Jestem Bond. James Bond.
Winne Wtorki o mały włos znów by nas ominęły, bo — standardowo już — totalnie się zgapiliśmy. Ale tym małym włosem okazał się ciąg zbiegów okoliczności, które zaprowadziły mnie do kina na Skyfall. Jeszcze z czasów Bondów z Seanem Connerym perypetie brytyjskiego agenta nieodzownie kojarzą mi się z pewnymi alkoholami, a w tym — chyba najbardziej — z Sherry.
Okazji nie przegapiłem i siedząc po sobotniej degustacji (o której notka też już w drodze) zapytałem o Sherry… i, ku ogromnej radości, otrzymałem. 🙂
Do kieliszków trafiła La Guita Manzanilla NV, importowana przez Dom Wina Manzanilla z Jerez w Andaluzji, z winnicy Hijos de Rainera Perez Marin. Tradycje tej winnicy sięgają połowy XIX wieku, a ich jedynym winem jest właśnie owa Manzanilla.
Sherry o pięknym, jasnosłomkowym kolorze, wybitnie klarowne, z nosem który nieodparcie kojarzył mi się z Tokajem. Miód, morele, orzechy, trochę skórki chleba i delikatnie słonawy aromat sprawiły, że przez pierwsze paręnaście minut praktycznie tylko wąchałem kieliszek.
W ustach wszystko to, czego spodziewał się mój nos, znalazło swoje miejsce — wyraźnie zarysowana kwasowość, uprażone jabłka i znów skojarzenia z Tokajem.
Niezmiernie przyjemna butelka, zarazem uniwersalna i z cyklu win, które mogą się podobać. Serdecznie polecam, zwłaszcza tym, którzy do Sherry podchodzą jak do jeża (co ostatnio słyszałem od kilku znajomych). Zarazem w bardzo przyzwoitej cenie, bo zapłaciłem za La Guita niecałe 60zł.