chcieliśmy spróbować – słodka Malaga z gron Pedro Ximénez i, klasyczne już, porto Late Bottled Vintage Martinez z bardzo udanego i okrzyczanego rocznika 2011, w którym znaczna większość producentów porto zdecydowała się na wypuszczenie win rocznikowanych. O ile z winem do karpia nie próbujemy rodzin reformować, o tyle kieliszka słodkości do kutii czy makiełek jeszcze nikt nam nigdy nie odmówił.
Po Malagę sięgnęliśmy z pewną, nomen omen, rezerwą. Poprzeczkę słodkich win z Pedro Ximéneza wysterowały nam przygody z Don PX 1986 Gran Reserva ze znanej i bardzo cenionej winnicy Toro Albalá. Cena 29.99zł za Bodegas Málaga Virgen PX Reserva de Familia jest wręcz okazyjna. Wino powstaje z lekko podsuszanych gron a do kompletu leżakuje przez 24 miesiące w beczkach z francuskiego dębu. Ilość cukru w winie jest imponująca, bo wg strony producenta to aż 430 gram na litr. Mimo to wino jest fajnie wyważone, spora dawka kwasowości zaskakująco dobrze utrzymuje ten cukier w ryzach. Butelka w dwie osoby to żaden problem i żaden dyskomfort. Najpierw zarzuciłem mu aromaty sosu sojowego, mało owocu i wręcz nieco przykrej lotnej kwasowości – byłem daleko od zachwytów. Kilka godzin później po nalaniu kolejnego kieliszka muszę zrewidować swoje poglądy. Problemu z lotną kwasowością nie ma – wychodzi na to, że byłem pochopny w ocenie. Pojawiają się nuty rozpuszczalnika i politury, ale w granicach rozsądku i bez octowego charakteru. Nuty sosu sojowego ustąpiły też miejsca owocom, a jest ich dużo i gęsto – głównie suszone figi, daktyle, rodzynki. Są też nuty czekoladowe i orzechowe. W ustach pełne i bogate, choć spodziewałem się, że będzie bardziej oleiste i oblepiające kieliszek. Mimo mojego chłodnego stosunku do tego wina na początku – w końcowym rozrachunku to naprawdę dobry zakup, a ze świątecznymi słodkościami połączy się wybornie.
Żadnej rezerwy ani wątpliwości nie miałem i nie mam natomiast w temacie Martinez Late Bottled Vintage Porto 2011 (również 29.99zł) z dużej wytwórni Symington Estates. To od pierwszego do ostatniego kieliszka soczyste, bardzo owocowe, jaskrawe i żywe porto, z dużą dawką śliwek, powideł, wiśniowej konfitury, ale też czekolady i nut korzennych. Wyraźny cukier ma świetną kwasową kontrę, a owoc jest świeży, intensywny i nieugotowany. Do tego ładna, miękka tanina i dobrze zintegrowany alkohol. To po prostu naprawdę udane porto. Jeżeli któreś z tych dwóch win miałbym nazwać hitem oferty, to zdecydowanie będzie to Martinez.
W kontekście świątecznym Malaga wydaje mi się lepszym wyborem o tyle, że na naszych wigilijnych stołach dominują słodkości z makiem i bakaliami, a figowo-daktylowy charakter tego wina jest w prostej linii przedłużeniem smaków zapoczątkowanych przez kompot z suszu. W oderwaniu od świąt porto podobało nam się bardziej i zdecydowanie polecamy je jako towarzysza chłodnych, zimowych wieczorów. My zresztą też skusimy się na jeszcze jedną butelkę.
Pochodzenie win: zakup własny autora (Biedronka)