Tag: Pinotage

Winne Wtorki #26 — Pinotage

Temat dzisiejszych Winnych Wtorków, a mianowicie Pinotage z RPA, to dla mnie osobiście powrót do mojego winiarskiego „dzieciństwa”. Pomijając mojego pierwszego klareta z Almy, który w ogóle był moim pierwszym winem, a nie winkiem, afrykańskie Pinotage było jedną z butelek niskiego ryzyka, które w tamtych czasach przekrojowo nabyłem, zdaje się, w Lidlu.

Fajnie się wraca do takich wspomnień, z racji faktu, że wtedy nie potrafiłem powiedzieć o tej butelce absolutnie nic poza tym, czy mi smakuje, czy nie — a w sumie i to było nieco mglistym stwierdzeniem, bo zasadniczo wszystko było lepsze od napojów winopodobnych, z jakimi spotykałem się wcześniej.

Pinotage to szczep mocno utożsamiany z południową Afryką, mimo, że wcale nie jest szczepem faktycznie najpopularniejszym. Pewnie wynika to ze struktury naszego importu, bo na teoretycznie dużo popularniejsze Chenin Blanc wpadam, mimo wszystko, dużo rzadziej. Dzisiaj do kieliszka trafił Man Vintners Pinotage 2010 kupiony w Klubie Wino w Łodzi (gdzie, skąd inąd, w sobotę odbędzie się spora urodzinowa degustacja — fakt w Łodzi jeszcze niecodzienny; oczywiście będziemy).

Czytaj więcej

Dwa lwy, czyli krótko o winie, banku, lwach i pewnym znanym aktorze.

Jakiś czas temu zorientowaliśmy się z Matim, że podczas naszej ostatniej wizyty w Warszawie odwiedziliśmy Vinares, a zupełnie zapomnieliśmy o Winarium – sklepie należącym do znanego i cenionego polskiego (zgodnie z jednym z ostatnich wywiadów – ex-)aktora – Marka Kondrata. Skoro Mahomet nie przyszedł do góry, to góra przyszła do Mahometa – gdy tylko zauważyłem, że w Almie Winarium otrzymało osobny, gustowny, drewniany regał, postanowiłem wybrać jedną z kilku oferowanych butelek.

Mój wybór padł na De Leuwen Jagt Pinotage 2008 – propozycję rodem z Republiki Południowej Afryki. Nie było to moje pierwsze doświadczenie z tym szczepem – miałem okazję spróbować wino Golden Kaan (również z RPA) i było ono całkiem smaczne – niestety, wskutek jesiennej blogowej zawieruchy przepadło ono bezpowrotnie (zarówno na blogu, jak i na corkd.com).

Samo wino zasługuje na uznanie. Duża ilość tanin dobrze komponuje się z mocno jagodowo-porzeczkowym nosem, z wyczuwalnym delikatnym zapachem kwiatów. Połączenie tego wina z wołowiną w sosie własnym dało wręcz niewiarygodny (jak na tego typu jedzenie) efekt – dla takich chwil warto degustować wina! Jedyne, co nieco psuje moją opinię o tym winie to jego trwałość. Zdaję sobie sprawę, że profesjonalni sommelierzy i znawcy wina wino stojące dłużej niż 1 dzień uznają często za niezdatne do prawdziwego degustowania, jednak – powiedzmy sobie szczerze – nie zawsze mamy ochotę opróżniać całą butelkę w ciągu jednego dnia. Jeśli więc wino całkiem dobrze radzi sobie z „próbą czasu”, należą mu się dodatkowe słowa uznania. W przypadku tego wina owa próba wypadła kiepsko. Z drugiej jednak strony, podejrzewam, że w normalnych warunkach wino to nie postałoby u mnie tak długo – jest ono bowiem niezwykle smaczne. Koniec końców – ocena 86/100, 35 zł, Winarium/Alma.

Na koniec – mała ciekawostka. Zarówno na etykiecie tego wina, jak i w logo pewnego znanego banku widnieje lew. Przypadek? 😉
Niebawem skosztuję drugie wino sygnowane przez Winarium – chilijski blend Syrah/Malbec o nazwie Botalcura. Zapowiada się interesująco 🙂