Wina naturalne polaryzują blogerów i dziennikarzy winiarskich na całym świecie, wbijając szpilę w utarte schematy i inżynieryjny perfekcjonizm znacznej większości win komercyjnych. To jednocześnie modny termin, który na fali poniósł zarówno fantastycznych winiarzy, którzy tworzą wina autentyczne, pyszne i opowiadające historie miejsc, w których powstają, jak i tych, którzy używają określenia „naturalny” jako przykrywki do win słabo zrobionych i zwyczajnie kiepskich, których używanie frazesów nie uratuje.
W tej pierwszej grupie nie brak miejsca ani dla win pomarańczowych, ani szeroko pojętych win ekstremalnych i trudnych w odbiorze, ani tym bardziej dla bardzo szerokiej palety win, które w smaku ocierają się o wina konwencjonalne, wręcz typowe. Przez wiele fantastycznych doświadczeń z winami naturalnymi z różnych zakątków świata bardzo chętnie sięgamy po kolejne, bo choć łatwo wpaść na mieliznę, równie łatwo o błyszczące perły.
Po przeczytaniu sylwestrowego wpisu Sławka Sochaja o Rozalii z winnicy Strekov 1075, jak również felietonu Tomka Prange-Barczyńskiego o tym samym winie, uparliśmy się, by zdobyć butelkę i samodzielnie spróbować, jak smakuje musujące wino „mętne jak kompot z rabarbaru”.
Czytaj więcej