Tag: Węgry

Winne Wtorki #5 — Węgry zawitały do biura

Bieżący tydzień nie obfitował w wolne chwile. Ba, bieżący i poprzedni miesiąc w nie nie obfitował — projekty sypią się jak grad z nieba, a uczelnia nie popuszcza. Dzisiejszy Winny Wtorek można zatem nazwać pelnoprawną degustacją w warunkach bojowych, a wręcz w terenie.

Oba degustowane dziś wina piliśmy w biurze, w wirze roboty, bez możliwości oderwania się, by nad nimi pokontemplować w ciszy i spokoju. Wyjęliśmy je odpowiednio wcześniej z lodówki w laboratorium (i kawiarni jednocześnie), aby zyskało temperaturę zbliżoną pokojowej, ku zdziwieniu naszych biurowych kolegów i koleżanek. Jakiś czas później udaliśmy się do sali konferencyjnej, gdzie omawiając projekt zatopieni w pracy rozlaliśmy oba wina do… szklanek. W warunkach, gdzie nie mogliśmy znaleźć korkociągu, znaleźć kieliszki? Niedoczekanie. Tego do biura jeszcze nie kupiliśmy — trzeba koniecznie nadrobić braki. Zdziwione spojrzenia towarzyszyły nam przy tych butelkach dziś przez cały czas przygody z nimi.

Czytaj więcej

Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki, i kieliszka…

…chciałoby się rzec, pijąc Tokaji Szamorodni, czyli „samorodzące się” wino prosto z Węgier.

Do tej pory nie miałem do czynienia z Tokajem – wiedziałem jedynie, z opowieści Rodziców, że Tokaj, obok bułgarskiej Sophii, był jednym z nielicznych stosunkowo powszechnie dostępnych trunków (o ile można użyć takiego sformułowania) w czasach słusznie minionych. Postanowiłem się więc na własnej skórze (podniebieniu?) przekonać, co kryje w sobie Tokaj.

Długo szukałem przyzwoitego przedstawiciela tych win. Dość powszechne są tanie odmiany, w cenie 14-17 zł za litr, jednak mam pewne obawy co do tej klasy win – z pewnością w swoim czasie również poddam je „degustacji”, jednak w warunkach bardziej bojowych (czyt. imprezowych). Wielka więc była moja radość, gdy w Almie znalazłem ostatnią butelkę wyżej wspomnianego Tokaji Szamorodni, rocznik 2004.

Szamorodni powstał z dwóch szczepów – Furmint (bardziej znany) i Harslevelu (tak, to nie błąd fleksyjny). Jest to wino białe, słodkie, w związku z czym siłą rzeczy musiało ono zostać poddane konfrontacji z moimi ukochanymi Loupiacami i Sauternes. Już pierwszy kieliszek pozwolił odkryć to wino w całej swej rozciągłości. Z jednej strony, wyraźnie wyczuwalny aromat miodu – z drugiej – mocny, nieistniejący w winach z Bordeaux akcent kwiatowy. Obok cudownej słodyczy odnalazłem w tym winie lekką, naznaczoną owocami kwasowość. Mówiąc krótko – bogactwo smaku i zapachu zamknięta w oryginalnej (charakterystycznej dla tokajów) butelce 0,5 l. Polecam! Ocena: 89/100, 35 zł, Alma w Manufakturze lub rocznik 2002 za 30 zł w Selgrosie.