Winnowtorkowy wcześniak — biało, wytrawnie i przed czasem
Winne Wtorki, inicjatywa, którą uwielbiam i którą śledzę z uwagą, wbrew wszędzie panującym pozorom nas nie ominęła. Ba! Mało które wtorki ominęliśmy w kieliszku. Notki natomiast… notki to zupełnie inna sprawa. Z jednej strony, pisać krótkich degustacyjnych opisów zwyczajnie nam się nie chce — i tak nie jest to ciekawe. Z drugiej — na pisanie dłuższych, ciekawszych i treściwszych tekstów zwyczajnie brak weny i czasu (zamiast pisać notki o winie, warzymy domowe piwo i świetnie się przy tym bawimy). Ale, ale. Nie o to w tej zabawie chodzi, żeby się tłumaczyć. We wpisie na Facebooku dostaliśmy kuksańca, żeby zrobić postanowienia noworoczne. Może? A może nie? Ten wpis więc to… reaktywacja? Choć chciałbym powiedzieć, że tak, to wątpię — raczej wybryk. Blog martwy nie jest, więc i na wybryki znajdzie się tu miejsce.
Temat obecnych winnych wtorków jest nam bliski. Nie tylko dlatego, że sami go zaproponowaliśmy, ale również dlatego, że czekaliśmy na taką okazję już dłuższą chwilę. Chodzi mianowicie o wina wzmacniane, które zawsze trafiały w nasze podniebienie, ale nigdy nie mieliśmy okazji poznać ich bliżej. Porto? Marsala? Madeira? Sherry? Wszystko gdzieś, kiedyś, którędyś pojawiło się w kieliszku. Nic jednak nie zagościło na tyle trwale, żeby poznać te wina lepiej, zrozumieć je, docenić. Zawsze zazdrościliśmy Marcinowi, że z taką swobodą mówi o porto i, jednocześnie, że tyle dobrego porto spróbował. Dzisiejszy wpis jest wcześniakiem. Nie dość, że 8 miesięcy od ostatniego wpisu, nie dość, że przed północą, to jeszcze porto, i to nie czerwone, a białe — ktoś mógłby rzec, prawie porto.